W kwietniu miałam przyjemność przeczytać i zrecenzować Królestwo Nikczemnych Kerri Maniscalco. Historia mnie zachwyciła, relacji między bohaterami zaintrygowała, a opowieści o Piekle sprawiły, że chciałam poznać krainę, którą włada Siedmiu Książąt. 


Tytuł: Królestwo Przeklętych
Autorka: Kerri Maniscalco 
Seria: Królestwo Nikczemnych
Oryginalny tytuł: Kingdom of the Cursed
Tłumacz: Stanisław Bończyk
Wydawnictwo: You&YA
Data wydania: 13.07.2022 r.
Liczba stron: 448 

Emilia postanawia wyjść za Diabła. Wstępuje do Piekła. Tylko w ten sposób może odnaleźć mordercę siostry. Jej jedynym sojusznikiem w Piekle jest Pan Gniewu, który ukrywa przed nią wiele rzeczy. Dziewczyna chce dowiedzieć się, jak najwięcej na własną rękę, a jednocześnie kraina, w której się znalazła, na nią negatywny wpływ i wystawia ją na niebezpieczeństwo, 


Piekło, czyli  przeciwieństwo Sycylii

Królestwo Przeklętych różni się od pierwszego tomu. Przede wszystkim akcja ma miejsce w Piekle, które jest skute lodem. "Piekło jest zimne" kojarzy mi się z Mechanicznym Aniołem Cassadry Clare, więc jak tylko to przeczytałam, nie mogłam przestać się uśmiechać. 
Czytając, miałam wrażenie, że ta kraina sama żyje. Jej oddziaływanie na Emilię było bardzo silne. Ona sama nie była w stanie przeciwdziałać temu, często się poddawała tej magii i sama tego nie rozumiała. To było niesamowite. 

W pierwszym tomie bardziej czułam, że autorka stawia na rozwiązanie tajemnicy śmierci Vittorii i zemstę niż na rozwój relacji między bohaterami. Tutaj odczułam to odwrotnie. Bardziej traktuję to jako zmianę priorytetów wątków dla fabuły niż jako zaniedbanie innych. Emilia jednocześnie rozwijała swoje magiczne zdolności i przekraczała granice. Postawiła również na zdobywanie informacji i poszerzanie swojej wiedzy, aby być bliżej znalezienia zabójcy siostry. Z tego powodu przez całą książkę akcja rozwija dość spokojnie, a przyspiesza gwałtownie na sam koniec. 
Najważniejszy wątek, czyli relacja głównych bohaterów bardzo mi się podobał. Przede wszystkim nadał klimatu tej książce. Czuć było, że bohaterów ciągnie do siebie, mimo że sami tego nie rozumieją. Ich relacja jest pełna pożądania, pasji i gniewu. To dwie tak gniewne dusze. Może te słowa Pana Gniewu nie oddają idealnie relacji, ale rozbawiły i pasowały do sceny.

Okoliczności tej relacji są dalekie od idealnych, ale mimo wszystko w miarę do siebie pasujemy. - Królestwo Przeklętych K. Maniscalco, s. 189  

Widać zażyłość pomiędzy bohaterami, szczególnie na samym końcu. Podoba mi się relacja między bohaterami. Jest między nimi dużo fizycznego pożądania, które jest pięknie opisane. Ciężko znaleźć mi rzeczy, które świadczą o tym, że jest relacja romantyczna, ale podoba mi się to, co jest między bohaterami. Ich relacja nie udaje czegoś, czym jest. Widać między nimi bliskość i tę fizyczną fascynację, ale jest to właśnie tym. Bez romantyzowania i udawania wielkiej miłości. Jest między nimi wiele tajemnic. Część prawdy nie może wyjść na jaw. Część wychodzi, co, mam nadzieję, umożliwi bohaterom zbliżenie się do siebie w kolejnej części. Chciałabym zobaczyć, jak w ich wydaniu wyglądałaby relacja romantyczna.

Dwa oblicza Gniewu 

Myślę o bohaterach i widzę po prostu ukazanie gniewu na dwa sposoby. Nie chodzi tutaj o samego Pana Gniewu, ale też o Emilię. Jak dla mnie to powód, dla którego "w miarę do siebie pasują". 

