12 urodziny bloga

 Cześć!

Są takie wpisy, których nie umiem sobie odpuścić (co się odbija na aktywności i najlepsze książki ubiegłego roku pojawiły się w kwietniu, bo się sama blokuję). Wpisy na rocznicę bloga też do nich należą — lubię je pisać, chyba najfajniejsze jest to, że mimo wszystko ciągle tutaj wracam. 

Ostatnio rok na blogu był bardzo nierówny. Na wiosnę nic się nie działo. Nie było żadnych wpisów, nie miałam czasu w ogóle na bloga. Ba, nawet nie miałam jak napisać rocznicowego wpisu. Później w lipcu wracałam do regularnego postowania i tak to trwało aż do listopada. Chwila przerwy, dwa wpisy w grudniu, dwa wpisy w styczniu. I cisza na 1,5 miesiąca. Coś pojawiło się w marcu. I teraz wracam w kwietniu.

Zaczęłam dodawać bardziej różnorodne wpisy - zdjęcia, miniseria genealogiczna. Było inaczej. Byłam z tego zadowolona i to jest coś, do czegoś chciałabym wrócić. Przejdźmy zatem do planów na ten rok. 



Jakie plany na ten rok? 

Chciałabym pisać. Tak po prostu siadać i coś napisać bez planu, bez ładu i składu. Dodać parę fajnych zdjęć i tyle. Po prostu wrzucić na luz z pisaniem, bo się sama blokuję, gdy coś nie idzie. Tym bardziej że część moich wpisów wymagania ode mnie więcej myślenia, a ja ostatnio mam naprawdę sporo rzeczy, nad którymi muszę myśleć i wymagają ode mnie sporego wysiłku umysłowego. Nie wiem, czy uda mi się to robić regularnie. Chyba w to wątpię. 

W ogóle jestem na etapie, gdzie się zastanawiam, ile jeszcze pisać? Jak często? Czy będę miała na to czas czy coraz mniej? W jakim kierunku pójść, aby dalej tu pisać? 

Mam dużo pytań do siebie samej, ale nie mam pomysłu na rozwiązanie tej kwestii. Zobaczymy po prostu, co czas i życie mi przyniesie. Nie chcę się deklarować, bo, jak widać, nie wychodzi mi to. Siadam i piszę, gdy mam wolny czas. W zimę jest u mnie dodatkowy problem - zdjęcia, które wymagają więcej czasu, aby wyjść dobrze. 


Suche liczby zostawiam, ale nie porównuję. 

Obserwatorzy: 174 osoby

Wyświetlenia: 153 tys.

Komentarze: 3896 

Posty: opublikowane 419 (+ 40 robocze)


Dziękuję Wam, że tutaj wchodzi, czytacie i komentujecie. Mam nadzieję, że będę więcej pisała. 

Najlepsze książki 2024


Wiecie co... Jak zwykle marzec mam niesamowicie intensywny, niemalże co weekend coś się dzieje. Tym razem od początku roku ciągle coś się dzieje, gdzieś jeżdżę (byłam w tym roku w 6 województwach) i wzięłam na siebie nowe obowiązki. Do końca lutego musiałam dokończyć parę rzeczy, jeszcze dwie chciałabym skończyć pisać w marcu i inne, które muszę pisać na bieżąco. Liczę, że to już nie będzie takie zwariowane i łatwiej mi będzie pojawiać się tutaj częściej. I tym sposobem doszliśmy do połowy kwietnia, kiedy ja już serio mam nadzieję, że maj się zacznie i będzie mi lżej, ale mogę się łudzić. 

Początkowo chciałam, aby w tym wpisie było 10 książek, ale kiedy zaczęłam robić notatki, to doszło do mnie, że tak właściwie najmocniej polecam 7 książek, które naprawdę mocno zagościły w moim sercu (albo umyśle) i jednocześnie są rewelacyjnie napisane albo po prostu były dla mnie niesamowitym przeżyciem czytelniczym. 


1. Babel, czyli o konieczności przemocy Rebecca F. Kuang

Czytanie książek Rebecci F. Kuang to po prostu niesamowicie doświadczenie czytelnicze. Babel, czyli o konieczności przemocy był moim pierwszym spotkaniem z tą autorką i jednocześnie niesamowicie udanym. Sam styl pisania książki jest niesamowity, bardzo dopracowany. Od tej książki nie sposób było się oderwać. Opisy były bardzo obrazowe, obszerne, ale jednocześnie przyciągające. Moim zdaniem bardzo fajne były informacje związane z genezą słów oraz słowotwórstwem, które w tym świecie miały związek z magią. 
Magia tego świata jest ciekawa. Jest to prestiżowa, ale bardzo ciężka nauka, która poprawia komfort życia. Przede wszystkim tych, którzy są najbogatsi. W tej historii bardzo ważne jest tło polityczno-społeczne oraz historia świata. Widać, jak ważne społecznie wydarzenia pływają na życie ludzi, ale też na podejmowane przez nich decyzji i ich zachowanie.

2. Yellowface Rebecca F. Kuang

Najbardziej nietypowe doświadczenie czytelnicze w moim życiu. Nigdy, ale to naprawdę nigdy, nie czytałam książki, która wzbudzałaby we mnie tak ogromną frustrację, a jednocześnie byłaby tak rewelacyjna. Jest to ten rodzaj frustracji, który przyciąga człowieka do danej rzeczy. Niby się wkurzasz, ale nie możesz się oderwać, chcesz wiedzieć, co będzie dalej. I jest to w pełni zrozumiałe. Frustracja jest jak najbardziej uzasadniona - zachowanie głównej bohaterki bardzo ciężko jest popierać. Jej myślenie jest tak mi odległe, że czytanie tego było fascynujące. Przyciągało mnie do tej książki też to, że chciałam, aby główna bohaterka poniosła odpowiednie konsekwencje. Szczerze, nie wiem, czy mnie zakończenie satysfakcjonuje. Pewnie wolałabym, żeby było inne, ale byłoby zbyt idealnie. Jest ono mocne, ale myślę, że pasuje do tej historii.

3. Cmentarz osobliwości Paulina Hendel

Nie wiecie, jakim zaskoczeniem była dla mnie ta książka. Paulinę Hendel czytam w ślepo i jeszcze ani razu nie zawiodłam się na jej książce. Wiadomo, niektóre były zajebiste pod każdym względem, a inne nieco gorsze, ale chyba ani razu się na niej zawiodłam.
Tutaj opisy również są obrazowe, że brak mi słów. Moje wyobrażenia tych potworów pamiętam świetnie do tej pory i wracają do mnie, kiedy widzę, któregoś z nich. Przez tę historię po prostu się płynie.
W moich oczach największa zaleta tej książki to główny bohater, Maximus. Cwaniaczek z miasta, który nie jest lojalny wobec nikogo poza samym sobą. Jest na tyle zuchwały, że nawet odkrada kastę, w której mógłby zrobić "karierę". Schronienie odnajduje w Lawendowym Dworku, gdzie pełni funkcję zarządcy tamtejszego cmentarza osobliwości. Czytanie o tym, jak Maximus musiał się odnaleźć w roli zarządcy i jednocześnie wzbudzić zaufanie swoich pracowników, było bardzo przyjemne. W tej książce najbardziej kupił mnie jednak punkt kulminacyjny - śmieję się na samo jego wspomnienie. Było genialne. 

4. Poławiacz dusz Jonathan Stroud

Jestem w tej części niesamowicie zakochana. Bardzo mi się podoba rozwój relacji między Lockwoodem a Lucy. To jest tak niesamowicie urocze, jak oboje otwierają się na siebie i na swoje uczucia. Bardzo dobrze widać, jak dojrzali od pierwszego tomu.
Ogólnie, widać jak wszystko się rozwinęło w tej serii. Jako czytelnicy dowiadujemy się coraz więcej o zjawach i są coraz bliżej poznania genezy problemu. W tej części poznajemy lepiej funkcjonowanie dwóch największych agencji i Fittes i Rottwell, co pozwala zbliżyć się do odkrycia mrocznej tajemnicy. 
Gdybym mogła, to bym dała tej książki 11/10, bo była jeszcze lepsza niż poprzednia część. Nie mogę się doczekać aż przeczytam ostatnią część.

5. Dziewięcioro kłamców Maureen Johnson 

Kolejna książka, którą oceniłabym 11/10. Poprzednie części były genialne, ale jest jeszcze lepsza. Bardzo podoba mi się klimat - deszczowy, jesienny, angielski. Odrywamy się od Ameryki i wyruszamy do Londynu (i okolic!), aby spotkać się z chłopakiem Stevie. Ponownie to zbrodnia odnajduje dziewczynę, a ona nie może się jej oprzeć. Stevie w tej części zmaga się z wieloma problemami - wybór studiów, związek na odległość i po raz pierwszy widzi, jak jej problemy wpływają na relacje z innymi ludźmi. Jednocześnie nie cierpi na tym w żaden sposób wątek kryminalny. Zbrodnia jest ciekawa, ale jest naprawdę mało informacji o niej, dlatego też było odpowiednio dużo miejsca na śledztwo, ale też problemy w życiu osobistym Stevie. Sama zbrodnia nadaje świetnego klimatu - trochę w stylu Christie, bo mamy zamknięte grono podejrzanych, które coś ukrywa i ma ustaloną jedną wersję zdarzeń. Poszlak jak na lekarstwo i to naprawdę nie daje Stevie spokoju, co odbija się na jej relacjach. 

Najlepsze w tej historii jest zakończenie. Ono jest  z gatunku tych, po których żałujesz, że nie masz drugiego tomu pod ręką i musisz czekać, aż on się ukaże. Szok i niedowierzanie czuję do tej pory. 

6. Księga czarownic Deborah Harkness

Jeju... O tej historii nie mogę przestać myśleć i co jakiś czas sprawdzam, czy może nie pojawia się gdzieś w przyzwoitej cenie druga część tej serii. Kocham. 
To jest tak genialnie napisana fantastyka z wątkiem romantycznym, że nie jestem w stanie przywołać innej tak dobrej książki. Mamy tutaj świetnie opisany świat nadprzyrodzony - z jakimi istotami mamy do czynienia, jak wyglądają między nimi relacje oraz naprawdę szczegółowo opisany system magiczny. Co szczególnie wyróżnia tę książkę, to wątek problemów społecznych w tym magicznym świecie, skąd wynikają napięcia w relacjach pomiędzy różnymi gatunkami oraz jakie mogą wyjść konsekwencje. Sytuacja jest na tyle napięta, że bohaterowie muszą zrobić wszystko, aby nie doszło do wojny, ale ich związek temu nie pomaga.

Wątek romantyczny jest cudowny. Od jesieni nie przeczytałam nic, co by temu dorównało (a nawet mam wrażenie, że romanse zaczęły mnie nudzić). Jakkolwiek to zabrzmi (dla wielu pewnie nie zachęcająco), ale ta książka kojarzy mi się ze "Zmierzchem". Tylko to jest lepsza wersja "Zmierzchu" (o tym może kiedy indziej, bo mam gdzieś spisany schemat wpisu). Mamy tutaj wampira i kobietę. Dla niego jej krew jest wybitnie pociągająca. Ona akurat jest czarownicą, która zrezygnowała z używania swoich mocy i musi się ich uczyć od nowa. Zakazany związek, który poruszył cały ich świat i ściągnął na nich naprawdę ogromne niebezpieczeństwo. Do tego jeszcze piękny styl pisanie. Cudowna książka.

 

7. Kosiarze Neal Shutterman

Kosiarze to było dla mnie bardzo miłe zaskoczenie. Widziałam, że ta historia zbiera bardzo wysokie oceny i jest polecana przez osoby, które mogą nazwać moimi bookstagramowymi autorytetami. Nie spodziewałam się, że tak bardzo mnie ten świat pochłonie.

To kolejna z historii, w której doceniam świat. Świat, gdzie śmierć jest w pełni po kontrolą, ale jest grupa Kosiarzy, którzy działają na granicy prawa. Bardzo mi się podoba ten głębszy konflikt, który dotyczy całego społeczeństwa i próby rozwiązania tego problemu. Książka ma kilka zaskakujących zwrotów akcji i naprawdę widać tutaj pomysłowość autora, ale też duże zdolności, które pozwoliły odpowiednio wpleść je w historię. 





Gdy życie zmusi cię, abyś zwolniła...

Tydzień temu przemknęło mi przez głowę, aby zrobić wpis na bloga z cyklu "co u mnie", bo długo się nie odzywałam. Teraz po prostu muszę napisać gdzieś moje przemyślenia, gdzie czuję się w miarę swobodnie.  Chciałabym, aby po tych ostatnich dniach coś więcej zostało, żebym nie zapomniała. Myślałam, że "stop" był we wtorek, kiedy po półtora tygodnia ciągłego zasuwania, dopinania wszystkiego, co powinnam zrobić do końca tego tygodnia, padłam, jak tylko się ciemno zrobiło i nie miałam siły na nic. Prawdziwy "stop" to to, co się dzieje w mojej głowie od czwartku. Gdy mam energię, gdy żyję swoim życiem, gdy robię to, czego nie robiłam, ale jednocześnie myślę, rozmyślam i się zastanawiam nad wszystkim, nad światem, nad społeczeństwem życiem swoim i nie tylko. 

Nie straciłam nikogo bliskiego, ale do cholery jasnej stało się coś, co nie powinno się stać. Tak młode osoby nie powinny odchodzić, a tym bardziej nie w taki sposób. To pierwsza taka sytuacja, która dotyczy osoby, z którą miałam kontakt, kto był w moim otoczeniu. Mam spore doświadczenie w pogrzebach, ale jeszcze nigdy nie był to ktoś w moim wieku, ktoś tylko kilka lat młodszy ode mnie. Jak myślę o tym, to czuję się bezradna wobec świata i zła na świat, bo to nie tak powinno wyglądać. To nie tak powinno się potoczyć. 

To wszystko też sprawia, że się zastanawiam nad znaczeniem, nad wartością tego, co robimy, tego czym się zajmujemy, co jest naszym priorytetem i dlaczego. Praca ponad własne siły, aby udowodnić sobie czy komuś swoją wartość, nie ma tak naprawdę żadnej wartości. Póki człowiek żyje, to może robić na kimś wrażenie, ale to nigdy nie powinno służyć, aby pokazać swoją wartość. Bycie dumny ze swoich osiągnięć jest bardzo ważne, ale trzeba odczuwać tę dumę i jednocześnie wiedzieć, że czasem coś pójdzie gorzej, ale to normalne i nie świadczy w żaden sposób, że jest się bezwartościowym.
Sama jestem człowiekiem, który bierze na siebie dużo, ale ja to robię, bo po prostu lubię. Lubię zajęcia, które mam. Lubię sprawdzać swoje możliwości. Czy to, co robię mnie, męczy? Czy ta ilość bywa przytłaczająca? Czasem tak, czasem wieczorem po prostu padam na twarz i nie mam siły, ale mimo wszystko, lubię to, co robię. Lubię projekty, w które się angażuję. Niektóre rzeczy sprawiają po prostu mi przyjemność, a inne są ciekawym źródłem dodatkowego zarobku, a jeszcze inne robię za darmo, ale wniosą coś wartościowego. Jednak nie robię tego, aby podnieść swoją wartość, a po prostu, bo lubię. 

Naprawdę nie mam pojęcia, czy nie zapisałam za dużo. Z jednej strony chciałabym napisać jeszcze więcej, ale z drugiej tak naprawdę tragedii doświadczają najbliżsi. Nawet nie wiem, co napisać z myślą o nich... 

Zostawiam na koniec miejsca, gdzie możecie szukać pomocy, jeśli zmagacie się z kryzysem psychicznym. Początki wiosny to wbrew pozorom ciężki czas dla wielu ludzi, dlatego nie bójcie się zgłosić po pomoc. 
Zasługujesz, aby ktoś Ci pomógł i z pewnością jesteś wartościowy.

800 70 22 22
Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę, połączenie bezpłatne)
czat dostępny na: https://centrumwsparcia.pl

22 594 91 00
Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji
(czynny w każdą środę i czwartek od 17:00 do 19:00, koszt połączenia jak na numer stacjonarny wg taryfy operatora telefonicznego)

116 123
Całodobowy telefon zaufania dla osób dorosłych
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę, połączenie bezpłatne)
dla zainteresowanych czat dostępny na: https://116sos.pl

116 111
Całodobowy telefon zaufania dzieci i młodzieży
(całodobowo, 7 dni w tygodniu, połączenie bezpłatne)
dla zainteresowanych czat dostępny na: https://116111.pl/czatuj/

800 12 12 12
Całodobowy telefon zaufania Rzecznika Praw Dziecka
(całodobowo, 7 dni w tygodniu, połączenie bezpłatne)
czat dostępny na: https://www.czat.brpd.gov.pl

800 012 005
Telefon Pogadania
(codziennie od 11:00 do 20:00, połączenie bezpłatne)

 

Witaj, 2025! - czyli podsumowanie poprzedniego roku

Cześć!

Jakoś nie jestem w stanie zebrać na początku tego roku. Powinnam się w końcu nauczyć realistycznego rozkładania czasu i obowiązków, bo ewidentnie mi tego nie umiem i później się wściekam sama na siebie. Jak spojrzę na to racjonalnie to w sumie to ma sens, że ten wpis nie pojawił się przez dwa tygodnie, bo by było naprawdę intensywnie. Po Trzech Króli jechałam do Warszawy do lekarza, stamtąd prosto do Lublina, a następnego dnia na konferencję do Krakowa. Później wróciłam na uczelnię i pora się w końcu wziąć za robotę i zaliczyć ten semestr. W tym tygodniu napisałam jedno zaliczenie, a jeszcze trzy przede mną. Pociesza mnie, że luty będę mieć całkiem luźny. 

Jak wspominam 2024 rok?

Ten rok był dla mnie ogromnym wyzwaniem. Jest najlepsze słowo, jakie mi przychodzi na myśl, i myślę, że podołałam temu wyzwaniu. Nie jestem pewna, czy mogę powiedzieć, że podołałam mu w 100% - wiem, że są rzeczy, które mogłam zrobić lepiej, są rzeczy, które zaniedbałam. Jednocześnie wiem, czego to jest wynik, dlaczego tak się stało i że jedna osoba nie może robić wszystkiego. We mnie są po prostu dwa wilki. Jeden mi mówi, że dlaczego nie zadbałam o takie rzeczy, a drugi, że przecież robiłam, co mogłam i wybierałam to, co było dla mnie w tamtym momencie ważniejsze. 

Bardzo mocno wyszłam ze swojej strefy komfortu, dociągnęłam jedno wydarzenie i wyszło, mimo że za jego kulisami był bałagan, który dopiero co musiałam uporządkować. Okazało się, że w miarę dobrze radzę sobie z organizacją. Wydaje mi się, że z byciem liderem też, ale nie jestem tego taka pewna, bo oficjalnie nie miałam tej pozycji, mimo że przejęłam w praktyce przejęłam dowodzenie.

W kwietniu zapisałam się na stretching do Pauliny Jakubiuk, co okazało się dla mnie zbawieniem. W końcu zaczęłam regularnie ćwiczyć – w zależności od miesiąca to było raz do trzech razy w tygodniu. W większość i jednak to były jedne zajęcia tygodniowo. Byłam zapisana stretching całego ciała i ogromnie Wam polecam te zajęcia. Przebiegają w bardzo przyjemnej atmosferze, ale też ich efekty widzę w codziennym życiu. Nie bolą mnie tak plecy, kiedy mam okresy, że więcej siedzę. Zauważyłam też, że dużo łatwiej jest mi utrzymać prostą postawę ciała i znacznie mniej się garbię niż wcześniej. Od kwietnia poczyniłam naprawdę fajny progres, jeśli chodzi o moje rozciągnięcie i mobilność stawów (tu myślę szczególnie o biodrach). Jestem naprawdę ogromnie z tego zadowolona. 

Profil Pauliny


Bardzo się cieszę, że w tym roku udało mi się znaleźć czas dla bliskich. Nie tylko dla rodziny, ale też dla znajomych. Udało mi się spędzić czas z kumpelami, które mieszkają kilkaset kilometrów ode mnie. Mogłam pokazać im moją okolicę i po prostu spędzić razem czas. Jeśli chodzi o rodzinę to tak… Przeżyłam śląskie wesele! Pewnie jakoś bardziej unowocześnione i nie tak w 100% tradycyjne, ale jednak były pewne widoczne różnice. Jak normalnie o godzinie 17 to dopiero u mnie się wychodzi z kościoła po ślubie, to tam już jadłam tort. Naprawdę, wesele o 13 było dla mnie czymś dziwnym, ale podobało mi się takie rozwiązanie. To dużo bardziej pasuje do mojego trybu życiu.  Dla osób, które nie wiedzą, w mojej części Polski śluby zwykle są o 16-17, a tort je się przed oczepinami (albo po nich, różnie), ale na pewno nie bezpośrednio po obiedzie.

Znalazłam też nowe zainteresowanie, jakim jest robienie świeczek sojowych. Szczególnie spodobało mi się robienie boxów świeczkowych, co staram się robić. Robię je głównie na prezent lub jak ktoś mnie poprosi, ale samo to jest dla mnie bardzo fajnym zajęciem. Szkoda tylko, że nie zawsze mam na to tyle czasu, ile bym chciała, aby się temu poświęcić.

Jak poszła mi realizacja moich celi?

Jakoś nie byłam w tym roku przygotowana do podsumowania (ani też do spisywania nowych celów na kolejny rok). Dopiero wczoraj znalazłam, gdzie spisałam te moje cele. Na blogu opublikowałam 7 celów z 11, które przed sobą postawiłam.

1. Przeczytać 100 książek — przeczytałam 90 książek, co uważam za naprawdę dobry wynik, skoro jak przewidziałam ten rok był zwariowany. Były miesiące, gdzie czytałam po 2-3 książki, ale były też dni,  gdzie leciała książka za książką. Z pewnością nie miałabym takie styczności z literaturą, gdyby nie audiobooki.

2. Przesłuchać 24 audiobooki — spełniłam z nawiązką! 35,5 audiobooka przesłuchanego + jeden zaczęły.  

3. Mieć mniej niż 5 nieprzeczytanych książek na półce — mam 18, ale za to jestem bogatsza o świadomość, kiedy kupuję książki. Było dobrze do końca roku, kiedy to zaczęłam mieć gorszy humor, mniej czasu na zainteresowania i łatwiej ulegałam okazjom. W ten sposób odkupiłam od kumpeli 3 książki, na empiku na promocji 2 książki, a na vinted 2. Do tego doszły 2, które dostałam w prezencie. 

4. Kupić maksymalnie 20 książek — Kupiłam 15 książek, 3 dostałam w prezencie i 3 miałam ze współpracy.

5. Obejrzeć 24 filmy — na pewno zaczęłam oglądać więcej filmów, ale nie prowadziłam dokładnych list. Chyba nawet to osiągnęłam, bo filmy oglądałam seriami, więc chyba się nazbierało.

6. Odwiedzić 3 nowe miejsca — musiałam się głębiej zastanowić, ale się udało. Byłam w Muzeum Czartoryskich w Krakowie, zwiedziłam Sandomierzu wąwóz oraz przeszłam Podziemną Trasę Turystyczną, zobaczyłam Pałac Krasińskich w Warszawie, byłam na Mazurach (i to 2 razy!). Trochę do nowych miejsc było i jestem z tego zadowolona.

7. Dwa spacery z aparatem — spacery były, zdjęcia były, ale aparatu nie było. Zdjęcia robiłam telefonem. Nie do końca o to mi chodziło. Chyba to wynik tego, że musiałabym od nowa się nauczyć obsługi mojego aparatu, a gdzieś w głowie mam myśli, że jakbym kupiła sobie nowy aparat, to bym go używała (chciałabym w to wierzyć).

Jeśli chodzi o cele, którymi się z Wami nie dzieliłam, to udało mi się je zrealizować. Pierwszym z nich było spotykać się znajomymi. Drugim wziąć udział w 4 konferencjach (wzięłam w 6). Również wzięłam udział w konkursie na pracę licencjacką (cel to było zgłosić się, ale nie nastawiałam się na wygraną, bo zbyt nie przewidywalne). Ostatnim cele było zrobienie zdjęć każdej porze roku, co też mi się udało.

Moja działalność na blogu

Jeśli chodzi o moją działalność na blogu - to był najgorszy rok od 2017 roku. Podobnie jak wtedy zniknęłam na 3 miesiące, ale tym razem w środku roku, a nie na sam koniec. 

Napisałam 21 wpisów na blogu, z czego 4 przez pierwszą połowę roku. Od połowy sierpnia do końca października udało mi się regularnie wstawiać wpisy. Później regularność się zesrała i wyszły 2 wpisy w miesiącu zamiast "co tydzień w sobotę (z lekkimi obsuwkami)". 

Z miłych zaskoczeń - posty, które pisałam na jesieni naprawdę miały dobry odbiór. Szczególnie pozytywnie odebrano jesienne w obiektywie, XV kwartalnik oraz Q&A. Bardzo fajnie mi się też pisało o moich poszukiwaniach przodków. Udało mi się naprawdę sporo w tym temacie zdziałać, z czego jestem ogromnie zadowolona.

Jak czytałam?

Jak już wiecie przeczytałam 90 książek, z czego 34 książek to były reready. Jestem z tego bardzo zadowolona. Był czas, gdzie czytałam nowości, ale właśnie najbardziej cieszy się mnie, że znalazłam czas na moje ulubione książki.

W tym roku dominowały u mnie audiobooki – 35,5 przesłuchanych i kończąc rok byłam w połowie jednego audiobooka. Jako e-booki przeczytałam 28 książek, a w papierze 26,5. Jeśli jakiejś książki na zmianę słuchałam i czytałam, to oznaczam jak pół audiobooka i pół książki papierowej lub e-booka. To samo, gdy książkę czytam w papierze i przechodzę po pewnym czasie na e-booka albo odwrotnie.

Najlepsza książka 

O najlepszych książkach tego jeszcze u mnie przeczytacie, ale tutaj chciałabym wyróżnić jedną książkę – Księgę czarownic. Jak ja to pokochałam, to sobie nie wyobrażacie. Relacja bohaterów jest tak pięknie opisana, że zapierało mi dech w piersiach. Do tego motyw zakazanej miłości, grożącej śmierci oraz tajemnic – od tych rodzinnych, po tajemnice, które skrywano przez wiele wieków. Uwielbiam po prostu i nie mogę się doczekać tego, co dalej się wydarzy.

Najgorsza książka

W tym roku nie mogłam sobie odpuścić tej części. Absolutnie najgorszą książkę tego roku są Barbarzyńcy z lodowej planety. Jedna rzecz w tej książce mnie boli, a druga ją skreśla zupełnie. Boli mnie to, że można by było to napisać odrobinę ciekawiej, gdyby autorka się zastanowiła lepiej nad całym światem i przedstawiła go bardziej szczegółowo. Wtedy byłoby choć trochę ciekawsze. Najmocniej odrzuca mnie od tej książki nie to, że mamy związek między kobietą a kosmita, a to, że ten kosmita jest mentalnie na poziomie kilkuletniego dziecka. Jego wypowiedzi brzmiały, jak u kilkulatka. Naprawdę jest odrzucające do czytania. 

Najlepszy film

Ciężko mi wybrać najlepszy film ubiegłego roku. Serio, chyba jedyny film, co tak na 100% mi się podobał, nie mam do czego się przyczepić i wiem, że będę wracała Epoka lodowcowa 5: Mocne uderzenie. Sama byłam w szoku, że tak dobrze się bawiłam, oglądając tę część. Bardzo fajnie utrzymała poziom całej serii, a chyba nawet była lepsza niż poprzednia część. Maniek, który nie mógł się pogodzić z tym, że jego córka dorasta, to coś cudownego! 

Najlepszy serial 

Niewiele nowych seriali obejrzałam przez ten rok. Najbardziej spodobał mi się Poradnik po zbrodni wg grzecznej dziewczynki. Ten serial ma w sobie wszystko, co lubię - nastolatka, która chce rozwiązać zagadkę zbrodni. Szkoda, że jest taki krótki. Jedna rzecz była dla mnie niejasna, ale minął już prawie miesiąc odkąd to obejrzałam i szczerze - to nie ma znaczenia. To, co mi się podoba, to zakończenie - jest naprawdę nieoczywiste.  

Najlepsze zdjęcia

W tym wpisie przewijają się moje najlepsze zdjęcia, ale zdecydowanie moje ulubione to te, które zrobiłam na spacerze z moim psem. Udało mi się uchwycić złotą polską jesień i to jeszcze w mojej miejscowości! Nie wiecie od ilu lat o tym marzyłam. 

W obiektywnie #16 - złota polska jesień 

Cele na 2024 rok

1. Przeczytać 100 książek — do trzech razy sztuka. Ogólnie ostatni raz ustalam sobie cel, bo już mnie to tak nie jara, jak wtedy kiedy byłam młodsza, ale z drugiej strony przyda mi się odrobina motywacji zewnętrznej. 

2. Zejść poniżej 5 nieprzeczytanych książek na półkach - już naprawdę myślę, że to mi się uda, bo książki, które mi zostały, naprawdę mnie ciekawią. Pomysły i sposoby, które miałam w ubiegłym roku sprawdziły się, ale mi to bardziej czytałam książki, które kupowałam na bieżąco. 18 książek to niby 1,5 książki na miesiąc, ale najgorzej jest zacząć coś, co czasu stoi na półce i ma się do tego pewne oczekiwania. 

3. Odwiedzić 3 miasta, w których nie byłam - jedno już za mną i zaliczyłam po nim krótki spacer. Jedno mam w planach i zobaczymy, gdzie mnie jeszcze wywieje. 

4. 40 wpisów na bloga w ciągu  — chciałabym dojść do pisania jednego wpisu na tydzień, ale myślę, że ten rok to jeszcze nie jest odpowiedni moment na to. 

5. Kupić maksymalnie 20 książek - cel, który zamierzam utrzymać.

6. Obejrzeć 36 filmów - stawiam sobie poprzeczkę nieco wyżej. 

7. Pójść do kina 4 razy - tutaj rzecz, do której chciałabym powrócić, a na którą nie mam czasu.

8. Robić 4 razy w roku zdjęcia, aby monitorować moje postępy w rozciąganiu się.


VINTED








Kwartalnik XVI - złośliwość rzeczy martwych

Hejo!

Zaczynamy cykl podsumowań. Na pierwszy ogień podsumowanie kwartału, czyli co się działo u mnie przez te 3 miesiące. Co ciekawego przeczytałam, co oglądałam i inne fajne rzeczy. 

Co u mnie?

Październik i początek listopada był naprawdę spoko. Bez pośpiechu, miałam czas na wszystko, co chciałam. Łatwo było mi połączyć uczelnię, bloga i resztę mojego życia, a potem zepsuł mi się laptop i jakoś wszystko mi się nawarstwiło. Do świąt miałam naprawdę spory zapierdziel, a później w trakcie przerwy trudno było mi się zebrać. Byłam po prostu poza czasem. I tak właściwie to się nic ciekawego nie działo — uczelnia, nie za wiele wyjść ze znajomymi, a jak były to na jedzenie. Jesień jakoś mi nie sprzyjała. Za to udało mi się całkiem sporo chodzić na spacery, z czego jestem zadowolona.


Książkowo było bardzo stabilnie. Przeczytałam 23 książki i mniej więcej po równo, bo po 7-8 książek miesięcznie. Powróciłam do poznawania nowych książek i większość z nich naprawdę mi się podobała. Mało było słabych książek - tylko tak właściwie jedna, a reszta była naprawdę spoko. Odkryłam dwie serie, w których jestem bezwzględnie zakochana.

Jakie książki polecam?

1. Księga Czarownic Deborah Harkness - jakie to było genialne! Matko! Przepięknie napisana książka. Co prawda długo ją czytałam, bo potrzebowałam do niej mieć w miarę wolną głową, ale przeżycie niesamowite. To taka książka, którą odczuwałam całą sobą i była po prostu zachwycona. 10/10

2. Zaraza Laura Thalass - powiem tak... Przepadłam. Może nie zamieszkało w moich sercu, ale też byłam zachwycona. Bardzo ciekawy pomysł, charyzmatyczne postaci i dopracowany wątek miłosny. 9/10

3. The naturals Jennifer Lynn Barnes - przeczytałam 3 tomy tej serii i po prostu zachwyt! Na tyle mi się podobało, że za dostęp do trzeciej części zapłaciłam, bo było w katalogu klubowym Legimi. Super pomysł, fajna fabuła i ciekawe przypadki spraw kryminalnych. 8,5/10

Czego nie polecam?

Krew, która nas dzieli Edyta Prusinowska — książka płytka, nieciekawa i po prostu niedopracowana. Irytuje się na myśl o niej do tej pory. 2/10


Oglądałam nieco więcej filmów niż poprzednich miesiącach, ale większości z nich nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Zapamiętałam tylko kilka, bo straciłam motywację do zapisania obejrzanych filmów po tym jak straciłam dane z laptopa. Filmy głównie oglądałam w grudniu — były 3 części Kevina, był stary Grinch, ale też jakieś nowości. 

Co polecam?
Nic na siłę — całkiem fajna polska komedia. Dobrze się bawiłam i nie czułam ciar żenady. Ciekawie mi się ogląda taką swojską wizję wsi, kiedy moja wieś tak nie wygląda. 
Spadektutaj ogólnie polecam, ale trochę jest mi szkoda tego filmu. Wydaje mi się, że gdyby położyć większy nacisk na zagadki i na tajemnice niż na komedię, to mógłby być jeszcze lepszy. 


Wróciłam do oglądania seriali! Nie tylko ponownie oglądałam ulubione seriale, ale obejrzałam też nowe ich nowe sezony. 

Co polecam?

Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki — bardzo fajny serial, ale szkoda, że jest taki krótki. Z drugiej strony nie wiem, co można by było w nim rozbudować. Bardzo lubię, jak nastolatki w serialach rozwiązują zagadki. 
Tajny informator — aktorzy z Brooklyn 99 i The Good Place w jednym miejscu. Po prostu czego chcieć więcej? Ciekawy pomysł, genialne wykonanie i fajne poczucie humoru. Bardzo mi się podoba!
Gang zielonej rękawiczki sezon 2 - tutaj nie było tak brawurowo jak w pierwszym sezonie, ale bardzo mi się podoba zakończenie. Aktywizacja seniorów, bohaterki zaczynają układać sobie życie tak, jak chcą.

Nie wiem co myśleć

Umbrella Academy sezon 4 - finał serialu i byłam zadowolona przez 5 odcinków. Ostatni mnie w żaden sposób nie zadowolił. Do tego jeszcze wprowadzenie pewnego wątku, który był... Zbędny. Rozumiem, że mógł być logiczny, ale był po prostu zbędny. Nic, absolutnie nic nie wniósł do fabuły.

Napisania pierwszego podrozdziału magisterki! Problem jest taki, że napisałam to i później nie napisałam nic więcej. Chciałabym teorię skończyć do końca stycznia, ale nie wiem, jak mi się to uda. Oby wyszło. 
Jestem też zadowolona z tego, że przez październik pisałam naprawdę regularnie na bloga. Później to się zepsuło, ale łącznie trwało 3 miesiące, więc myślę, że uda mi się bez problemu do tego wrócić. 

Po prostu wyjątkowa książka - "Przekleństwo zapomnienia" Katherine Arden

 Hejo!
Spotkałam się ostatnio ze stwierdzeniem, że czas między świętami a sylwestrem jest poza czasem i się z nim naprawdę zgadzam. Jestem ostatnio naprawdę rozmemłana, czas leci, ja ciągle coś robię, ale jakoś efektów nie widać. No dobra, przegięłam. Przejrzałam ciuchy, część pójdzie do kontenera i trochę wrzuciłam na vinted, więc myślę, że już naprawdę się odgracę. Za niedługo zajmę się podsumowaniami. Będzie Kwartalnik, podsumowanie roku i najlepsze książki. Chciałabym się z tym wyrobić do połowy stycznia, ale szczerze nie wiem, jak to wyjdzie. Z tą recenzją zeszło mi się dużo więcej niż zamierzałam, ale ta książka jest po prostu wyjątkowa.

[Recenzja we współpracy z wydawnictwem Muza]

Laura dostaje przesyłkę z rzeczami brata, Freddiego, który zaginął na froncie i został uznany za zmarłego. Dziewczyna wraca do pracy sanitariuszki na froncie, aby móc się dowiedzieć, co się stało z jej bratem. Dostaje dziwne znaki, że jej brat może żyć, ale nie jest w stanie w to uwierzyć. Jej poszukiwania nie są łatwe — przede wszystkim musi być na froncie, ale mimo to nie przestaje. Dowiaduje się tam o tajemniczym skrzypku, który przeraża żołnierzy. Można raz do niego trafić, spędzić wieczór i nigdy więcej go nie znaleźć lub zostać z nim na zawsze...

Przekleństwo zapomnienia to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katherine Arden. Książki (Trylogia zimowej nocy) tej autorki gdzieś mi się przewijały, widziałam, że były polecane i potencjalnie miałam je gdzieś na odległych pozycjach listy książek do przeczytania, bo mogłyby mi się spodobać. Na przeczytanie tej książki zdecydowałam  się ze względu na ciekawe połączenie I Wojny Światowej oraz nadprzyrodzonej mocy. I Wojna Światowa to okres historii, o którym coś tam wiem, ale moja wiedza dotyczy głównie tego, co się działo w mojej okolicy. Znam więc  szczegółów i jakieś ogólne informacje niż te, które naprawdę są istotne. Nie kojarzę też czy czytałam jakąś książkę, której akcja mieściłaby się właśnie w tych czasach, a tym bardziej miała miejsce bezpośrednio na froncie.


Zaskoczenie

Największym zaskoczeniem w tej książce było dla mnie to, że w historii mamy dwa punkty widzenia — Laury oraz Freddiego. Od początku widzimy, co się działo z Freddiem. Wiemy, z czym się zmagał, jakie emocje mu towarzyszyły i dlaczego podejmował takie, a inne decyzje i gdzie go doprowadziły. Wiemy więcej niż jego siostra, którą również obserwujemy i widzimy, z czym się zmaga.
Dla Laury był ostatnim członkiem rodziny. Liczyła, że wojna się skończy i będą razem. Dopiero co straciła rodziców, o czym jej brat nie wiedział. Co z tego, że została odznaczona za zasługi, jak nikt jej nie został? Dla swojego spokoju musi się dowiedzieć, co się stało z jej bratem.
Byłam niesamowicie zaskoczona, że w tej książce jest naprawdę mocny punkt kulminacyjny, w którym duże znaczenie ma postać, po której bym się tego nie spodziewała. Jest ono jednocześnie bardzo sensowne i znajduje poparcie w fabule, więc jest ogromna zaleta tej książki. Myślę, że, czytając to drugi raz, można znaleźć jakieś wskazówki na to, co się stanie. Część rozwiązania jest do przewidzenia, ale z pewnością nie w pełni.

Świat

Widać też autorka naprawdę się postarała i zrobiła research, aby to wszystko jak najdokładniej opisać. Opisy walk i broni są dokładne i bardzo obrazowe. Jednocześnie widać kontrast między zaawansowaniem militariów a zaawansowaniem medycyny. Do specyficznego klimatu przyczynia się również ta nadnaturalna moc, o której czytelnik chce się więcej dowiedzieć, ale nikt nic konkretnego nie wie i trzeba czekać, aż to się samo wyjaśni. Wyjaśnienie tak jak ten wątek jest bardzo subtelne, ale satysfakcjonujące. Jakoś wydawało mi się, że ta nadprzyrodzona moc będzie miała formę jakiejś magii. Nie jest to z pewnością typowa magia, ale jakaś jej bardzo subtelna forma. Nadnaturalna moc z pewnością i jej działanie jest bardzo wyraźne. 

Zaciekawienie

Przekleństwo zapomnienia jest jedną z tych książek, których nie da rady pochłonąć na raz. Ona wymusza przemyślenia, wymusza spokojne czytanie. W moim przypadku to też książka, której nie byłam w stanie czytać zawsze. Czytałam tylko, gdy miałam luźniejszą głowę (a takich momentów było mało w ostatnim czasie). Sama też chciałam poświęcić tej książce maksimum mojej uwagi, bez żadnego rozpraszacza w postaci ciążących mi obowiązków. 
Główna emocja, która mi towarzyszyła to zaciekawienie — w końcu czytałam o czymś, o czymś właściwie nie mam pojęcia. Wątek Freddiego jest nieprzewidywalny — nigdy nie wiadomo, co się za chwilę stanie, a później, gdy już co nieco wiadomo, to nie wiadomo, jak można go uratować i jaka będzie cena. Jednak zaciekawienie to nie jest jedyna emocja, ale ta, która pierwsza mi przychodzi na myśl, gdy mówię o tej książce. 

Emocje

Inne emocje są cięższe, trudniejsze do określenia, ale też jest ich dużo. Opisy pól bitewnych, strategii wojennych oczami tych, którzy muszą walczyć, są przerażające. Nie jest to przerażenie, jakiego pożądamy, gdy mamy do czynienia z horrorem albo thrillerem, ale takie znaczne głębsze. Takie, które porusza Ciebie całego i na pewno zostaje z Tobą. Naprawdę, jest mi to trudno opisać. Wyraźnie też tutaj czuć cierpienie bohaterów. Ich rozterki, ich ból. 

Bohaterowie

Bohaterowie są po prostu prawdziwi. Jestem w stanie sobie naprawdę wyobrazić, że Laura istniała i była zdeterminowana, aby dowiedzieć się, co się stało z jej bratem. Jestem pewna, że Freddie mógł istnieć i gdyby w rzeczywistości Falland istniał, to wielu żołnierzy skorzystałoby z jego "usług". 
Bardzo mi się podobało w Laurze, że myśli tak chłodno i racjonalnie. Jednocześnie Pim, która pierwszy raz trafiła do szpitala polowego, była dla niej ciekawym kontrastem. Pim została sama na świecie — straciła syna i męża. Zależało jej, aby dowiedzieć się, jak syn zginął. Czuć było rozpacz tej postaci, to że nie mogła się pogodzić z tym, co się stało i to jak bardzo było dla niej kuszące wszystko, co oferował Falland. 
Falland to postać naprawdę wyjątkowa. Ciężko powiedzieć, kim on jest naprawdę. Widać głównie jego działanie, które jest w pewien sposób okrutne, a przynajmniej w tym przypadku jest okrutne. Poznajemy jego rozumowanie, możemy zrozumieć jego motywy, a mimo to nie dostajemy odpowiedzi, kim jest. 

Ciężko mi pisać o tej książce. Jest trudna, jest ciekawa, jest niesamowita. Jest inna niż wszystkie. Polecam ogromnie.



Christmas TAG




Hejo!

Ktoś napisał mi niedawno w komentarzu, że tęskni za TAGami, co przypomniało mi, że miałam gdzieś zapisany jakiś świąteczny TAG. Jednak zanim przejdę do pytań, to dwie rzeczy. 
Najpierw chciałabym życzyć Wam spokojnych i wesołych świąt, dużego uśmiechu i po prostu przyjemnie spędzonego czasu. No i odpoczynku. 
Druga rzecz, czyli dlaczego mnie nie było, skoro miało być tak dobrze. Brak laptopa przez tych kilkanaście dni naprawdę zaburzył mi organizację całego listopada i połowy grudnia. Część rzeczy musiałam odtworzyć, a część wolałam od początku robić na moim laptopie, który jest w pełni sprawny i nie ma żadnych dziwnych humorów. Zaczęły mi się też zaliczenia, czyli znowu musiałam na co innego skierować uwagę. Do tego musiałam się przygotować na dwie konferencje. Tym sposobem - nie miałam czasu i energii, aby pisać cokolwiek na bloga

Czy odliczasz dni do Świąt?
Ogólnie odliczam, ale w tym roku jakoś nie robiłam tego w pełni świadomie. Miałam głowę zajętą czymś innym. Kalendarze adwentowe mam - jeden z czekoladkami, a drugi od przyjaciółki w ramach prezentu.

Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
Największe przygotowania to zaczynają się jakoś na tydzień przed — strojenie domu, ubieranie choinki i gotowanie rozłożone na kilka dni. Za to prezenty staram się kupować od listopada. Nie znoszę być nieprzygotowana z tym, a przed samymi świętami dokupuję słodycze, jakieś drobiazgi z Rossmana. Druga kwestia to po prostu wiele rzeczy jest tańszych — szczególnie jakieś zabawki dla dzieciaków (no dobra, ja to tylko jednemu dzieciaczkowi kupuję, ale na równi z rodzicami biorę udział w wybieraniu prezentów dla reszty mojego rodzeństwa ciotecznego. 


Co lubisz robić podczas przerwy świątecznej?
Wszystko to, na co nie mam czasu w roku akademickim i co zaniedbuję. Czyli więcej czytam, więcej piszę na bloga. Jest to też czas, w którym zabieram się za wszystkie podsumowania. 
W tym roku będzie nieco inaczej, bo muszę zrobić jeden poster na konferencję, będę chciała popisać trochę magisterki (tzn. skończyć teorię), ale ważniejsze będzie dla mnie, aby się przygotować do dwóch zaliczeń. Planuję, aby ten rok zakończyć maratonem czytelniczym, więc jeśli chcecie dołączyć, to sprawdzajcie moje IG @myslizglowywylatujace.

Co wolisz Wigilię czy pierwszy dzień Świąt?
Ciężko mi wybierać, bo co roku nieco inaczej wyglądają u mnie święta i Wigilia. Wigilia ma swój klimat, taki nieco bardziej uroczysty, ale nie lubię niektórych tradycji (tu myślę o 12 daniach i próbowaniu każdego). Święta są często luźniejsze, mniej jest siedzenia przy stole.   

Wypatrujesz pierwszej gwiazdki?
Już nie. Jak byłam młodsza, to wypatrywałam, ale teraz zaczynamy wigilię o konkretnej godzinie, bo później jeszcze jedziemy na jedną albo i dwie Wigilie. 

Chodzisz co roku na pasterkę?
Nigdy nie byłam. Zawsze byłam zbyt zmęczona i usypiałam.

Ulubiony świąteczny film?
Rudolf Czerwononosy Renifer! Kto nie widział, niech w tym roku nadrobi! 

Otwierasz prezenty w Wigilię czy w świąteczny poranek?
Dawniej w wigilijny poranek 😅 Nie byłam cierpliwym dzieckiem, ale teraz w domu w trakcie kolacji wigilijnej, a z rodziną jak się spotkami.

Ubierasz się odświętnie czy spędzasz święta w pidżamie?
Raczej ubieram się nieco ładniej, czyli spódnica albo sukienka. Chyba że wiem, że nigdzie nie jedziemy, to w tym roku spędzę czas w mojej grinchowej piżamce.

Jak wygląda Twój pokój podczas okresu świątecznego?
Tak jak przez cały rok, może jest nieco większy porządek. Lampek nie ściągam, a choinki nawet małej nie mam.

Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
Więcej jeździmy w gości, niż w domu jesteśmy, ale wieczory w domu spędzamy, testując nowe planszówki.

Czy masz jakieś wesołe wspomnienie świąteczne?
W sumie mam mało niewesołych, ale jak zawsze — nie wiem, które z wesołych przywołać lub uważam to za zbyt prywatne, aby się dzielić.

Co najbardziej lubisz w Świętach Bożego Narodzenia?
Spokój i atmosferę. Fakt, że człowiek trochę spowalnia. I nielimitowane ilości ryby.

Czego nie lubisz w Świętach?
Tradycji 12 dań wigilijnych i próbowania każdego z nich. Ogólnie większości wigilijnych potraw, bo mi nie smakują. Żyję tylko na rybach, co w sumie mi nie przeszkadza, ale na trzeciej wigilii robi się już monotonne. 

Masz jakieś świąteczne tradycje?
Chowanie łuski z karpia do portfela na pieniądze i dawanie prezentów rodzeństwu świątecznemu jakoś sie przebierając - kigurumi, a w tym roku grinchowa piżama. :D


Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
Taką jak w tamtym — sztuczną, z białymi igiełkami.

Jaki kolor lampek choinkowych lubisz?
Na choince zawsze mam kolorowe i nie wyobrażam sobie innych. W pokoju mam ciepłe białe i chłodne białe.

Wolisz dawać czy dostawać prezenty?
Oba lubię, ale chyba nieco bardziej wolę dawać. Lubię ten proces szukania i kupowania rzeczy dla kogoś.

Jeśli w tym roku mogłabyś dać prezent tylko jednej osobie, to kto by to był?
Mój chłopak. 

Jaki jest najfajniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałaś?
Ciężkie pytanie... Wiadomo, że to zależy od etapu życia, w którym byłam. W ostatnich latach najlepszy prezent to było pióro. Gra To ja go tnę była super. 

Co chciałabyś zobaczyć w tym roku pod choinką?
Raczej otwarcie mówię, co bym chciała dostać i na każdy prezent czekam bardzo. Także w tym roku czeka na mnie butelka termiczna, album na zdjęcia i  książka, ale czyta to ta, która chciałam czy inna to nie wiem. :D

Lubisz pakować prezenty?
Nie bardzo. Jestem człowiekiem, który nie nauczył jeszcze poprawne obsługi nożyczek i równego cięcia papieru. 

Posiadasz kalendarz adwentowy?
Tak. Miałam dwa. :D

Czy kiedykolwiek zbudowałaś dom z piernika?
Nie, nigdy.

Gdybyś mogła sobie wybrać, gdzie spędziłabyś Święta?
W jakimś miejscu pełnym śniegu. Ostatnio mam taki przesyt ludźmi, że chętnie bym się zamknęła w chatce w górach, ale to może po świętach niż w same święta.

Jakieś świąteczne życzenie?
Rozumu, aby się nie pchać w milion spraw do załatwienia.

Jakiej potrawy nie powinno zabraknąć na wigilijnym stole?
Ryby. 

Jaki jest Twój ulubiony zimowy produkt do ust?
Aktualnie hitem jest dla mnie lanolina z Ziai i głównie jej używam.

Ulubiony bożonarodzeniowy zapach?
Hmm... Ja ogólnie lubię korzenne zapachy, więc cynamon, goździki i do tego nuta pomarańczy mi pasuje. Piernik też jest spoko. Zapach smażonych jabłek z cynamonem mnie natomiast odrzuca. W tym roku akurat mam dość świątecznych zapachów, bo robiłam świeczki.


