10 urodziny bloga i 10 rzeczy, które się zmieniły przez ten czas


Hejo!
Miałam naprawdę męczący tydzień. Do czwartku praktycznie wstawałam martwa i dopiero dochodziłam do siebie jakieś 3 godziny po wstaniu. W piątek się dopiero wyspałam i sobotę poświęciłam w dużej mierze na odpoczynek. Stąd też wpis wyszedł dziś, a nie w piątek.

To jest chwila, w którą nie wierzyłam przez większość czasu, kiedy prowadziłam tego bloga. Jak to 10 lat pisania bloga i ja? Przecież to niemożliwe! Myślałam, że mój słomiany zapał po pewnym czasie wszystko zaprzepaści. Ale stało się. Mamy 2023 rok, a 19 kwietnia mój blog skończył 10 lat, a ja nie wyobrażam sobie momentu, w którym uznam, że to koniec pisania bloga. Naprawdę, wydaje mi się, że to coś, co będę robiła jeszcze długie lata, nie zastanawiając się, czy mi to wypada czy nie.
Tym razem zdecydowałam się na inny wpis z tej okazji, czyli 10 rzeczy, które zmieniły się przez te wszystkie lata, odkąd prowadzę bloga. Wszelkie myśli, jakie kiedyś miałam, a jakie się już zmieniły i w ogóle ich nie traktuję poważnie. Raczej są okołoksiążkowe niż mądrości życiowe, ale kto wie? Może ktoś z Was jest na tym etapie, co ja wtedy? 

Nie może się obyć bez odrobiny statystyk, czy ja bym sobie mogła odpuścić zebranie cyferek w jednym miejscu? Oczywiście, że nie! Jest to coś bardziej dla mnie, aby mogła sobie łatwo wrócić do tego. 

Porównanie statystyk

Obserwatorzy: 164                                                 | +13
Wyświetlenia: prawie 113,7 tys.                            | + 14,7 tys.
Napisane posty: 371                                               | +  40  
Komentarze: 3545                                                  | + 336

10 rzeczy, które się zmieniły w moim blogowaniu

1. Nie muszę recenzować każdej książki, jaką przeczytam 
Na początkowym etapie pisania recenzji myślałam, że powinnam recenzować wszystkie książki, jakie przeczytam, a szczególnie te ulubione. Cóż... Naprawdę szybko z tego wyrosłam i recenzuję te, o których chcę coś napisać. Są jeszcze te ze współprac, ale współprace wybieram sama i to tylko takie, które wydają mi się naprawdę ciekawe lub planowałam je przeczytać. Na początku były takie sytuacje, że potrafiłam pisać o książce przez kilka tygodni i w końcu to opublikować, ale to było takie suche, bo większość wrażeń tak uleciała. 

2. Nie ma znaczenia, co pierwsze poznam — książkę czy film
Jak każdy trve książkoholik (ówczesny odpowiednik prawilnej książkary) wyznawałam zasadę najpierw książka potem film. Chyba nawet do liceum się tego trzymałam, co było dość proste, kiedy nie ogląda się filmów i właściwie jedyne, co się ogląda to ekranizacje. Filmy, które obejrzałam przed przeczytaniem książki, uznawałam za wyjątki i robiłam wszystko, aby jak najszybciej przeczytać pierwowzór.  

3. Nie mam presji czytania książek, których ekranizacje widziałam 
To akurat łączy się z poprzednim punktem. Po pierwsze oglądam więcej filmu niż wtedy i zaczęłam też oglądać seriale, więc już mniej się skupiam na tym, czy jest to na podstawie książki, czy nie. Po drugie w wielu przypadkach obejrzenie ekranizacji mi wystarcza. W ciągu ostatnich lat, a właściwie nawet można zacząć liczyć od 2022 roku, tylko dwie ekranizacje spodobały mi się na tyle, że zdecydowałam się sięgnąć po książkę. Pierwsze to książki Leigh Bardugo — tu idzie mi opornie, bo kupiłam trylogię po angielsku i pierwszą część przesłuchałam w audiobooku, a pozostałe chcę już przeczytać. Drugi przypadek to świeża sprawa, czyli Lockwood i spółka. Serial pozwolił mi na odkrycie takiego cudeńka! A poza tym musiałam wiedzieć wcześniej, co się kryje za tymi drzwiami! I się dowiedziałam! 

