Cele: podsumowanie #4


Hej!
Wrzesień dochodzi końca, więc przyszedł czas na podsumowanie tych dwóch miesięcy, jeśli chodzi o cele. Ogólne podsumowanie, czyli ulubieńcy będą w kolejnym poście. :D
W poprzednim poście na temat - sprawdzającym mój postęp - pisałam, że jakoś nie tak całkiem się przykładałam. Po prostu podeszłam na totalnym luzie, bo postawiłam sobie poprzeczkę wyżej niż zwykle, były inne cele, miały inny charakter. Było część z nich była dla mnie po prostu wyzwaniem, które chciałam chociaż w części zaliczyć niż typowym celem, który musiał być zaliczony. Był też moment, że miałam mniejszą ochotę na aktywność w Internecie, do tego stres związany z przeprowadzką na studia, kilkunastodniowy brak laptopa i możliwości obrabiania zdjęć i jakoś tak wyszło, że było mnie mniej na obu Instagramach.

Z celami na kolejne dwa miesiące się wstrzymuję. Najpierw będę chciała zobaczyć, jak będzie wyglądać mój czas na studiach, a później zaplanuję to sobie tak, żeby moje cele były dopasowane do możliwości i rzeczywistości. Na ten rok akademicki czuję się zmotywowana i pełna energii. Ogólnie na cały ten czas studiów. Ciekawi mnie to, czy mi to przejdzie. Fajnie by było, jakby nie minął i bym się bardziej ogarnęła z tym. Odkąd skończyłam liceum jestem mniej leniwa, więc może nie będzie tak źle. Mam nadzieję, że ilość mnie nie dobije.

Muzyka z dawnych lat

Hejo!
Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na słuchanie starszych piosenek. Bardzo starych  można nawet powiedzieć, tych z czasów młodości moich babć. Ostatnio aż tak często ich nie słuchałam, ale jakoś wczoraj tak wyszło. Błądziłam gdzieś po youtubie i w końcu padło na "Czy te oczy mogą kłamać" Jana Pietrzaka, którego nigdy wcześniej nie doceniałam. A teraz wow! To świetna piosenka,
Uwielbiam te piosenki z tamtych lat za klimat, za tekst i pewnego rodzaju lekkość. Do tego bardzo często są po prostu ponadczasowe i wbrew pozorom znane wielu osobom. Sama się kilka razy złapałam na tym, że widzę jakiś fajny tytuł, brzmi ciekawie, więc włączam. I co? Kurcze, przecież ja to znam!
To będzie mała topka, ale nie chcę dawać tego tytułu. Jakoś nie pasuje mi dziś do tego. 




Zagubieni w świecie



Hejo!
Dzisiaj moje przemyślenia. Mogę nawet powiedzieć, że jedne z ważniejszych w moim życiu. Pewne obserwacje świata i wnioski z nich płynące, a przede wszystkim potrzeba serca. Albo bardziej umysłu. Myśl, która mi wpadła do głowy późnym popołudniem, trochę obgadana na żywo, a potem wieczorem się rozrosła. Znowu została obgadana. Tym razem z trzema osobami, bo musiałam poznać zdanie innych. Dlatego też piszę tutaj, aby poznać Wasze zdanie, ale też pozostawić po sobie pewien ślad. Może to początek tego przełomu, o którym pisałam tydzień temu. A przynajmniej coś, co uświadomiło mi pewne rzeczy. Ciężko mi nawet nadać tytuł tego i znaleźć początek, od którego powinnam zacząć. To nie jest po to, żeby się żalić czy coś.

Zaczęło się od słuchania piosenki, któregoś z tych młodych raperów. Młodszych ode mnie o kilka lat. Po chwili uświadomiłam sobie, że jest coraz więcej sławnych nastolatków. Pozostało pytanie pytanie, dlaczego? Proste, są świadomi swoich możliwości i potrafią je wykorzystać. Tak samo na bookstagramie jest dużo osób, które skończyły podstawówkę, są w jej ostatniej klasie, szybciej zdobywają obserwatorów czy osiągają pewne sukcesy w tym, co robią.

