sobota, września 24, 2022
Co jest nie tak z trzecią częścią Trzy metry nad niebem? - Uwaga, spoiler! #1
Trzy metry nad niebem to film, który pokochałam na koniec podstawówki i uwielbiałam przez całe gimnazjum. Naturalnym było dla mnie to, że skoro obejrzałam film, to jako książkoholik MUSZĘ przeczytać książkę i kolejne książki. Pierwsza część historii Babi i Stepa (Hache, jeśli znacie go z hiszpańskiego filmu) miała premierę w 2004 roku, Tylko Ciebie chcę zostało wydane w 2006 roku, a ostatnia część Trzy razy ty w 2017 roku. Nie mam nic do kontynuacji, które pojawiają się po latach. Często nawet przewyższają pierwszy książki z serii, bo czuć, że autor_ka się rozwinął_ęła.
Tym razem tak nie było. Co jestem w stanie wybaczyć książkom sprzed ponad 15 lat i bohaterami są nastolatkowe, tego nie jestem w stanie wybaczyć książce nowszej i dorosłym bohaterom. Miałam świadomość, że nie będę zadowolona z fabuły, ale nie spodziewałam się, że to będzie naprawdę słaba książka. Trzy metry nad niebem bardzo mi się podobało i lubiłam do tego wracać, Tylko ciebie chcę było gorsze i wiedziałam, że trzecia część wypadnie gorzej. Nie sądziłam jednak, że z fabuły spodoba mi się punkt rozpoczęcia historii i punkt kulminacyjny, a zmieniałabym dosłownie całą ścieżkę, którą fabułą została poprowadzona. Dodatkowo mam większą świadomość pewnych problemów społecznych i nie podoba mi się ich utrwalanie. To wszystko sprawiło, że tę książkę oceniam jako słabą i decyduję się na inną formę recenzji. W ostatniej części wpisu pojawiają się spoilery dla osób, które chcą poznać, co dokładnie dzieje się w tej części. Będą spoilery do wszystkich trzech części.
Step przygotowuje się do ślubu z Gin, która wybaczyła mu zdradę, jakiej się dopuścił, spędzając noc z Babi. Była ukochana znów staje na jego drodze, przedstawiając mu ich wspólnego syna, owoc tej upojnej nocy.
Bohaterowie dorośli, ale nie dojrzali
Próba sprzedania toksyczności pod przykrywką wielkiej miłości
W relacjach między bohaterami brakuje mi głębi. Step zachwyca się Gin, jaka to ona nie jest cudowna, jaka wrażliwa i ogólnie anioł nie kobieta, ale w treści książki nie widzę żadnego poparcia na to. Najbardziej mnie boli brak refleksji ze strony Stepa i Babi. Od ich związku minęło blisko 10 lat, oboje się zmienili i nie ma żadnych przemyśleń, które by podkreśliły, że oni kochają swoje wyobrażenie sprzed iluś lat. Rozumiem, że to miała być wizja wielkiej miłości na całe życie. Jednak punktem startowym był pierwszy poważny związek dwojga nastolatków, a teraz oboje są dorosłymi osobami. Zmienili się i nie mają wcale pewności, że pokochają się również takich, jakimi są teraz. Nie ma żadnych przemyśleń poza "Tak bardzo kocham i nie mogę zapomnieć". Tutaj uważam, że dobre by było odejście od pojęcia wiecznej miłości i danie bohaterom możliwości poznania się na nowo.