4. Nie skupiam się na streszczeniu książek 
Recenzje, które pisałam przed pierwsze 2 lata, teraz mnie po prostu bawią. Większość z nich to było streszczenie książki, a potem 2-3 zdania o tym, że książka była fajna albo niefajna. Z czasem to się oczywiście wydłużało, i wydłużało, i wydłużało... Aż nadeszła wiosna 2023 i piszę recenzje na kilkanaście tysięcy znaków ze spacjami, co naprawdę jest imponujące. Nawet w styczniu pisałam krócej (ale przez zimę byłam jakoś nie w formie, naprawdę widzę ogromną zmianę w moim zachowaniu i ilości energii oraz chęci).
Wraz z tym jak wydłużała się część tej mojej opinii, to opis książki był coraz krótszy. Czasem wcale go nie było, zwłaszcza jeśli była to kontynuacja, a jej opis zawierałby jakiś bardzo duży spoiler.

5. Dostosowuję formę recenzji do danej książki 
Kolejna ważna rzecz, która się zmieniała w ciągu tych lat — forma recenzji. Szczególnie dużo eksperymentowałam w ciągu ostatnich dwóch lat — przemyślenia recenzyjne, recenzje z podziałem na części obiektywne, subiektywne oraz spojlerowe czy po prostu recenzje. W jednych zawieram dużo moich wrażeń i emocji, które mi towarzyszyły, a ostatnio co raz więcej pojawia się analiz i mam wrażenie, że nawet są dogłębne. Przynajmniej w dwóch ostatnich recenzjach, co mam nadzieję, że stanie się normą, bo naprawdę bardzo dobrze mi się tak pisze. Zauważyłam też, że zdobyta wiedza i doświadczenie pozwalają mi lepiej rozumieć naturę bohaterów, co również staram się zawrzeć i wyjaśnić. Również łatwiej mi idzie zauważanie pewnych schematów, motywów czy przekonań oraz odnoszenie ich do tego, co się dzieje teraz. Ostatnio tak się trafia, że czytałam książki, które zostały napisane już kilkanaście lat temu i jedna nawet w tych czasach wypada dobrze, a druga źle się zestarzała.

6. Nie boję się użyć wulgaryzmów 
Przez kilka pierwszych lat bardzo starałam się nie używać słów wulgarnych. Teraz sobie odpuściłam i jak zależy mi na wzmocnieniu wypowiedzi lub uważam, że to konkretne słowo lepiej odda to, co mam na myśli, niż jakaś delikatniejsza wersja, to po prostu piszę. Krótko jak coś jest zajebiste, to jest zajebisty i tyle. Ewentualnie coś nie jest toksycznym gównem, więc jest nieco lepiej. Nie jest to nagminne, ale czasem się zdarzy.

7. Rozumiem wpływ moich oczekiwań względem książki na jej ocenę
Jako recenzentce dużo mi dało odkrycie, że moje oczekiwania względem książki, mają ogromny wpływ na to, jak ją odbieram. Niekiedy się pozytywnie zaskoczę, mimo że po opisie wyobrażałam sobie coś zupełnie innego. Innym razem będę zawiedziona, bo książka nie sprosta moim oczekiwaniom. Czasem w ogóle ich nie mam i po prostu czytam, jednak to rzadkość. Ciężko jest nie mieć żadnych oczekiwań, kiedy czyta się recenzje, nawet wyrywkowo, i ogólnie jest się obecnym w internetowej społeczności moli książkowych. Jednak najważniejsze jest to, że umiem skonfrontować moje oczekiwania z książką. Nie zawsze książka, która mnie zawiodła, jest zła, bo wydaje mi się, że w tym przypadku to najważniejsze.  

8. Dałam na luz — nie musi być idealnie! 
W tym punkcie mam na myśli zdjęcia, bo jednak w tekstach staram się maksymalnie wyeliminować błędy, ale niestety w moim przypadku zdarzają się one dość często. Mam ręce, które nie nadążają za mózgiem, a czasem w ogóle nie są z nim kompatybilne. 
W kwestii zdjęć miałam i w sumie mam do siebie spore wymagania, ale staram się wrzucić na luz. Przede wszystkim, jakbym chciała im sprostać, to by się tu żadne zdjęcia nie pojawiały, a Instagram by umarł. Wyszłam z wprawy w robieniu zdjęć, nie mam też tego w nawyku i rzadko kiedy w ogóle wychodzę porobić zdjęcia. Aparat więcej leży, niż jest w użyciu, a jednocześnie gdzieś z tyłu mojej głowy mam cichy głos, a jakby sobie kupić nowy aparat, to wtedy będę się rozwijać. Jasne... Znam siebie na tyle dobrze, że w tym momencie ten aparat i tak, by leżał.
Wracając do głównego tematu, w tym momencie większe znaczenie dla mnie ma, aby w ogóle robić zdjęcia, niż to aby były dobre jakościowo. Wystarczy, że są po prostu ładne, nawet jeśli nie do końca idealne.

9. Zmieniam ocenę punktową książki 
Coś, czego unikałam przez kilka pierwszych lat, odkąd założyłam LubimyCzytać, czyli zmiana oceny po przeczytaniu książki. Nie chodzi mi o to, że po którymś przeczytaniu książkę podoba mi się bardziej lub mniej, ale po prostu z upływem czasu od skończenia książki dochodzę do wniosku, że jednak nie była taka dobra i po prostu obniżam ocenę. Rzadko kiedy jakoś znacznie, zwykle o jedną gwiazdkę, ewentualnie połówkę, jeśli się wahałam. 
Hitem było, gdy zapomniałam, że w ogóle przeczytałam jedną książkę i zorientowałam się, że mam ją dodaną na LubimyCzytać z oceną 9/10... Jakby była 9/10 to na pewno bym o niej nie zapomniała. Nigdy wcześniej i później coś takiego mi się nie zdarzyło.

10. Widzę błędy! 
W tym roku zorientowałam się, że nie jest tak ślepa na błędy, jak myślałam. Swoich błędów i dziwnych rzeczy w zdaniach dalej nie widzę, bo wiem, co chciałam przekazać, ale cudze zaczynam dostrzegać. Szczególnie mnie cieszy, że widzę je w książkach, które czytam. Niestety niektóre książki mają słabą korektę, a błędy, które przeszły, powodują, że włos się jeży na głowie. Spotkałam się nawet, z tym że przez 20 stron ciągle pojawiało się błędnie zapisane nazwisko jednego z bohaterów! Główny bohater, a w dodatku wznowienie serii kochanej przez nastolatki i taki błąd? W głowie mi się to nie mieści. U siebie też mam sposób na wyłapywanie błędów — zmiana czcionki.  

Moje ulubione wpisy dodane w ciągu ostatniego roku 

Kilka wyjątkowych dla mnie wpisów, które warto przeczytać ponownie. Jestem z nich bardzo zadowolona. Nie wyróżniam tutaj recenzji, bo mogłabym je wszystkie wstawić. Chociaż nie ukrywam, że te ostatnie są najlepsze i jak na razie jestem z nich najbardziej dumna.

Jeśli mam wybrać dla mnie najważniejszy wpis, to będą to Problemy książkowego świata. Stwierdzenie, że kosztował mnie dużo nerwów to za dużo powiedziane, ale faktycznie stresowałam się jego odbiorem. Pierwszy raz poruszyłam kwestie, które są dość kontrowersyjne i są obiektem wielu dyskusji w Internecie, wyraźnie też polaryzują książkowe społeczeństwo. Stresowałam się nie tyle odmiennym zdaniem, co ewentualnymi negatywnymi komentarzami uderzającymi bezpośrednio we mnie, byciem zamkniętym na argumenty i na dyskusję. Poruszyłam tematy, które wzbudzały w tamtym momencie wiele emocji, a wiadomo, że pod ich wpływem ludzie (zwłaszcza młodzi) zachowują się różnie.  Moje obawy były bezpodstawne i uświadomiłam sobie, że ludzie, którzy mnie śledzą, to naprawdę fajne, rozgarnięte i otwarte na dyskusję osoby. I przede wszystkim odnoszące się do siebie z szacunkiem. 

Do wpisu o czytniku szykowałam się odkąd go tylko kupiłam. Stworzyłam arkusz w excelu, w którym przez rok spisywałam książki, które czytałam na czytniku. Starałam się opisać urządzenie, jak najbardziej rzetelnie, ale od strony czysto użytkowej. Po prostu to, co interesuje zwykłego, szarego czytelnika, który nie zna się na takiej technologii. Czyli co by mnie zainteresowało, a co ciężko było mi znaleźć, kiedy decydowałam się na kupno. Tutaj jest dumna z tego, jak wyszedł ten wpis, bo kilka osób odezwało się w komentarzach, że czegoś takiego szukali. 

Również zadowolona jestem z wpisu o organizacji i przygotowaniu się do sesji. Rady, które podałam, są całkiem uniwersalne i w większości sama się do nich stosuję. Nie czuję potrzeby poprawy tego wpisu, zaraz pewnie znowu wejdzie w życie. 


Co ze zmienami, które rok temu zapowiadałam?

Kurczę, nie wiem. Dotarło do mnie, że nie chcę pisać o studiach ani o kosmetykach. Dobrze mi, pisząc o książkach i ewentualnie raz na jakiś czas, wrzucając luźny wpis i jakieś zdjęcia z podróży. 
Z pisaniem o studiach jest tak, że czuję, że wyczerpałam tematy. W lipcu poajwi się jeszcze podsumowanie ostatniego semestru licencjatu i to koniec. Na magisterce nie chcę kontynuować tej serii. 
Z kosmetykami mam tak, że wystarcza mi pisanie o nich w Kwartalniku. Zbieranie rzeczy do denka zajmuje mi kilka miesięcy, a potem nie pamiętam połowy z wrażeniem i efektów danych kosmetyków. Nie pasuje mi to po prostu. Jedynie z okołokosmetycznych wpisów mam ochotę napisać o mnie i mojej drodze ze świadomą pielęgnacją włosów, ale nie wiem i nie jestem pewna, czy to zrobię. Dajcie znać, czy takie wpisy by Was zainteresowały. 
Cieszę się, że dałam sobie szansę i spróbowałam z nowymi wpisami i seriami, ale teraz już wiem, że to nie dla mnie. Wolę pisać o książkach i chcę się bardziej w tym wyspecjalizować. Planuję z Problemów książkowego świata stworzyć miniserię, co najmniej trzy wpisy będą. Pierwszy mama nadzieję, że w maju lub czerwcu. Od jesieni również tworzę pewną serię wpisów, ale jeszcze ich nie opublikowałam. Jestem już blisko końca pierwszego wpisu, więc myślę, że w maju to opublikuję.

Dziękuję Wam, że byliście tu ze mną przez ten rok i mogłam czytać Wasze komentarze i wchodzić w dyskusje. :D

 



Komentarze

  1. Pierwszy punkt mocno we mnie uderzył - żadna ze mnie książkara, ale czasem mam ochotę napisać co nie co o tym, co akurat udało mi się przeczytać. Problem leży w tym, że od stycznia cały czas nie umiem skończyć jednego wpisu i wywieram na sobie presje, że koniecznie musi się zjawić - a nie musi:) Chyba go sobie po prostu odpuszczę, a ten punkt uznam za dobrą radę na przyszłość :D Dziękuje!

    A co do wpisu na temat świadomej pielęgnacji włosów - z chęcią przeczytam, jeżeli taki się zjawi.
    Życzę Ci kolejnych 10 lat na blogu, rozwijaj się w kierunku książek i baw się w blogsferze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wyciągnęłaś coś dla siebie z tego wpisu! Nie każda książka nadaje się na wpis w całości jej poświęcony. :)

      Usuń
  2. Gratuluję wspaniałej rocznicy i życzę jeszcze wielu kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
  3. 10 lat to kawał czasu. Zgadzam się, że trzeba podchodzić luźno:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dekada to naprawdę kawał czasu. Podobają mi się Twoje spostrzeżenia, bo są bardzo trafne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Urodziny bloga to zawsze powód do radości:) życzę by cały czas dostarczał mnóstwo radości, a chęci do pisania nie brakowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym rokiem czuję, że coraz więcej radości mi to sprawia.

      Usuń
  6. Witam serdecznie ♡
    Moje gratulacje! Mój blog będzie obchodził 10 urodziny w listopadzie tego roku :) Kiedy to zleciało... nie wiadomo :) Naprawdę ciekawy rocznicowy wpis. Twoje przemyślenia są naprawdę trafne :) Najważniejsze, by twój blog był twój więc pisz w nim po swojemu i jak Ci się podoba a my- na pewno pokochamy każdy twój wpis! :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! To jest może faktycznie napiszę taki wpis. Może i będzie to dobre dla mnie, aby zostawić wszystkie fazy moich włosów.

      Usuń
  7. Gratuluję rocznicy, 10 lat to kawał czasu. Świetne statystyki, oby tak dalej, niech blog się rozwija :) Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Urodziny bloga- zwłaszcza takie okrągłe to fajna okazja do podsumowań :-) Zawsze miałam problem czy najpierw czytać książkę , czy obejrzeć film- teraz robię to po prostu zamiennie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Ja sobie kiedyś tak narzuciłam, ale teraz uważam, że to bez sensu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!