Hejo!
Dziś przychodzę z recenzją książki, w której się właśnie zakochałam. Jestem oczarowana tym w światem, a w dodatku to książka, w której znalazłam coś, czego szukałam od kilka lat. Może nie w 100% w formie, której szukam, ale zostałam usatysfakcjonowana. W dodatku książka z klimatem, który jest idealny na jesień. Jak wczoraj wróciłam do domu, to tylko zrobiłam sobie ciepłe kakałko, bo tak mi pasowało do klimatu tej książki. Dla fanów kakao, gorącej herbaty i swetrów to "Miasto Snów" to będzie idealny wybór. Bardzo dziękuję wydawnictwu WeNeedYA za przesłanie książki i możliwość jej przeczytania.
Tytuł: Miasto Snów
Seria: Krew Ferów
Autor: Adam Faber
Wydawnictwo: WeNeedYA
Data wydania: 13 maja 2019
Moja ocena: 10/10
March Sky jest inna. Ciężko nawet określić, czy jej inność jest niezwykła czy po prostu dziwaczna, ale jest wystarczająca, aby być powodem do wyśmiewania. Dziewczyna ma przyjaciółkę i obie zdają się być równie dużymi ofiarami losu. Do problemów dziewczyny dołączają dziwne sny, stany OBE, tajemniczy chłopak, który ją śledzi, gadający kot. March myśli, że zwariowała, a ukrywana przez matkę tajemnica zmusza ją do ucieczki z domu. To dopiero początek wszystkich przygód i koszmarów.
"Krew Ferów" to seria osadzona w uniwersum "Kronik Jaaru". Opis mnie zaciekawił, a później dopiero zorientowałam się, że te książki należą do tego uniwersum. Doszłam do wniosku, że raz kozie śmierć i zgłosiłam się do naboru recenzenckiego. Pewnie będzie więcej osób, które nie zorientują, że to należy do konkretnego uniwersum lub nie mają w planach "Kronik", więc głos osoby, która ich nie zna, a to przeczyta z pewnością się przyda. Przez to też miałam pewne wątpliwości, a co jeśli świat będzie dla mnie niezrozumiały? A jeśli jest w jakiś sposób powiązane z tamtym? Wiedziałam też, że "Kroniki Jaaru" są bardziej dla młodszych osób, tutaj spotkałam się z podobnym stwierdzeniem. W skrócie zaczynałam czytać i byłam pełna obaw. Jak się możecie domyślić, obawy był zbędne.
Styl pisania Adama Fabera jest niesamowity. Od pierwszego akapitu wprowadza w klimat powieści. Czyta się to bardzo przyjemnie i ciężko się oderwać. Z kolei klimat jest magiczny. Czuję, że to książka idealna na jesień, mimo że akcja toczy się w czerwcu. Po prostu magia, tajemniczość to coś, co idealnie towarzyszy podczas jesiennego wieczoru - polecam tak zrobić! Albo w chłodny poranek pod kocem.
Świat był moją największą obawą. Co jeśli wszystko zostało wyjaśnione w tej poprzedniej serii, a ja się nie odnajdę? Na szczęście nie! March całe życie żyłą w tym realnym świecie, więc sama musi się wszystkiego nauczyć i zrozumieć świat astralny. Wyjaśnia jej to Callen, z którym ma zadziwiająco wiele wspólnego. Podstawowe informacje są szybko opowiedziane, bo bohaterowie także nie mają zbyt dużo czasu. To może się części nie spodobać, że dowiadujemy się większości podstawowych informacji z jednego rozdziału. Dla mnie rozwiewało to moje największe wątpliwości, a jednocześnie czuć było, że Callen nie mówi wszystkiego. Później dowiadujemy się więcej o magii, jakimi rządzi się prawami, o jej rodzajach i jak powinno się nią władać. Wszystko poznajemy wspólnie z March, która jest bardzo utalentowaną wiedźmą i wielkość jej mocy pozwala nam się jedynie domyślać jej pochodzenia, które nie jest ono aż tak jasno określone.
W świecie astralny poza magią ważną rolę pełnia sny. Uwielbiam ten motyw, więc skaczę z radości w duchu. Mamy tutaj świadome sny, stan OBE, ale też wizje przeszłości. Czytając czuje się, że można się wiele z tych snów nauczyć. Ten świat jest bardzo kolorowy, bardzo pobudził moją wyobraźnię.
Dla kontrastu świat ziemski jest dość szary. Może trochę zielony od drzew, ale przede wszystkim czuć w nim nudę i rutynę, którą przerywają magiczne wydarzenia. Są drobne nawiązania do kultury - Szekspira i "Gwiezdnych Wojen".
Dawno nie spotkałam takich bohaterów. Nie są kształtowani na takich superbohaterów, którzy uratują wszystkich ani też nie są typowymi złoczyńcami. Ten pierwszy motyw nieco mnie znudził... Zresztą, nie ma tutaj wiele samego ratowania świata. To bardziej walka o siebie i swoje dziedzictwo.