Wybielanie Gin
Jak już wspomniałam, Gin jest przedstawiana jako niesamowicie dobra, cierpliwa, łaskawa i ogólnie cudowna kobieta, bo wybaczyła Stepowi zdradę. Rozumiem, że za wybaczenie zdrady w oczach Stepa zyskała więcej i jest to wyjątkowe. Jednak nie podoba mi się romantyzowanie jej toksycznych zachowań. Gin to bohaterka, która Tylko ciebie chcę stalkowała Stepa, śledziła go oraz zaprzyjaźniła się z jego matką, aby zdobyć o nim więcej informacji. Takie zachowania nie są romantyczne. W prawdziwym życiu są one niebezpieczne, a jednak popkultura karmi nas takimi rzeczy (Pamiętnik Sparksa, Zmierzch Meyer czy Krew i popiół Armentrout). Uświadomiłam sobie, że jest to pierwszy przypadek, gdzie są romantyzowane toksyczne zachowania ze strony kobiety. To również próba sprzedania toksyczności pod przykrywką miłości.
Jednocześnie wychodzi tutaj hipokryzja autora. Gin i jej zachowania są wybielane i romantyzowane, natomiast w przypadku Babi jest to demonizowane. W przypadku Babi nie fair było, że celowo zaprzyjaźniła się z asystentką Stepa, aby wydobyć informacje o nim i zaprosić go na wystawę, gdzie by się spotkali. Gin postąpiła tak samo, nawet posuwała się do gorszych rzeczy (śledzenie), więc nie rozumiem, czemu autor nie jest konsekwentny w krytyce zachowań. Dotarło do mnie, że Babi próbowała zbliżyć się do mężczyzny, który jest w związku. Takie zachowanie zasługuje na krytykę, zarówno jak stalking, którego dopuściła się Gin.
Kobiety oczami mężczyzny
Styl pisania też nie ratuje
Czyli to całkiem beznadziejna książka?
I podoba mi się też to, o czym tak książka NIE jest, a mogła być. Pojawienie się byłej dziewczyny i dziecka, o którym się nie nic, to naprawdę ciekawy punkt wyjścia dla fabuły. Byłby to świetny sprawdzian dla Gin i Stepa, gdyby tylko ona się dowiedziała. Wiele trudnych emocji, trudna decyzja, jak podejść do tego oraz też budowanie relacji z tym dzieckiem. Nie kojarzę żadnej książki z tym motywem, ale pewnie wpływ na to ma, że nie czytam książek obyczajowych. Podobnie choroba Gin — byłaby to szansa na pogłębienie relacji między nią a Stepem. Naprawdę odpowiednio to poprowadzić i byłoby naprawdę wzruszające.
Koniec części bez spoilerów. Dalsza część wpisu zawiera spoilery do Trzy razy ty.
Zdrady, zdrady, zdrady...
Zmiana wydźwięku historii Pollo
Pollo był bliskim przyjacielem Stepa, który tragicznie zginął w Trzy metry nad niebem. Autor pokusił się o przywrócenie jego wątku, chcąc zrobić z wypadku Pollo jeszcze bardziej tragiczne wydarzenie. Jak dla mnie to był to bardzo zły zabieg fabularny. Miał wzruszyć czytelnik, a we mnie wzbudził śmiech zażenowania. Pallina przekazuje Stepowi list, który Pollo napisał przed śmiercią i wyjaśnia, że jego śmierć to nie wypadek, a celowe działanie. Brakuje mi na to słów, bo miało być wzruszająco, a wyszło groteskowo. Strasznie źle wygląda tak próba wzbudzenia łez w czytelniku po tylu latach, szczególnie że jest nieudana. Nie pamiętam, jak sceny śmierci Pollo wyglądała w książce i czy film oddał ją wiernie. Jednak biorąc pod uwagę, że w filmie Pallina (Katina) jechała z nim na motocyklu, wygląda to bardzo źle w moich oczach. Rozumiałabym, gdyby motyw listu pojawił się na zakończenie Trzy metry nad niebem, ale ponad 10 lat od wydania tej książki? Nie podoba mi się takie rozwiązanie tej sytuacji, lepiej by było gdyby autor pominął ten wątek.
Wątek Gorgio Renziego
Rzeczy, które tam napisałam, wciąż uważam za przydatne i niewiele bym zmieniła w tym wpisie. Jedynie bardziej bym podkreśliła, żeby korzystać z bibliotek. Kwestia powtarzania przed semestrem — większość przedmiotów była poprowadzona od podstaw, więc nie miałam takiej potrzeby. Jedynie chemię organiczną mogłam sobie odświeżyć, bo prawie 2,5 roku nie miałam z nią do czynienia, a zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę.
Nie widzę sensu w załączaniu tamtego wpisu tutaj. Wolę się skupić na tym, co chcę Wam przekazać, a tego jest sporo. Podkreślam, że piszę ten wpis, bazując na moich doświadczeniach. Obecnie studiuję chemię środków bioaktywnych i kosmetyków na UMCSie. Zaczynam trzeci rok studiów, ale ogólnie będzie to mój czwarty rok studiowania. W 2019 roku zaczynałam studia na UW, również chemię. Jednak zrezygnowałam z tamtej uczelni po roku.
Nauka nie tylko przed sesją...
Najintensywniej wypadała połowa semestru, kiedy poza regularnymi wejściówkami i raportami dochodziły kolokwia i zaliczenia wykładów, kończących się w połowie semestru, oraz okres przed samą sesją. To może być nietypowe, ale w moim odczucie sesje były nieco lżejsze niż okres przed nimi. W tę sesję letnią byłam już tak zmęczona zaliczeniami, że zebranie się do nauki długo mi zajmowały i sporo jej unikałam. Wydaje mi się, że to potwierdza, że ta sesja nie jest taka ciężka, gdy mogę w trakcie niej zwolnić. Nie miało to większego wpływ na to, jak zdałam przedmioty.
... a poza zajęciach nie tylko czytasz coś, co zostało zadane
Protip: Na początku nauki lubię robić zadania, mając ich gotowe rozwiązanie. Po prostu przepisuję rozwiązanie, analizując kroki po kolei. Z czasem, gdy zrozumiem/poznam metodę, robię już wszystko samodzielnie.
Notatki — zeszyt, tablet czy laptop?
Prezentacje od wykładowców są cudem
Laptop — podstawa w domu
Bez laptopa ani rusz. Stwierdzenie, że sobie "nie wyobrażam" to za mało. Po prostu laptop na studiach chemicznych jest podstawą. Sprawozdania z ćwiczeń laboratoryjnych zawierają różne wykresy, tabelki oraz obliczenia. Z przedmiotów, na których najwięcej jest obliczeń, czyli fizyka i chemia fizyczna, prowadzący zwykle chcieli, aby w raportach były podane przykłady obliczeń. Klasyczny Word oraz jego odpowiednik w pakiecie LibreOffice mają możliwość wstawiania wzorów. Robienie wykresów do obliczeń jest utrudnione w Wordzie na tablecie, nie każdy typ można wstawić i odpowiednio zedytować. Również Office 365, czyli dostępny internetowo, ma swoje ograniczenia.
Zaprzyjaźnij się z Excelem
Protip: Nie ma potrzeby wykupywania pakietu Office. Można pobrać darmowe LibreOffice lub zorientować się, czy uczelnia oferuje dostęp do pakietu Office online. Różnice mi między programami są nieznaczne.
Nie poruszyłam we wpisie tematu wykładów i podręczników akademickich. Podręczniki na większości przedmiotów są po prostu niezbędne, zawsze lepiej sobie coś z nich doczytać niż bazować tylko na wykładzie. Zdarza się, że materiał przerabiany na wykładzie nie jest w ogóle połączony z materiałem we skryptach laboratoryjnych. Chodzenie na wykłady to kwestia indywidualna, szczególnie stacjonarnie. Na zdalnych wykładach rzadko kiedy byłam umysłem, notatki nadrabiałam przed sesją (albo wcale). Stacjonarnie pewnie bym na nich była, przynajmniej na początku, aby ocenić czy jest sens, żeby na nie chodzić. Osobiście nie widziałam sensu w chodzeniu na wykłady z matematyki (czy też ich słuchania). Nic z nich nie wynosiłam, były okropnie nudne i to nie był mój typ nauki. Dużo lepiej się sprawdzało uważanie na ćwiczeniach i robienie zadań.
Jednym z pozytywnych aspektów moich studiów jest to, że czasem kończymy wcześniej, niż jest to przewidziane w planie zajęć. Po prostu kończymy ćwiczenie i możemy iść do domu.
Studiujecie? Jaki jest największy mit na temat studiów, o jakim słyszeliście?
Zostawcie w komentarzach pytania do mnie — można pytać się o wszystko, a ja zrobię w jednym w kolejnych wpisów Q&A. Nigdy chyba takiego wpisu nie było, bo nie uzbierałam wystarczającej liczby pytań. 3 pytania już są, więc jeszcze jest 2 i zrobię to!
Planowałam publikacje tej recenzji tydzień temu, potem się to tak przedłużało. Praktyki, bycie w rejestracji i stres sprawiały, że nie potrafiłam siąść i się zebrać, aby zacząć pisać. Dodatkowo przeziębiłam się i po pierwszym dniu musiałam zrezygnować z konferencji, przez co przymusowo musiałam odpocząć i podziałało. Czuję się lepiej i myślę, jak zrobić, aby od października tego nie zaniedbać.
Magia i czary to książkowe motywy, które uwielbiam na tyle, że mam do takich książek bardzo duże wymagania. Jakbym miała wybrać moją książkową specjalizację, to byłyby to dystopie i właśnie magia i czary w naszym świecie. Z tego powodu zdecydowałam się, aby zgłosić się do naboru i zrecenzować dla Was "Czarownicę" Finbara Hawkinsa. Nie był to dobry czas, żebym czytała tę książkę, bo przeczytałam "Władcę Pierścieni" i to okazało się problemem. Postaram się nie porównywać tych książek do siebie, bo to ma sens tylko dla mnie. Raczej pokazuje, jak bardzo Tolkien zawyżył mi oczekiwania.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem You&YA.
Tytuł: Czarownica
Oryginalny tytuł: Witch
Autor: Finbar Hawkins
Tłumaczka: Katarzyna Bieńkowska
Wydawnictwo: You&YA
Data wydania: 24.08.2022 r.
Liczba stron: 286
Łowcy czarownic zaczęli polowanie na czarownice. Evey poprzysięgła sobie zemstę po tym, jak zabito jej matkę. Dziewczyna wraz ze swoją siostrą, Dill, były świadkami tej okrutnej sceny i ledwo uszły z życiem. Evey obiecuje matce, że będzie się opiekować młodszą siostrą. Jednak chęć zemsty jest silniejsza i dziewczyna zostawia siostrę na sabacie czarownic, zabierając jej kamień wróżebny i wyruszając, aby pomścić śmierć matki. Dill nie jest tak bezpieczna na sabacie...
Pierwsze wrażenie o tej książce było dla mnie złudne. Graficzna okładka i obrazki po każdym rozdziale sprawiły, że w pierwszej chwili myślałam, że jest powieść typowo dla dzieci lub dla młodszych nastolatków. Pomyliłam się i na pewno nie jest to powieść dla dzieci. Skierowana jest ona do nastolatków, jednak mi ciężko określić tę dolną granicę wieku, w którym ta książka nie zaszkodzi. W książce pojawia się motyw kary śmierci i publicznej egzekucji.
To nie Tolkien!
Różnica między "Władcą Pierścieni" a "Czarownicą" jest drastyczna. Opisy Tolkiena są obszerne, dokładne i niesamowite. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie i się zakochałam w połowie "Dwóch Wieży".
A Czarownica? Opisy to pierwsza rzecz, która mnie uderzyła w tej książce. Są krótkie i takie ubogie. Dostajemy podstawowe informacje i opisy tego, co aktualnie się dzieje. I tyle. Kojarzy mi się to z podręcznikiem historii z dialogami. W 3/4 książki pojawiają się ciekawsze i bogatsze opisy. Ich bogactwo jest na poziomie standardowym, ale pokazują potencjał autora. Gdyby tak było przez całą książkę, to miałaby szansę być bardzo dobra.
Brak opisów przy narracji pierwszoosobowej wiąże się z tym, że nie ma przemyśleń. Jest to dla mnie bardzo ważna kwestia, bo urealnia to postać i sprawia, że można o niej więcej powiedzieć. Pozwala poznać jej motywy i cele, nadaje też im więcej sensu. Widać wtedy, że poczynania bohaterów mają swoje źródło. Przeszłość Evey to kłótnia przed rozpoczęciem akcji książki i jedno wydarzenie z przeszłości. I tyle. Nie ma wiele wspomnień, niewiele rzeczy poza jedną wskazują na to, co ukształtowało bohaterkę. Po prostu nie ma tej przeszłości. Dodatkowo pragnie zemsty, ale nie czuć, żeby miała plan, aby pomścić matkę. Po prostu chce i to zrobi.
Mroczny klimat
Akcja książki ma miejsce XVII wieku, co czytelnicy od początku są w stanie wyczuć. Wioski i dworek są dobrze opisane i wydają się realne. Jest to zasługa researchu przeprowadzonego przez autora.
Klimat książki jest mroczny i specyficzny. Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli macie w planach czytać tę książkę, koniecznie czytajcie na jesieni. Pochmurny, deszczowy dzień i ta książka to świetne połączenie! Klimat to najlepsza rzecz w tej książce i niestety subiektywna. Ten mrok i natura sprawiły, że czytanie tej książki było przyjemne, mimo że nie była to dla mnie lekka książka. Niecałe 300 stron, dużo dialogów i fakt, że byłam zawiedziona stylem autora, utrudniał mi czytanie.
Bardzo podobał mi się motyw rozumienia ptaków. Świetnie się czyta ich szepty.
Niewiele wiem o bohaterach!
Evey jest bardzo mroczną postacią. Ma w sobie dużo gniewu i ogromną chęć zemsty. Ze względu na ilość negatywnych uczuć w sobie, nie polubiłam jej. To nie jest typ charakteru, który lubię.
Pozostali bohaterowie są i można ich rozróżnić, ale ciężko jest mi cokolwiek więcej o nich napisać. Dill jest przeciwieństwem Evey, jest radosna i pomysłowa, ufa siostrze.
Anne z kolei nie ma osobowości. To postać w książce, która jest i pomaga głównej bohaterce. Poza obdarzeniem Evey wsparciem i stworzeniem wokół siebie otoczki empatycznej osoby trudno o niej coś więcej powiedzieć. Narracja pierwszoosobowa i niewiele opisów sprawia, że nie wiadomo wiele o tej bohaterce. Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiała wątek jej siostry, Jane. W wątku Jane jestem w stanie wyróżnić dwie warstwy — rzeczywista, czyli to, co się stało z bohaterką, i magiczna, ściśle związana z Evey (i chyba z jej mocą). Tego magicznego aspektu nie zrozumiałam w pełni, ale wygląda mi to, że jest to powiązane z mocą Evey.
Naturalna magia
Magia jest i wiadomo o niej tyle, że Dill ma większe moce i może uzdrawiać, a Evey rozumie ptaki i ma z nimi specjalną moc. Znaczenie ma kamień wróżebny, ale dokładnie nie ma opisanego tego, co on robi. Mimo tego czuć, że magia naturalnie występuje w tym świecie. Nie ma żadnych zgrzytów, po prostu tam pasuje.
Powiązanie z Jane z mocą Evey jest dla mnie niedokładne i nie mam konkretnego poparcia w fabule. Evey ma silną więź z ptaki i towarzyszą jej przez całą drogę. Autor głównie wspomina o sowach i wronach, a te są symbolem śmierci. Łącząc to w ten sposób, ma to sens i jest ciekawe, ale nierozwinięte.
Bardzo ważny jest tutaj motyw Łowców Czarownic. Tylko znowu — zabili matkę Evey, Evey chce ich zabić. Gdzieś po drodze ich spotyka, dowiaduje się, kto wydał nakaz ścigania czarownic. Jako główny wątek nie było to tak rozwinięte, jak bym chciała. Nie było źle, ale można było więcej napisać. Opis procesów był najbardziej emocjonującą częścią powieści. Właśnie ten fragment najlepiej pokazuje potencjał aktorów.
Czy polecam? Czy uważam, że to dobra książka?
Zadaje sobie to pytanie cały czas i nie jest w stanie znaleźć na to odpowiedzi. Nie uważam, żeby czytanie tej książki było stratą czasu. Jest cienka, pewnie można przeczytać w kilka godzin. Tylko nie wiem, czy to książka, która coś więcej wniesie poza mrocznym klimatem przy odpowiedniej pogodzie. Polecam, gdy szukacie czegoś z wątkiem polowania na czarownice i mrocznym klimatem, a jednocześnie nie jest ciężkie. Najmocniejszą scenę był dla mnie opis procesu, wywołał niepokój i wydawał się rzeczywisty, więc przestrzegam osoby, które są wrażliwe i nie są w stanie czytać o karze śmierci.
Nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie, czy nazwałabym tę książkę dobrą. Doceniam wkład, jaki autor włożył w tę książkę i ilość informacji, które zebrał. Wydaje mi się, że dzięki temu ostatnia ćwiartka tej książki jest naprawdę dobra. Technicznie wszystkiego jest po prostu za mało. Dużo dialogów, mało opisów. Nie wiem, jak źle to świadczy o stylu pisania autora, gdy czytając wspominam fanfiction, które pisałam w gimnazjum i opisów było niewiele. Książki nie czytało się źle, nie męczyłam się. Na początku byłam bardzo zawiedziona stylem pisania, a później polubiłam klimat książki, przez co zaczęłam czerpać przyjemność z pisania.
Do moich ulubionych typów wpisów (albo filmów na youtube) należy projekt denko. Uwielbiam to! Od początku tego roku mówiłam, że chcę pisać więcej o kosmetykach i dużo się zastanawiałam, co mogę tutaj dodać. Denka to wpisy, które wpadły mi do głowy przypadkiem, i doszłam do wniosku, że to dobry kierunek. Niesamowicie się cieszę, że zaczynam tworzyć wpis, który sama chętnie bym przeczytała. Kolejna rzecz — pozwala mi się skupić na produktach, które już mam. Nie szukam nowości, żeby tylko przetestować, a kupuję produkty pod własne potrzeby, aby ich używać. Mogę pokazać tutaj rzeczy, które mi się sprawdzić, jak i te, których nie polecam.
Są to produkty, które zużyłam przez wakacje. Pominęłam kosmetyki, o których pisałam już w tym roku — Hairy Tale Cosmetics, żel aloesowy oraz krem nawilżona skóra z Tołpy (7 kosmetyków, które są stale obecne w mojej pielęgnacji). Na początku chcę przypomnieć — zostawcie w komentarzach pytania do mnie — można pytać się o wszystko, a ja zrobię w jednym w kolejnych wpisów Q&A. Dostałam 3 pytania, więc to trochę za mało. Jeszcze 2 i post się pojawi. Pytać możecie o studia, książki, kosmetyki, włosing i co Was ciekawi.
Żel do mycia twarzy Enzymatyczna odnowa Tołpa
Naturalny żel pod prysznic Yope
Esencja tonizująca w mgiełce Blue Matcha Bielenda
Przeciwzmarszczkowy krem przeciwsłoneczny do twarzy SPF 50 Nivea Sun
Nawilżający ochronny krem do twarzy IR COMPLEX SPF 50 Lirene Dermoprogram
Szampon nawilżający Hair in Balance by OnlyBio