Pretty Little Liars - moje odczucia

Hejka!
Wreszcie mogę korzystać z mojego laptopa. Nie zdajecie sobie sprawy jaka to ulga. Aż chce się pisać! Zanim przejdę do tematu postu chciałabym Was zaprosić na mojego Wattpada - mysliwylatujace. Na razie jest tam jedna stara miniaturka, ale z czasem powinno tego przybywać. I nie tylko miniaturki potterowskie. Może jeszcze dwie wpadną. Zależy od chęci i pomysłów, ale chcę się skupić na czymś innym. 
Dzisiaj będzie mini-recenzja. Bardziej krótka opinia i porównanie książki do serialu, bo nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam czy że nie podobało mi się, ale mam bardzo mieszane uczucie względem tego. Zajmuje mi to myśli i chyba to będę takie luźne myśli.

Serial zaczęłam oglądać, będąc w gimnazjum, ale obejrzałam kilkanaście odcinków, a potem przestałam. Nie lubię oglądać seriali, ale ten bardzo mnie zainteresowała, cała historia wydawała mi się niezwykle ciekawa i w końcu zdecydowałam się sięgnąć po książki. Na razie za mną jest tylko pierwsza część i na niej się tutaj skupię.

Regularność czy pisanie na siłę?



Hej!
Czuję się nieco rozregulowana. Naprawdę. Wpisy są, ale drugi tydzień z rzędu z małym poślizgiem. Nie podoba mi się to. Jak zawsze. Robię znowu tysiąc rzeczy na raz i do tego dwa tygodnie bez laptopa zrobiły swoje. Dużo mniej mnie jest na Instragramie. Znaczy jest tam, ale jakoś z robieniem zdjęć nie jest mi tak po drodze jak wcześniej. Nie mam pojęcia, dlaczego. Chyba teraz życie osobiste wygrywa, trochę sporo rzeczy mam nim do ogarnięcia. Co chwila coś ze studiami - udało mi się plan ułożyć tak, jak chciałam! Więc jest mały sukces. Albo pół sukcesu. Jeszcze OGUN, lektoraty i wf. Będę musiała się mocno ogarnąć i pilnować, jeśli chodzi o naukę, ale myślę, że dam sobie radę z tym wszystkim.

Regularność w pisaniu była dla mnie kiedyś czarną magią. Regularność w czymkolwiek. Wychodziłam z założenia, że nie ma co się zmuszać i pisać na siłę. Ale jeśli pomysły są, to czy zmuszeniem się jest zrezygnowanie z kolejnego filmu na youtubie, odcinka serialu dla czegoś, co sprawia przyjemność? Chyba nie. Przynajmniej nie dla mnie. Wolę mieć dni wypełnione, nie mieć czasu na bezsensowne leżenie, bo napisałabym coś, ale mi się nie chce. Najprościej powiedzieć "niech ci się zachce", ale kto nas zmusi? Jeśli nie my sami, to nikt inny też tego nie zrobi. Czasem po prostu trzeba najpierw usiąść, pomyśleć, co jest ważniejsze, co chcę osiągnąć i jak to zrobić.

Będzie przełom?



Cześć!
To już ostatni wpis z cudzego laptopa. Na całe szczęście. Strasznie mnie to męczyło, bo gryzło się z moimi celami. I miało wpływ na to, że nieco się rozregulowałam. Ten wpis piszę przed dwudziestą drugą. Oczy mnie lekko bolą. Przecież przed chwilą skończyłam czytać książkę. Wcześniej nie miałam dostępu do komputera. Muszę przetrzymać, no nie? Gryzie się ten brak laptopa z moimi pomysłami. Najchętniej bym je wszystkie miała w jednym miejscu, czytelnie, żebym mogła do nich wrócić, ale nie. Część na laptopie, który jest kilkanaście kilometrów dalej, a druga część w telefonie. Tylko że się nie pokrywają. Dotyczą tego samego, ale są inne. Dlatego potrzebne mi jest jedno miejsce na nie. Mój laptop. Powracam do tego cały czas, zaczynam powoli to realizować. Mam nadzieję, że zobaczycie pierwsze efekty za jakiś czas. Miesiąc, może dwa. Jeszcze muszę więcej nad tym pomyśleć, zaplanować i może coś z tego wyjdzie. 

