Cześć!

Dziś przychodzę z recenzję książki, o której już słyszałam w gimnazjum, ale nie byłam do niej przekonana i nie czyta. Przekonało mnie do tego mojego skojarzenie, bo skoro w Wednesday była Akademia Nevermore to tutaj pewnie też to Nevermore to szkoła, a opis przecież jest w porządku i ciekawy. Moje własne oczekiwania były zdecydowanie inne od tego, co dostałam. Poza tym jakoś lubię wracać do literatury, którą była popularna, kiedy byłam w gimnazjum. Lubię tamten okres w książkach, mimo że daleko mu ideału. Wznowienia kolejnych książek pozwalają mi nadrobienie powieści z tego ważnego czasu w moim w życiu, kiedy nie miałam takich możliwości, aby czytać wszystko, co bym chciała. Jedne książki z tamtych lat uważam za rewelacyjne, a inne źle się zestarzały. 

[Materiał reklamowy — recenzja we współpracy z wydawnictwem Jaguar]

Tytuł: Kruk
Seria: Nevermore
Autorka: Kelly Creagh
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 479
Moja ocena: 7/10

Kruk to książka, która jest idealnym przedstawicielem lat, w których została wydana. Zarówno pod względem fabuły, motywów, jak i (niestety) wad. Gdybym przeczytała tę książkę tych kilka lat wcześniej, oceniłabym ją wyżej, bo teraz zwracam uwagę na inne rzeczy. Jestem bardziej świadoma, nie tylko jako czytelnik, ale również i człowiek, dlatego część rzeczy budzi mój niepokój i uważam, że powinno się podkreślić, że takie rzeczy występują w książce. W później części recenzji napiszę, co dokładnie mam na myśli.  

Bardziej mroczny Disney niż Wednesday 

Skojarzenie z Wednesday było w dużej mierze mylne. Jedyne co ich łączy to Edgar Alan Poe, ale to również wygląda inaczej. W Kruku Edgar Alan Poe pojawia się jako... No właśnie, chcę napisać, że temat wypracowania głównych bohaterów, ale to za mało. Edgar Alan Poe to duch tej książki. To chyba najlepsze określenie, bo słowo motyw tutaj nie pasuje, Utwory, bo nie tylko autorka ogranicza się do wierszy, pojawiają się dość często, co jest bardzo fajnym urozmaiceniem. 
Całokształt klimatu tej książki to taki film czy serial Disneya dla nastolatków, ale w mrocznej wersji. Najbardziej kojarzyło mi się z Liceum Avalon, które uwielbiam do tej pory. Większość akcji jest powiązania ze szkołą, czyli typowym amerykańskim high school w stereotypowym wydaniu. Mamy sportowców i czirliderki, którzy są elitą szkoły. Mamy gotów, outsiderów, którzy nic złego nie robią, a są gnębieni. Można przymknąć na to oko przez obecność ducha Edgara Alana Poego w powieści, a także motywowi snów. Są to rzeczy, które wyróżniają tę książkę i nadają unikalnego klimatu, dzięki czemu nie jest irytującą młodzieżówką, którą chciałoby się rzucić w kąt, a naprawdę wciągającą lekturą. Jest to książka, której pomimo wad, czyta się z zapartym tchem i nie można jej odłożyć, a myśli jeszcze jeden rozdział kończą się tym, że czytam pięć rozdziałów, zastanawiając, czy jak zarwiesz dla niej nockę, to jutro będziesz zombie czy może jakimś cudem się wyśpisz. 

Mroczna kraina snów

Sny i ta tajemnica kraina snów są bardzo ważne w tej książce. Pojawienie się tego motywu w książce, automatycznie sprawiło, że nastawiłam się do niej przychylniej, bo pierwsze strony tej książki były "no spoko, ale chce czegoś więcej". Czy ten motyw mi to zapewnił? Ogólnie tak — wciągnął mnie, nie mogłam się oderwać i nawet starałam się przeczytać rozdział lub dwa, gdy byłam zmęczona. Chociaż i pewne zastrzeżenia, nie do końca do samego motywu, ale ogólnie.