March w pierwszej kolejności kojarzy mi się z tak banalnymi określeniami jak zbuntowana i niezrozumiana przez wszystkim. Te słowa to za mało, bo postać jest dużo bardziej złożona. Widać, że dziewczyna nie chce się poddać dręczącym ją osobom, co pokazuje pewną siłą i chart ducha. Jednocześnie ciężko jest ją okiełznać, jest nieufna, przez co podważa pewne autorytety. Nie jest przy tym idealizowana i widać, że nie jest wzorem do naśladowania.
Callen jest bardzo tajemniczym chłopcem. Wiele mówi i tłumaczy, ale czuć, że równie wiele zataja, dlatego bardzo kibicowałam March w nieufności do niego. Jednocześnie podoba mi się, jak został zbudowany. Przy całej tej aurze jest bardzo dopracowany, a tego często brakuje takim z założenia tajemniczym bohaterom.
I teraz mój ulubiony bohater, czyli Piątek Trzynasty. Piątek jest kotem, który potrafi mówić. Jak cudownie mi się jego wypowiedzi czytało! Jeśli miałabym wybierać, to z jego pyszczka padało najwięcej cytatów, które trafiały do mnie. Przykazywał pewną mądrości, które czasem niosły ze sobą coś zaskakującego. Jeśli chodzi o charakter to jest taki koci. Chodzi własnymi drogami, jest wredny, ale zawsze jest gdzieś blisko głównych bohaterów.
Lud Ferów z Aislingen traktuję jako bohatera zbiorowego. Są dla mnie fascynujący. Nienawidzą ludzi, chronią swoją wiedzę i tajemnice ponad wszystko. To niezwykle intrygujące i mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie więcej tych fantastycznych stworzeń.
Szczerze mówiąc, podczas czytania czułam się jakbym znowu poznawała świat Harry'ego Pottera. W obu przypadkach jest równie zauroczona tą magią, fantastycznymi stworzeniami, które się tam pojawiają oraz klimat. Książki różnią się od siebie, nie mają ze sobą nic wspólnego, bo nawet magia jest inaczej przedstawiona, ale obie kojarzą mi się z jesienią. Myślę, że fanom Harry'ego może się spodobać, jeśli tylko się nie będą nastawiać, że jest to coś podobnego.
Ogólnie od kilku miesięcy nie czytałam książki, w której nie mam się do czego przyczepić. Są tutaj rzeczy, których brakowało mi w innym seriach - brak superbohaterów z tymi samymi wadami, magia w tym realnym świecie, ale łącząca go ze światem astralnym (bardzo podoba mi się, że zostało to tak określone). Do tego unikalny i niezapomniany klimat magii. Książka idealnie trafiła w mój gust. Nie czuję tego, że została skierowana do młodszych osób. Do tego spowodowała u mnie kaca książkowego, ale na szczęście mam drugą część (i zaczęłam ją czytać w trakcie pisania tej recenzji. Nie mogła się powstrzymać!).
Czuję się zachęcona, ale i tak pewnie przeczytam ją za jakieś milion lat. Niemniej jednak tytuł sobie zapiszę. I w sumie to fajnie, że jest tu walka o siebie a nie o świat. To takie trochę... inne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam nadzieję, że przeczytasz. :D
UsuńNie spotkałam się z twórczością tego autora. Nie mam przekonania, czy to jest pozycja dla mnie, chociaż zagłębiając się w Twoją recenzję coraz bardziej wydaje mi się, że może warto sięgnąć po tę książkę??? Super wyczerpująca recenzja, widać, że mocno "jara" Cię ta książka :) To zaraźliwe ;)
OdpowiedzUsuńZawsze można spróbować. Cieszę się, że udało mi się przekazać chociaż część emocji. :D
UsuńHmm, szczerze to tematyka nie taka do końca dla mnie, ale interesuję się świadomymi snami, wiec za to duży plus dla książki ;)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie był pierwszy plus tej książki. :D
UsuńBardzo odpowiada mi taka tematyka książek, chętnie ją sobie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię, ale najpierw chcę dokończyć Kroniki Jaaru tego autora. Potem zabiorę się za poznawanie innych jego książek, bo z każdą kolejną jak na razie się rozwija :)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie są to moje klimaty czytelnicze, ale dobrze było poznać Twoją opinię na temat powieści. A kakao, ciepły kocyk doskonale pasuje do jesiennych lektur. :)
OdpowiedzUsuńNie znam Kronik Jaru daletego do tej książki mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł, bo widzę, że warto przeczytać. Nie słyszałam o tej pozycji wcześniej. Jestem teraz zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńNiestety, to nie moja bajka, ale Twoja recenzja brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuń