Hejo!
Dziś pora na recenzję „Domu Wiedźm” Adama Fabera. Na wstępie zapraszam do recenzji poprzedniego tomu, jeśli nie czytaliście. 
Emocje towarzyszące mi po przeczytaniu obu części są zupełnie różne. Po „Mieście snów” nie mogłam wytrzymać, od razu siadłam pisania recenzji i nawet to musiałam przerwać, aby dostać drugą część. Tutaj było inaczej, końcówka dała wiele emocji, że musiałam przerywać czytanie, co chwila, aby się z nich otrząsnąć. Do tego nie dałam rady przeczytać 20 ostatnich stron tego samego wieczoru i kończyłam to rano. Kolejne 24 godziny minęły aż to wszystko się we mnie przetrawiło, abym mogła siąść do pisania recenzji. Za możliwość przeczytania tej książki również dziękuję Wydawnictwu WeNeedYA




Tytuł: Dom Wiedźm 
Seria: Krew Ferów #2
Autor: Adam Faber 
Wydawnictwo: WeNeedYA 
Data wydania:16 września 2020 
Moje ocena: 8,5/10 


Pierwszy raz jest mi tak ciężko napisać zarys fabuły. Przede wszystkim chcę uniknąć spoilerów. 

Po powrocie do Finfolk March Sky, Callen Malloway i Piątek ponownie utknęli w koszmarze, ale tym razem mieszającym się z rzeczywistością. Klątwa władczyni Miasta Snów dopadła ich miejscowość i jedynym bezpiecznym miejscem jest Dom Wiedź Malloway. 


Książka bardzo mi się podobała, ale przez kierunek w jakim została poprowadzona fabuła, potrzebowałam po prostu więcej czasu, aby to wszystko przeanalizować i przemyśleć. Przez pierwszą część fabuła jest nienaganna – ciekawa, dowiadujemy się więcej o korzeniach bohaterów, widzimy dalszą naukę magii i szukanie sposobu na pokonanie Wyrd. Za to końcówka… Wow! Autor nieco namieszał, kilka wątków się tam zbiegło. Działo się coś, co chwilę po prostu… Pan Adam Faber tak to ograł, że nawet możliwy do przewidzenia wątek, mnie zaskoczył! 

Mam pewne zastrzeżenia co do rozłożenia akcji w czasie. W pierwszej części książki akcja trwała kilkanaście dni, co jest jednym z moich ulubionych rozwiązań. Tutaj mamy bezpośrednią kontynuacji, ale wszystko kończy się w grudniu. Mamy pół roku na 500 stronach, z czego wrzesień, październik, listopad i większość grudnia było pominięte jako „niezbyt istotne dla fabuły”, „wciąż to samo”, tylko jakieś kluczowe wydarzenia. Zabrakło mi też obchodów Halloween, bo pewne zdarzenie przeszkodziło. Trochę mnie to męczyło. Łączy się to z drugą rzeczą, przez którą ciężej mi się czytało, czyli motyw uwięzienia. Świadomość, że bohater nie za bardzo może się ruszyć poza jakieś inne miejsce, bo grozi mu niebezpieczeństwo albo inna kara, po prostu mnie męczy. 

Magia i jej nauka znowu jest bardzo dokładnie wyjaśniona. Momentami odnosiłam wrażenie, że aż za dokładnie. Po prostu czasem było zbyt wiele informacji i zamiast w pełni rozjaśniać, to nieco mi to mieszało w głowie.
Świat Jaaru dalej zachwyca i wprowadza taki jesienny klimat. Chociaż tutaj niekiedy jest przerażająco i  mrocznie. Nie chciałabym się znaleźć w skórze bohaterów. Fajnie też uzupełniają to legendy i wizje, które czasem się łączą. Dzięki temu też Irma i Cleto wydają się bardziej żywe, ale też bardziej tajemnicze. 

Przez sposób prowadzenia fabuły, te legendy i wizje March fabuła dostała dużo większej głębi. Jednak nie obciążyła jej, żeby czytało się to bardzo ciężko (mój problem wynikał z czegoś innego, podkreślam). Zresztą, różnica jest taka, że czytałam tę książkę tydzień, a poprzednią część właściwie wchłonęłam w dwa, a łącznie zajęło mi cztery. To nie jest duża różnica, a „ciężej” wynika z tego, że nie potrafiłam przeczytać więcej niż 100 stron „Domu Wiedźm”. Dla porównania jednego dnia przeczytałam 300 stron „Miasta Snów”. 


I teraz bohaterowie… Zastanawiam się, czy to nie jest najmocniejszy punkt tej serii. W poprzedniej części ne wspomniałam, że każdy z bohaterów jest nieco egoistyczny. Każdy z nich ma władny cel do osiągnięcia, ale przy tym niezbędna jest współpraca. Ogólnie zżyłam się z bohaterami bardziej niż myślałam. Niekiedy bolało mnie to, co ich spotykało, a na sam koniec miałam ulgę pomieszaną z przykrością. 
March przechodzi w tej części bardzo dużą zmianę. Nie dość, że uczy się swojej mocy, to jednocześnie uczy się pokory. Wiele zdarzeń ją kształtuje, nabiera więcej doświadczeń i większej świadomości. Jednocześnie czuć jej strach, ale też motywację do pokonania Wyrd. Jest bardzo zawzięta i niecierpliwa. 
Z kolei Callenem jestem zauroczona. Przede wszystkim znika jego tajemnicza aura, ale wcale mu to nie ujmuje uroku. Udaje mu się odnaleźć coś czego szuka, pewien sposób poznajemy jego historię. Poznajemy go z innej strony, bardzo opiekuńczej, ale też nie tak ufnej. 

Znowu, nie chcę spoilerować, ale muszę napisać, że pojawił się tutaj bohater, na którego bardzo liczyłam. Jednak ten wątek nie został poprowadzony tak, jakbym chciała, ale później bardzo mi się spodobał ten zabieg. I zszokował. Prawie się popłakałam. Kolejnymi osobami, które lepiej poznajemy są Irma i Cleto. Mamy obraz ze wspomnień Piątka i Callena, ale także wizje March i nie do końca to się ze sobą łączy. Chciałabym przeczytać chociaż jedną książkę poświęconą siostrom.

Poznajemy także pojedyncze Fery, które pokazują, że nie wszystkie z tych istot są takie złe. Poznanie ich jest bardzo ciekawe – są tacy romantyczni, ich opisy są bardzo ozdobne i takie liryczne. Nie wszystkich, bo mamy też do czynienia z wygnanym Ferem, co jest w ogóle ciekawe. Całość tego ludu z Aisligen wciąż jest tak nieprzychylna, ale bardzo mnie ciekawi, jak to będzie wyglądało w kolejnej części.


„Dom Wiedźm” pokazuje tajemnice kryjące się w Finfolk. Jest niesamowicie dobra kontynuacja, która wiele razy zaskakuje dość nietypową fabułą. Nie są to jakieś wybitne przewracające wszystko do góry nogami zwroty akcji, ale z pewnością nie dają tego, czego oczekiwałoby się od takiej książki. Jest tutaj wiele tajemnic – mrocznych i mniej mrocznych, które łączą się ze znanymi nam wątkami. W połączeniu z niesamowitymi bohaterami to naprawdę wybitna książka i godna polecania. Bardzo czekam na kolejną część, bo to co tutaj się wydarzyło rozwaliło mi mózg i nie mogę się doczekać konsekwencji tych zdarzeń.

4 komentarze:

  1. Bardzo mnie tą książką zainteresowałaś! Muszę nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę muszę przeczytać tą serię :D Twój opis brzmi zachęcająco , tym bardziej że dawno nie czytałam takich książek :)
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie klimaty, chyba wpiszę ją na listę książek do przeczytania tej jesieni :D


    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że to nie moje klimaty i wolę czytać obyczajówki to twoja recenzja przekonuje to przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!