Na koniec chciałabym Wam przypomnieć, że możecie na mnie głosować w rankingu OpowiemCi. 

W obiektywie #16 - złota polska jesień

 Strzeliłam focha. 

Zdechł mi laptop. Znowu. Kupowałam w czerwcu nowy sprzęt i mi padł. Na szczęście mogłam odesłać na gwarancję i już jest naprawiony. Co mnie pociesza, że miałam pracę licencjacką już przesłaną do promotorki oraz nie miałam zbyt wielu nowych danych na tym laptopie. Kopię danych mam jeszcze ze starego, część rzeczy mam w chmurze, część w canvie. Jest jedna rzecz, której nie mogę w pełni odzyskać, ale elementy do niej mam właśnie w canvie. Najbardziej jest mi szkoda części materiałów, które zbierałam do magisterki, ale większość miałam zgranych na pendrivie, część wrzuciłam do Notebook LM, a inne mogę znowu pobrać, bo już z nich skorzystałam.  Myślę, że wtorek już do mnie wróci i będą mogła znowu pracować na swoim sprzęcie (tzn. korzystałam przez ten tydzień ze starego laptopa, ale już się od niego odzwyczaiłam i też z nim jest ryzyko, jeśli chodzi o działanie), ale tamten weekend uznałam, że już się do niego nie dotykam więcej niż powinnam. 

Po raz pierwszy w życiu udało mi się wyjść na spacer i uchwycić złotą polską jesień w tym miejscu. Wyszło piękniej niż się spodziewałam.
















Niestrasznie i nieoczywiste ghoststory - "Tu spoczywa mściwa suka" Codie Crowley

Hejka!

Jeju... Jak ten czas leci. Weekend świąteczny był bardziej zapełniony, niż się spodziewałam, więc znowu mam opóźnienie z dodaniem wpisu. Mam nadzieje, że kolejny weekend będę mieć spokojniejszy i siądę w końcu do bloga, bo mam trochę wpisów pozaczynanych i warto by było je przejrzeć. Chciałabym zrealizować te pomysły, bo wydają mi się naprawdę fajne. Część pewnie będę musiała przerzucić na kolejny rok. 

Dzisiaj przychodzę recenzją książki, której naprawdę mnie zaciekawiła i o której pewnie nigdy bym nie usłyszała, gdyby nie mail od wydawnictwa. 

[Materiał reklamowy — współpraca z wydawnictwem You&YA]



Annabel Lane żyje w małym mieście, w patologicznym domu. Matka się nią nie interesuje, Annie została sama ze swoim młodszym rodzeństwem. Jej chłopak ją zdradza, ale ją coś do niego ciągnie. Jedyna dobra rzecz w jej życiu to przyjaźń z Maurą, której ojciec jest również ojcem dla Annie. Jej życie jakoś się toczy — szkoła, problemy,  imprezy, spotkania z przyjaciółką, koncerty byłego chłopaka i tak aż do śmierci. Annie umiera. Zostaje zamordowana, jej przyjaciółka znika. Dziewczyna musi sama poznać prawdę, co z jej nie będzie proste. Oczywiście nie spocznie na samej prawdzie i będzie też zemsta.

Wiecie co... Nie jestem w stanie odpowiedni oddać tej książki słowami, jeśli chodzi o opis. To, co wyżej napisałam to właściwie niezbędne minimum, którego dowiadujemy się w ciągu pierwszych 50 stron. Mam wrażenie, że jest to takie suche i nijakie, a z pewnością ta książka taka nie jest. Jest niesamowita po prostu. Ciekawy pomysł na fabułę, świetne zwroty akcji i niesamowity klimat.

Nieoczywiste ghoststory 

Od pierwszych stron książkę czyta się naprawdę dobrze. Nie do końca wiadomo, o co chodzi. Główna bohaterka budzi się i gdzieś trafia. Nie wie, co się stało. Czytelnik  po opisie z tyłu ma świadomość, że ona nie żyje. Tylko czy aby na pewno? 

Dlatego tak dobrze mi pasuje tutaj słowo "nieoczywista". Bo niby wiem, że Annie powinna nie żyć, ale ten styl pisania sprawia, że mam wątpliwości. Nieoczywistość dotyczy tutaj całej narracji. Tworzy cały klimat książki, sprawia, że czytelnik bardziej się angażuje, więcej myśli o tej książce i tym, co się dzieje. Dla mnie książka była intrygująca od pierwszych stron. Bohaterka ma być martwa, ale chyba sama o tym nie wie. A może jeszcze nie umarła? Tyle pytań i sposób, aby poznać odpowiedź, jest tylko jeden. 
Nie do końca można określić, czym tak właściwie jest teraz Annie. Nie jest duchem, ale przecież umarła. Może zachowywać się jak człowiek, ale są pewne zasady, które ją ograniczają i musi się ich trzymać, aby nie zniknąć. 

Bohaterowie — chyba nie wyszło tak, jak autorka chciała

Przejdźmy teraz do głównej wady tej całej nieoczywistości — można było lepiej opisać bohaterów i ich relacje. Same kreacje bohaterów są mało rozbudowane i brakuje im ich historii. Szczególnie to odczuwam przy Annie i Samie. 

Annie ma być postacią, którą trudno jest polubić. Przynajmniej takie było założenie i tak traktowali ją inni bohaterowie. Miała sprawiać kłopoty, prowokować bójki, być po prostu suką, ale nie tego nie zobaczyłam. Widziałam, że jest pyskata i używa wulgaryzmów, ale jest też się troskliwą przyjaciółką i nastolatką, na którą spadło więcej niż powinno.  Annie ucieka od swoich problemów, samej sprawiając przez to problemy. Bardzo mocno czułam, że ona jest niesprawiedliwie traktowana. Nikt nie pochylił się nad nastolatką, którą praktycznie porzuciła matka i musi się zająć domem. Każdy miał ją za złą i zepsutą. Nikt się nie przejął tym, że zniknęła na ponad 2 dni. Uznali, że taki jej wybór, pewnie coś narozrabiała i teraz ucieka. 

O Samie naprawdę ciężko mi cokolwiek napisać. Jest przywódcą, pomaga Annie, ale nie ma jakiejś swojej własnej historii w tej książce. Wokół niego pojawiają się pewne wątki, ale nie zostają one rozbudowane i dokładnie wyjaśnione. Sam jest naprawdę ciekawą i tajemniczą postacią. Poznajemy pewne fakty o nim, ale to za mało, aby móc mówić, że to postać z dobrze zarysowaną przeszłością. 

Mam wrażenie, że postacią, która najlepiej czytelnik mógł okazję poznać, była Maura. Pojawiła się we wspomnieniach, ale widać było, kim była, jak się zachowywała, jakie miała cele w życiu i co było dla niej ważne. Bardzo sympatyczna postać. To taki jasny promyczek wśród tych wszystkich nieczułych ludzi w życiu Annie. Jakby była w stanie wydobyć z niej wszystko co najlepsze. 

Postacią, która można było nienawidzić z całego serca, jest matka Annabel. Kobieta nieczuła, której nie obchodziły własne dzieci. Jak Annie wróciła do domu była w stanie tylko na nią nawrzeszczeć, zabrać jej samochód, który dziewczyna sama sobie kupiła. Okropna postać. Każde jej pojawienie sprawiało, że się wewnętrznie gotowałam. 

Jeśli chodzi o mordercę, to myślę, że ze wszystkich bohaterów jest najlepiej wykreowany. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że faktycznie tak może się zachowywać morderca w prawdziwym w życiu. Było pokazane jego rozumowanie, co go skłoniło, chociaż ten motyw zabójstwa Annie nie był dobrze nakreślony. Było to tak bardziej ogólnikowo napisane, co moim zdaniem warto by było rozwinąć. Z tego ogólnikowego zarysu motywu jestem w stanie uwierzyć, że mogło to drażnić mordercę, ale poznanie szczegółów wzbogaciło obraz Annie w tej książce. Ogólnie plusem jest też to, że nie jest łatwo się domyśleć, kto jest mordercą. 

Emocjonujące ghoststory

Ogólnie uważam, że wątek nadnaturalny jest całkiem nieźle poprowadzony.  Życie po śmierć ma powód, który może nie ma konkretnej genezy, ale znany jest mechanizm tego i ograniczenia. Już samo to tworzy klimat, co jest super. 
Ten motyw jest zbliżony do pierwszego sezonu American Horror Story, ale jak dla mnie książka nie wzbudza żadnego niepokoju ani nie jest straszna. Po prostu nie ma tego na celu. Wzbudziła we mnie całą gamę innych uczuć - ciekawość, zaintrygowanie, sympatia, irytacja i złość. Złość na niesprawiedliwość i po prostu lekceważący stosunek wobec głównej bohaterki. Poza tym pojawiło się tekst "Chcesz zniszczyć młodemu mężczyźnie życie?" - no człowiek aż się gotuje, słysząc coś takiego. 

Powieść o nastolatkach, ale dla dorosłych

Na pierwszej stronie książki wita nas cała lista TW, która, szczerze mówiąc, trochę mnie wystraszyła. Głównie przez użycia słowa "obfituje". W moim odczuciu faktycznie pojawiały się te rzeczy i zachowania z listy, ale nie określiłabym tej książki jako obfitującej w przemoc, alkohol i wulgaryzmy. Bohaterka używała wulgaryzmów, ale było to w mojej granicy tolerancji. Cała reszta rzeczy pojawiała się, ale to nie było tak, że te rzeczy były główną osią fabuły (poza morderstwem i zemstą). Opisy samego morderstwa pojawiały się rzadko.  
Poza samą warstwą zemsty i poszukiwania mordercy mamy też trochę tematów, które mogą skłonić czytelnika do głębszych przemyśleń. Pojawia się tutaj parentyfikacja, victim blaming oraz mizoginia. Z jednej strony ta książka jest dość łatwa i przyjemna w odbiorze, ale z drugiej strony pojawiają się takie tematy, które mogą wzbudzać frustrację w czytelniku. 

Książka pozostawiła po sobie niedosyt. Zastanawiam się, czy wątek Sama celowo nie został tak spłycony, aby poświęcić mu kolejną część? Mogłaby wtedy powstać naprawdę ciekawa seria o mieszkańcach Góry Zmartwychwstania.
Ogólnie jestem zadowolona z tej lektury. Spędziłam przy niej naprawdę fajnie czas, wciągnęłam się i nie mogłam się od niej oderwać. Niedociągnięcia, które w niej znalazłam, nie wpłynęły na przyjemność z czytania, ale wiem, że gdyby te kwestie zostały rozwinięte, to by było jeszcze lepiej.  Aby wybrzmiało — CZYTAJCIE, NAPRAWDĘ WARTO.


Na koniec chciałabym Was zaprosić do głosowania na mnie w rankingu OpowiemCi, gdzie zostałam nominowana w następujących kategoriach:

  • Blog - myslizglowywylatujace.blogspot.com
  • Instagram - @myslizglowywylatujace 
  • Promotor Literatury: 


















Czy pisanie bloga jeszcze ma sens? - Q&A



Hejo!
Jestem zaskoczona, że ten miesiąc na uczelni był naprawdę bardzo pracowity. Spodziewałam się, że skoro mam w końcu mniej godzin i jeden dzień wolny w tygodniu, to będzie lżej. Cóż... Nie wzięłam pod uwagę, że i tak codziennie kończę między 14 a 16 (i co dwa tygodnie jakoś po 11, ale jeszcze się nie zdarzyło). Ten tydzień był w ogóle jakiś taki, że nie miałam czasu na nic. Po raz pierwszy też nie wyrobiłam się ze wpisem, dlatego też jest lekkie opóźnienie, ale bez spiny.

W końcu zrobiłam to Q&A. Serdecznie dziękuję za pytania. Niesamowicie się cieszę, że mogłam to w końcu zrobić!


Viks - book(worm/lover) pyta:
Masz jakieś inne hobby poza czytaniem i pisaniem? Jeśli tak to jak łączysz swoje pasje?

Czytanie i pisanie to moje największe hobby, ale poza tym to jest też robienia świeczek sojowych. Chciałabym też napisać, że fotografia, ale w ostatnich latach zaliczałam regres i nie jestem w stanie nazwać tego, co robię fotografią. Po prostu lubię robić zdjęcia.
I tak właściwie to nie mogę powiedzieć, że poza recenzowaniem książek w jakiś sposób łączę swoje pasje. Z biegiem czasu okazało się, że owszem lubię robić zdjęcia, ale naturze czy budynkom, a tworzenie kompozycji do zdjęcia na bookstagrama jest dla mnie męczące, a najgorsze jest znalezienie odpowiedniego światła.
Świeczki w sumie nie łączą mi się z książkami. Gdzieś mam w głowie, aby zrobić świeczki, które się kojarzą z jakimiś książkami, ale to tak bardziej dla siebie i dla zabawy. Jak na razie nie mam odpowiedniej ilości zapachów, aby się tak bawić.

Rodzinatestuje pyta:
Kiedy znajdujesz czas, żeby je czytać? Zdarza Ci, że książka tak Cię wciągnie, że zarwiesz dla niej noc?

W roku akademickim ciężko mi znaleźć czas. Najczęściej czytam w pociągu i w niedzielę rano. Jak mam więcej wolnego, to wtedy czytam książkę za książkę. Specjalnie też organizuję maratony na Instagramie, aby znaleźć motywację do czytania.
W tygodniu czasem coś poczytam wieczorem, ale najczęściej słucham audiobooków. Szczególnie lubię ich słuchać w trakcie zmywania naczyć i do nauki.

Melka blogerka  pyta: 
Twój ulubiony bohater literacki? Masz takiego?

Nie mam. Za dużo książek przeczytałam, żeby móc wybrać tylko jednego. Nawet nie jestem w stanie ich ograniczyć do trzech.

Klaudia Zuberska z bloga pyta:
Jakie według Ciebie są różnice, w blogowaniu, gdy zaczynałaś pisać a obecnie?

Wydaje mi się, że jest bardziej profesjonalnie. Przynajmniej jeśli chodzi o aspekty wizualne blogów. W większości widzę blogi, które są schludne i przejrzyste. Druga rzecz, jaka mi przychodzi — brak blogów z opowiadaniami. Jeśli ktoś publikuje opowiadania czy fanfiction, to przeniósł się na Wattpada. Mam wrażenie, że ciężko jest dotrzeć do nowych blogów. Tak samo mało spotykam blogów, które są prowadzone przez nastolatki.


Czy według Ciebie tradycyjny blog jeszcze nie umarł?

Zdecydowanie nie! Wydaje mi się, że nawet ma szansę przeżyć renesans, patrząć na kapryśność innych mediów społecznościowych. Moim zdaniem połaczenie blog+intagram/tiktok powinno być powszechniejsze. Przede wszystkim profile w social mediach jest łatwiej stracić i blog to może być taka forma zabezpieczenia.


Dollka
Jak zaczęła się Twoja blogowa przygoda?

Kumpela założyła bloga i uznałam, że to fajne i też założyłam. Nie stoi za tym jakaś ciekawsza historia, ale wyszło tak, że ten blog istnieje już ponad 11 lat.

Który wpis na blogu jest Twoim ulubionym?

Kurcze, jeden to ciężko. Myślę, że na ten moment moja ulubiona trójka to
    1.  Wpis o książkowym konsumpcjonizmie


    2. Subiektywny przegląd dystopii



    3. Gdzie szukać przodków?

Gdybyś mogła wcielić się w bohatera jednej z przeczytanych książek, którą byś wybrała?

Diabelskie maszyny i chciałabym zostać Tessą. Mam naprawdę ogromną słabość do tych książek - klimar Londynu w XIX w., ludzie o nadnaturalnej sile i szybkości, czarownicy, walka z demonami, ale też szalony wizjoner... Do tego zawirowania miłosne głównej bohaterki, które kocham cały sercem. 

Głodna wyobraźnia pyta: 
Czy lubisz pisać i publikować negatywne recenzje? Dlaczego?

Negatywne recenzje pisze mi się łatwiej. Gdy piszę pozytywne recenzje, to często mam wrażenie, że wychodzi masło maślane i się powtarzam. Z kolei kiedy książka mi się nie spodoba, to łatwiej jest mi podpierać swoje opinie konkretami z książki i wydaje mi się to po prostu ciekawsze w odbiorze. Też jak mi się coś nie spodoba, to mam mniejsze opory, aby napisać spoiler (i go oznaczyć), bo po prostu zależy mi na tym, żeby poprzeć swoje słowa. W przypadku książek, które mi się spodobały częściej zależy mi na uniknięciu spoilerów i też bardziej zachwyca mnie całokształt książki - jej klimat, sposób budowania relacji między bohaterami, przedstawienie świata, że ciężko jest mi się wdawać w szczegóły.