Miesiąc temu natknęłam się na Twitterze na wpis z poradami i rzeczami, które warto wiedzieć przed rozpoczęciem studiów. Przeczytałam i prychałam pod nosem z lekceważeniem, bo wiele rzeczy nijak się do studiów ścisłych. Sama zrobiłam 2 lata temu tego typu wpis -
5 rzeczy, które warto wiedzieć na początku studiów. Starałam się napisać go w taki sposób, aby był jak najbardziej uniwersalny i myślę, że wyszło.
Rzeczy, które tam napisałam, wciąż uważam za przydatne i niewiele bym zmieniła w tym wpisie. Jedynie bardziej bym podkreśliła, żeby korzystać z bibliotek. Kwestia powtarzania przed semestrem — większość przedmiotów była poprowadzona od podstaw, więc nie miałam takiej potrzeby. Jedynie chemię organiczną mogłam sobie odświeżyć, bo prawie 2,5 roku nie miałam z nią do czynienia, a zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę.
Nie widzę sensu w załączaniu tamtego wpisu tutaj. Wolę się skupić na tym, co chcę Wam przekazać, a tego jest sporo. Podkreślam, że piszę ten wpis, bazując na moich doświadczeniach. Obecnie studiuję chemię środków bioaktywnych i kosmetyków na UMCSie. Zaczynam trzeci rok studiów, ale ogólnie będzie to mój czwarty rok studiowania. W 2019 roku zaczynałam studia na UW, również chemię. Jednak zrezygnowałam z tamtej uczelni po roku.
Nauka nie tylko przed sesją...
Najpopularniejszy mit na temat studiów to "nauka jest tylko przed sesją". W tamtym wpisie padło dosłownie, że na studiach nie ma nauki przez cały czas tak jak w szkole. Jesteśmy tym karmieni cały czas, ale to tylko mit.
Na moim kierunku nauka jest cały czas i to w dużej ilości. Moja specjalność ma więcej zajęć laboratoryjnych i zwykle w tygodniu były 4 takie zajęcie. Na większość z nich trzeba była zapoznać się ze skryptem oraz nauczyć się części teoretycznej na wejściówkę (w formie ustnej lub pisemnej). Były również kolokwia śródsemestralne, na jednych zajęciach wstępne i końcowe. Przy kilku przedmiotach sprawiało to, że w tygodniu było od 2 do 4 kolokwiów oraz dodatkowo ustne wejściówki. Materiału było dużo i wymagało to nauki na bieżąco. Na konwersatoriach (czyli w praktyce ćwiczeniach) były zwykle po 2 kolokwia — jedno w środku semestru, a drugie na koniec.
Najintensywniej wypadała połowa semestru, kiedy poza regularnymi wejściówkami i raportami dochodziły kolokwia i zaliczenia wykładów, kończących się w połowie semestru, oraz okres przed samą sesją. To może być nietypowe, ale w moim odczucie sesje były nieco lżejsze niż okres przed nimi. W tę sesję letnią byłam już tak zmęczona zaliczeniami, że zebranie się do nauki długo mi zajmowały i sporo jej unikałam. Wydaje mi się, że to potwierdza, że ta sesja nie jest taka ciężka, gdy mogę w trakcie niej zwolnić. Nie miało to większego wpływ na to, jak zdałam przedmioty.
... a poza zajęciach nie tylko czytasz coś, co zostało zadane
Stwierdzenie, że na studiach tylko się czyta, jest dla mnie również dużym nieporozumieniem. Nie tylko nijak to się ma do studiów ścisłych, ale też innych kierunków. Moi znajomi na studiach nieścisłych mieli zadawane prace pisemne, prezentacji czy projekty w innych formach.
W przypadku chemii i innych kierunków, gdzie są laboratoria, normą są raporty (sprawozdania) ze zrobionych ćwiczeń. Ich forma i schemat zależy od prowadzącego. Część prowadzących wymagała prowadzenia dziennika laboratoryjnego, w którym zapisywało się obserwacje i obliczenia do ćwiczeń oraz na ich podstawie sporządzało się raport w zeszycie. Inni wymagali zapisywania wyników z ćwiczeń, a następnie napisania raportu na komputerze i przesłania na maila. Na innych zajęciach pisało się na kartce na zajęciach.
Oprócz raportów dobrze było przerabiać zadania obliczeniowe, szczególnie przed kolokwiami.
Protip: Na początku nauki lubię robić zadania, mając ich gotowe rozwiązanie. Po prostu przepisuję rozwiązanie, analizując kroki po kolei. Z czasem, gdy zrozumiem/poznam metodę, robię już wszystko samodzielnie.
Notatki — zeszyt, tablet czy laptop?
Forma robienia notatek to kwestia indywidualna. Ja najbardziej lubię robić notatki w zeszytach z wyrywanymi kartkami, potem je sobie wyrwać, spiąć i się z nich uczyć. Łatwiej mi utrzymać w nich porządek. Do własnej nauki tablet czy pisanie na laptopie sprawdzi się równie dobrze.
Nie polecam za to laptopa do notowania na stacjonarnych wykładach. Na pierwszym i drugim roku studiów chemicznych są głównie przedmioty, na których pojawią się wykresy oraz obliczenia. Wstawianie całek, bardziej złożonych funkcji czy ich pochodnych cząstkowych na laptopie jest nieco czasochłonne, a na wykładzie stacjonarnie nie ma na to czasu.
Najlepiej jest notować w zeszycie lub na tablecie. Jest to po prostu wygodniejsze w przypadku obliczeń, wzorów i nie tylko. Często pojawiają się też wykresy oraz schematyczne rysunki, które trzeba przerysować. Większość wykładowców nie pozwala robić zdjęć wykresów i fragmentów prezentacji, co wyjaśnię w kolejnym punkcie.
Prezentacje od wykładowców są cudem
Większość wykładowców jest przeciwnikiem udostępnienia swoich prezentacji. Zarówno dotyczyło to wykładów stacjonarnych, jak i zdalnych. W trakcie zdalnego nauczania sytuacja miała się nieco lepiej, ale w normalnym trybie chyba tylko jedna z osób, z którymi miałam zajęcia, udostępniała swój wykład. Był też wykładowca, który udostępniał prezentacje, ale z błędami. Było to celowe, aby studenci chodzili na wykłady.
Stacjonarnie na wykładach z chemii, fizyki czy matematyki rzadko kiedy były prezentacje. Głównie wykładowca pisał na tablicy. Natomiast zdalnie były one na większości przedmiotów. Powodem ich nieudostępniania były głównie prawa autorskie. Nikt nie chciał, aby ich praca była dalej rozsyłana przed studentów (sic!). Jednak często kwestia praw autorskich, to kwestia tego, że treść prezentacji jest słowo w słowo przekopiowana z podręcznika akademickiego. Czyli plagiat.
Laptop — podstawa w domu
Bez laptopa ani rusz. Stwierdzenie, że sobie "nie wyobrażam" to za mało. Po prostu laptop na studiach chemicznych jest podstawą. Sprawozdania z ćwiczeń laboratoryjnych zawierają różne wykresy, tabelki oraz obliczenia. Z przedmiotów, na których najwięcej jest obliczeń, czyli fizyka i chemia fizyczna, prowadzący zwykle chcieli, aby w raportach były podane przykłady obliczeń. Klasyczny Word oraz jego odpowiednik w pakiecie LibreOffice mają możliwość wstawiania wzorów. Robienie wykresów do obliczeń jest utrudnione w Wordzie na tablecie, nie każdy typ można wstawić i odpowiednio zedytować. Również Office 365, czyli dostępny internetowo, ma swoje ograniczenia.
Zaprzyjaźnij się z Excelem
Excel to kolejna podstawa. Jeśli macie możliwość, zróbcie sobie z niego kurs. Z pewnością się przyda.
Przede wszystkim ułatwia liczenie. Na chemii fizycznej robi się kilka/kilkanaście pomiarów, które następnie wykorzystuje się do obliczeń. Excel to zbawienie. Wpisuje wszystkie potrzebne mi dane do kolumny, a później wpisuje w odpowiedniej kolumnie komendy. Później wystarczy przeciągnąć zaznaczenie w dół kolumny i obliczenia robią się same! Cudowny program, który ułatwia życie.
Protip: Nie ma potrzeby wykupywania pakietu Office. Można pobrać darmowe LibreOffice lub zorientować się, czy uczelnia oferuje dostęp do pakietu Office online. Różnice mi między programami są nieznaczne.
Nie poruszyłam we wpisie tematu wykładów i podręczników akademickich. Podręczniki na większości przedmiotów są po prostu niezbędne, zawsze lepiej sobie coś z nich doczytać niż bazować tylko na wykładzie. Zdarza się, że materiał przerabiany na wykładzie nie jest w ogóle połączony z materiałem we skryptach laboratoryjnych. Chodzenie na wykłady to kwestia indywidualna, szczególnie stacjonarnie. Na zdalnych wykładach rzadko kiedy byłam umysłem, notatki nadrabiałam przed sesją (albo wcale). Stacjonarnie pewnie bym na nich była, przynajmniej na początku, aby ocenić czy jest sens, żeby na nie chodzić. Osobiście nie widziałam sensu w chodzeniu na wykłady z matematyki (czy też ich słuchania). Nic z nich nie wynosiłam, były okropnie nudne i to nie był mój typ nauki. Dużo lepiej się sprawdzało uważanie na ćwiczeniach i robienie zadań.
Jednym z pozytywnych aspektów moich studiów jest to, że czasem kończymy wcześniej, niż jest to przewidziane w planie zajęć. Po prostu kończymy ćwiczenie i możemy iść do domu.
Studiujecie? Jaki jest największy mit na temat studiów, o jakim słyszeliście?
Zostawcie w komentarzach pytania do mnie — można pytać się o wszystko, a ja zrobię w jednym w kolejnych wpisów Q&A. Nigdy chyba takiego wpisu nie było, bo nie uzbierałam wystarczającej liczby pytań. 3 pytania już są, więc jeszcze jest 2 i zrobię to!
Bardzo ciekawie opisałaś te studia. Ja panuję za parę lat iść ponownie na studia, bo czuję głód wiedzy.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post! Chemia to nie moja działka, ale i tak ciekawie się czytało
OdpowiedzUsuńJa studiuję zupełnie na innym kierunku na UMCS, ale przyznam, że post bardzo ciekawy i mnie zaintrygował :D
OdpowiedzUsuń