Isobel trafia do świata snów przypadkiem. Śni jej się tajemniczy mężczyzna, który nazywa się Reynolds. Nowy znajomy coś jej mówi, ale ona niewiele z tego rozumie. Nie wprowadza jej dokładnie w ten świat, nie tłumaczy co i jak, jedynie mówi, że ma ważne zadanie do wykonania. W świecie snów dzieją się najważniejsze rzeczy dla całej fabuły. Jednak to nie one są najciekawsze. Takimi są wydarzenia z ostatnich 150 stron, gdzie akcja gwałtownie przyspiesza, niebezpieczeństwo wzrasta i  świat realny jest zagrożony,  a Isobel zastanawia się, czy wszystko z nią w porządku i jak go uratować. Dzieje się bardzo dużo, bardzo szybko i niekiedy chaotycznie. Były sceny, które musiałam czytać ponownie, aby w pełni zrozumieć, dlaczego z punktu A bohaterowie znaleźli się w punkcie B. Nie lubię czegoś takie, strasznie mnie to z rytmu wybija.
Co ważne, obecność tej krainy snów i jej połączenia z ludzkim światem jest wyjaśniona połowicznie. Mam na myśli, że nie znamy dokładniej genezy, skąd ona się wzięła, ale dowiadujemy się, dlaczego Isobel została w to zamieszana i jak to się wszystko stało. Również dowiadujemy się, jak funkcjonuje świat snów, chociaż mam wrażenie, że nie zostało to aż tak dokładnie przedstawione.

Problemy jak z Disneya

Odkąd mam Disney+, oglądam seriali, które uwielbiałam w podstawówce — Nie ma to jak hotel, Słoneczna Sonny — i zastanawiam się, jakim cudem ktoś uznał, że są to dobre produkcje dla dzieci. Z perspektywy osoby dorosłej widzę, ile jest w nich problematycznych kwestii — seksizm, przemoc, bullying... To tylko kilka rzeczy, na które zwróciłam uwagę. Podobne odczucia mam względem tej książki, ale znacznie lżejsze. Nie jest to takie toksyczne gówno jak wyżej wymienione produkcje Disneya, ale czuję, że muszę Was przed tym ostrzec.

Przede wszystkim największy problem w tej książce, jaki zauważam to bullying. Nie ma dobrego tłumaczenia na polski, ale chodzi tutaj o przemoc rówieśniczą, znęcanie się nad innym. Tutaj akurat w środowisku szkolnym. Pojawiają się różne formy przemocy — werbalna, uszkodzenia mienia, zastraszanie, ale również dochodziło do rękoczynów. Z czego w przemocy werbalnej jest  także zawarta homofobia — używanie p-word. To słowo nie jest użyte w stosunku do osoby homoseksualnej, jednak jego użycie mnie raziło. Jest to też kolejny stereotyp, jaki można znaleźć w książce — jak chłopak ubiera się inaczej, to na pewno jest gejem. Uważam, że może być to triggerujące, dlatego podkreślam to w recenzji. Szczególnie że mam poczucie, że w tej książce przemoc została ukazana jako coś normalnego, element codzienności. Głównie tak odebrałam kwestie przemocy werbalnej, bo przy przemocy fizycznej było to zaznaczone, aczkolwiek bardziej na zasadzie "przesada" niż to jest faktycznie złe.

Dziwne zachowania bohaterów

Jeśli chodzi o fabułę i zachowanie bohaterów w trakcie ich codzienności, to rany... Jakie to było dla mnie nielogiczne! Naprawdę były sceny, które sprawiały, że obok mojej głowy pojawiał się znak zapytania, a ja zastanawiałam się, o co tutaj chodzi i z czego wynika to zachowanie. Część zachowań później nabierała sensu, co nie zmienia faktu, że i tak były z dupy. 

Przez również relacje między bohaterami są dziwne. Najdziwniejsza jest relacja Isobel z jej chłopakiem, Bradem. Poznajemy ich w momencie, gdy przestaje im się układać, a dzieje się przez to, że Isobel została przydzielona do grupy projektowej z Varenem, który ubiera się w gotyckim stylu, co go wyróżnia i budzi w wielu osobach niepokój. W relacji Isobel i Brada nie dostrzegam zbyt wiele pozytywnych uczuć — jest zazdrość o Varena, jest żal Isobel o zachowanie Brada i brak chęci komunikacji między sobą. Później po zerwaniu Brad zaczyna robić na złość Isobel spotykając się z jej przyjaciółką, Nikki, a jednocześnie dalej jest o nią zazdrosny. Co również jest bez sensu.

Podobne zdanie mam o relacjach Isobel i jej znajomych. Nikki jest irytującą postacią. Przede wszystkim nie wydaje mi się, aby jakkolwiek lubiła Isobel. Bardziej jest osobą, która tylko czyha, aż głównej bohaterce podwinie się noga. Cała ich paczka nie ma problemu z odwróceniem się od niej, bo robi projekt z kimś innym, gdzie nawet nie miała możliwości, aby być z kimś innym w grupie. 
Kiedy zostaje całkiem sama nawiązuje bliższą relację z Gwen, dziewczyną mającą szafkę obok niej. Jest to również dziwna relacja, ale chyba najbardziej pozytywna w całej książce. Nie do końca logiczne jest dla mnie początek ich znajomości, jednak z czasem przestaje to aż tak razić. Dziewczyny naprawdę się lubią, a Gwen stara się być wsparciem dla nowej przyjaciółki. Niekiedy jej metody są niekonwencjonalne. 

Isobel — irytująca czy jednak nie? 

Główna bohaterka z pewnością będzie irytować wiele osób. Ja akurat nie miałam z nią aż takiego problemu — była i nie przeszkadzała mi w czytaniu, mimo że jej zachowania nie zawsze mi się podobały i drażniły. Nie weszła do pierwszej 5 najbardziej irytujących bohaterów, więc uznajmy to sukces. Co więcej, byłam w stanie rozumieć, skąd wynika jej zachowanie. 

Najbardziej irytująca może być relacja Isobel i jej taty. Jej ojciec jest surowy wobec niej i wiele od niej wymaga, przez co ona się buntuje. W takich momentach Isobel często działa pod wpływem emocji i może się wydawać, że w stosunku do rodziców zachowuje się jak rozkapryszone dziecko. Jednak jej zachowanie jest naprawdę logiczne i adekwatne do jej wieku. Osoby w nastoletnim wieku chcą być traktowani jak dorośli i domagają się autonomii, a kiedy rodzic wychodzi do nich z karami i ogólnie jak do dziecka, oni zaczynają się buntować. 

Atutem dla mnie jest jeszcze to, że Isobel nie jest superbohaterką. Zupełnie nie odnajduje się w sytuacji, w której musi kogoś ratować i to jest naprawdę naturalne. Nie wie, jak to zrobić, popełnia błędy i słucha się złych rad. Jednocześnie nie można jej nazwać fajtłapą albo uznać, że nie myśli, bo jej zachowanie wynika z tego, że nie zna świata, w którym się znalazła.
W skrócie Isobel jest jak zwykła nastolatka, co się świetnie udało oddać autorce. Myślę, że wiele dziewczyn może się z nią utożsamić.

Varen — tajemniczy główny bohater

O Varenie ciężko mi cokolwiek napisać, mimo że jest drugi główny bohater. Przede wszystkim wynika to z tego, że poznajemy wszystko z perspektywy Isobel, pomimo narracji trzecioosobowej. Dziewczyna nie zna dobrze chłopaka i to, co o nim wie, słyszała głównie z plotek. Oboje obracają się w innym kręgu towarzyskim. 

Varen to skryty chłopak, który zaskakuje. Przede wszystkim problemami, jakie skrywa. Wydaje mi się, że ta część tylko zarysowuje jego problemy, pokazuje ich główne źródło, a dopiero w kolejnych częściach będzie to dalej rozwinięte. Jestem tego bardzo ciekawa, bo jest bardzo ważne dla całego tego książkowego świata i powinno wiele wytłumaczyć czytelnikom. 

Nastoletni romans — jak on wypada?

Obowiązkowy wątek powieści dla nastolatków z lat 2010-2015, czyli romans. Najlepiej romans, który ma elementy paranormalne. Oczywiście, że mamy to!

Jeśli dotrwaliście do tego momentu, to nie zdziwi Was, co napiszę. Ten wątek jest dziwny. Nie do końca zrozumiale rozpoczyna się ich zauroczenie. Nawet ciężko jest mi określić, kto pierwszy się zauracza, ale chyba Varen. W przypadku Isobel te uczucia są po prostu niezrozumiałe, być może sama ich nie rozumie, ale na koniec widać, że coś do chłopaka czuje. Na całe szczęście nie jest to nagła wielka miłość, może dlatego tak ciężko jest mi to oceniać. 