"Rana" Wojciech Chmielarz


Hej!
Dzisiaj przychodzę z książką, którą fuksem udało mi się zdobyć. Weszłam odpowiednim momencie na stronę i potem już jej nie było. Początkowo nie byłam przekonana, czy to pozycja dla mnie, mimo że opis mnie interesował i trochę zwlekałam z zamówieniem jej. Mogę powiedzieć, że to był dobry wybór. Jest naprawdę super pozycja, jedna z tych, gdzie chce się powiedzieć, że każdy powinien to przeczytać. Co prawda zdaję sobie sprawę z tego, że mogą być lepsze kryminały niż ten, ale jego klimat zdecydowanie mnie pochłonął.

Tytuł: Rana
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 14 sierpnia 2019
Liczba stron: 413
Ocena: 9/10


Treść:
Klementyna zostaje nauczycielką w prywatnej szkole. Mniej więcej w tym samym czasie popełnia samobójstwo jedna z uczennic, Maria, a krótko po tym zostaje zamordowana Ela, przyjaciółka z pracy Klementyny i jedyna osoba, która uważa śmierć Marysi za nieprzypadkową. Ciało widziały tylko dwie osoby Klementyna oraz Gniewomir - uczeń z problemami i fascynacją seryjnymi mordercami. Następnego dnia ono, a okoliczności zmuszają tę dwójkę do poprowadzenia własnego śledztwa, którego rezultaty są niezwykle dla nich niebezpieczne, a zaszkodzić mogą nie tylko im. 


Moja opinia:
Zastanawiam się, czy kiedykolwiek czytałam tego typu książkę. Chyba nie. Do tej pory miałam styczność z kryminałami Agathy Christie oraz młodzieżowym "Truly Devious" Maureen Johnson. Gdzieś po drodze była jeszcze "Dziewczyna z pociągu", a ta powieść jest czymś zupełnie innym i bardzo mi się podoba. 

Cele - podsumowanie #3



Hejo!
Powoli zaczęłam ogarniać te moje pomysły. Książki dwie z pięciu też już za mną, czyli jakieś efekty widzę, a to najbardziej mnie motywuje. Oczywiście nie może być tak pięknie - siadła mi ładowarka w laptopie, więc jestem teraz na łasce innych, ale mniejsza oto. To tylko mała niedogodność, którą idzie łatwo obejść. Na całe szczęście, mimo że korzystanie z cudzego laptopa nie jest czymś wygodnym i tak łatwo dostępnym, udaje mi się tutaj napisać. Z tego powodu jest też dzisiaj zamiast wczoraj i tak późno.
To podsumowanie jest też kolejnym krokiem w ogarnianiu się. Coraz lepiej mi to idzie, wzięłam się za siebie i chyba robi się dobrze. Stos czytanych książek nie przeraża (aż tak), ale dalej nie przeszkadza w sięgnięciu po nową. Nieważne, nie do końca to moje "widzimisie", po prostu wolę przeczytać w pierwszej kolejności książkę do recenzji.
W tym miesiącu podchodziłam totalnie na luzie do wypełnienia tego. Nie przejmowałam się tym, nawet nie wiem, czy mogę powiedzieć, że miałam czas na martwienie się tym, że za mało czytałam, że coś tam. To dopiero połowa, zobaczę jak będzie dalej. Nie mam żadnego parcia na to, żeby wypełnić te liczby, nie sprawdzam ich. Zrobiłam to dopiero, szykując się do napisania tego posta.