Mniej rzucającym plusem tej relacji jest to, że Varen jest normalny w stosunku do Isobel. Poza wchodzeniem do jej domu przez okno to zachowuje się naprawdę poprawnie. Wchodzenie przez okno jest najdziwniejsze, ale roni to, gdy dziewczyna nie śpi i czeka, aż ona go wpuści. Poza tym nie stalkuje jej, nie osacza, nie śledzi ani nie narusza jej prywatności na inne osoby. Cóż, nie zawsze jest to oczywiste w romansach, ale to dla mnie kolejna rzeczy, na którą nauczyłam się zwracać uwagę. 

Całościowo uważam tę książkę za bardzo dobrą. Przede wszystkim miło spędziłam przy niej czas, zajęła mnie i moje myśli, i co najważniejsze nie mogłam się od niej oderwać. Nie dostarczyła mi może emocjonalnego rollercoasteru, ale wystarczająco dużo emocji mi dała. Szczególnie na sam koniec. Myślę, że na spokojnie mogę ją Wam polecić. Szczególnie kiedy szukacie czegoś z nietypowym klimatem, nutą fantastyki i jednoczesnego po prostu lekkiego do czytania. Na pewno się przy niej odprężycie (chyba że bohaterowie będą Was irytować, bo tak też może się zdarzyć). Na spokojnie możecie po nią sięgać, jeśli lubicie klimat filmów i seriali z Disney Channel z lat 2006-2011 i jesteście w stanie wybaczyć pewne problematyczne kwestie. 


7 komentarzy:

  1. Umknęło mi pierwsze wydanie tej książki w Polsce. Właściwie w ostatnim czasie brakuje mi książek w klimacie sprzed kilku lat (minus zachowania krzywdzące, o których piszesz).Może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie ♡
    Fantastyczna recenzja. Bardzo lubię klimat disneyowskich seriali dla młodzieży. Nie widziałam co prawda Słonecznej Sonny, ale regularnie oglądałam Nie ma to jak hotel, Hannę Montanę (uwielbiam ten serial i do tej pory oglądam go, odświeżając sobie wszystkie sezony), Taniec rządzi, kilka razy widziałam Nadzdolnych. Gdy tak się zastanowić to tak, pojawiają się w takich produkcjach elementy krzywdzące. Chyba jako dzieci nie zwracamy na nie uwagi, bo liczy się dla nas przede wszystkim główna fabuła i wątek komediowy, dopiero z wiekiem zaczynamy doszukiwać się głębi w książkach czy filmach, dlatego często oglądając bajkę za dziecka a oglądając bajkę będąc dorosłym mamy tak różny odbiór w stosunku do tej samej produkcji. Opisanego tytułu nie znam ale bardzo chętnie poznam go bliżej. Jestem zainteresowana, lubię takie lektury :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hannah Montana chyba będzie kolejna do oglądania. Tutaj wydaje mi się, że nie będzie aż tak źle. Taniec Rządzi chyba też sobie odświeżę.
      To prawda w dzieciństwie ważne jest, aby było śmieszne, ale jednak jesteśmy warunkowani w pewien sposób. W "Nie ma to jak hotel" szczególnie mnie raziło, że bohaterowie mieli chyba 11 lat, a już podrywali dziewczyny i traktowali je przedmiotowo. Dziewczyna w tym serialu miała ładnie wyglądać i tyle.
      Z kolei w "Słonecznej Sonny" było moim zdaniem więcej problemów, aż ciężko mi wybrać, od czego zacząć. Również jednym z nich jest przedmiotowe traktowanie kobiet, ale triggerujace były też niektóre rzeczy związane z odchudzaniem czy ogólnie chudość/grubość. Niepokojące też były dla mnie sceny ze stopami - patrząc po tym, co się działo przy "iCarly" oraz "Victorious", to zapala mi się i tutaj czerwona lampka. Te sceny po prostu też były zbędne.

      Usuń
  3. Nie wiem czy teraz zdecydowałabym się na taką historię, mam kilka ulubionych serii z czasów gimnazjum, ale ciężko mi powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy teraz zdecydowałabym się na taką historię, mam kilka ulubionych serii z czasów gimnazjum, ale ciężko mi powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Jest to dość specyficzna powieść ze względu na klimat, a nie każdy lubi rzeczy, które zatrzymały się w czasie.

      Usuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!