Tamta Emilia zginęła w tym samym miejscu co Vittoria. Jej również wyrwano serce i nic nie zapowiadało tego, by kiedykolwiek miała wrócić. - Królestwo Przeklętych K. Maniscalco

Te słowa idealnie oddają, co się stało Emilią. Jest zupełnie inna niż na samym początku. Przestała być w moich oczach tak spokojna jak w pierwszym tomie. Czułam, że porzuciła żałobę, ale dalej ma w sobie dużo gniewu. Pragnie zemsty, pragnie prawdy i zrobi wszystko, aby to osiągnąć. Łatwo wpada w gniew, jest niemalże chodzącą furią. Daje się porwać tym emocjom, nie zawsze panuje nad nimi i nie potrafi ich przekuć na swoją korzyść, a to jest ważne, gdy przebywa się w piekle.

Pan Gniewu to wciąż mój faworyt w tej książce. Przerażająco opanowany, ale śmiertelnie niebezpieczny. Pokazuje, kto rządzi na jego Dworze. Jego gniew kontrastuje z Emilią. Przede wszystkim potrafi nad nim zapanować i jest taki chłodny. Jego gniew jest bardziej wyrachowany, przemyślany i czuć, że jemu służy. Trochę jak narzędzie, niebezpieczny atrybut do podkreślenia swojej władzy. Jest w nim dużo świadomości.


Czy mi coś przeszkadzało?

Mam świadomość, że dałam tej książce maksymalną ocenę i teoretycznie świadczy ona o tym, że książka jest idealnie. Jednak nie. Po przeczytaniu poprzedniej recenzji poprzedniego tomu i ochłonięciu z emocji jest kilka mankamentów, o których chcę wspomnieć. 

  • Za krótkie sceny podróży — są dwie sceny na końcu książki, w których bohaterka się przemieszcza i powinno trwać to nieco dłużej. Jednak sam opis podróży został skrócony do minimum, a trochę więcej opisów mijanych miejsc byłoby bardzo fajnym urozmaiceniem. Po prostu nie czuć tego czasu, w którym to się dzieje. 
  • Brak wycinków z Księgi rodu Di Carlo — kiedy szukałam jednej sceny w pierwszym tomie, zorientowałam się, że cytat z tej księgi był na samym początku, a później wcale. W zamian tego było więcej listów i cytatów z innych ksiąg albo notatki Emilii.
  • Gniew zamiennie z Panem Gniewu — w większości nie przeszkadzało mi, że pojawiało się "Gniew" jako imię, ale była jedna scena czy dwie sceny, w których lepiej zabrzmiałoby "Pan Gniewu" i odwrotnie. 
To chyba trzy mankamenty, które wyłapałam. Jednak nie mają one większego wpływu na moją ocenę. Przede wszystkim nie odbierało mi to przyjemności z czytania i w żaden sposób mnie to nie irytowało. W przypadku braku cytatów z Księgi rodu Di Carlo w ogóle nie zauważyłam braku w czytaniu. Podróże kończyłam "Ale to już? No szkoda." i dalej nie odrywałam się od czytania. 
Ostatnia kwestia wynika pewnie ze zmiany tłumacza. Cieszę się, że zostały zachowane nazwy własne, bo po prostu nie jest to mylące dla czytelnika. Sama zmiana tłumacza — dla mnie jest na plus. Jakoś lepiej czytało mi się to tłumaczenie niż poprzednie, ale zmianę tłumacza zobaczyłam dopiero po przeczytaniu. 

Ten tom wskazał również jedną wadę w Królestwie Nikczemnych - wcale nie czułam, że akcja powieści ma miejsce na koniec XIX w. Naprawdę, uznałam, że jest to w obecnych czasach.


To książka, z której czytania czerpałam ogromną przyjemność. I jestem świadoma, że obiektywnie to nie jest powieść bez wad, to jednak moje subiektywne uczucia nie pozwalają tej książki ocenić niżej niż 10/10.

Zapraszam na mojego Instagrama, gdzie obecnie trwa akcja czytelnicza #czytamyporzucone. 


Dowiedz się, gdzie kupisz książkę: 



Widget działa na zasadzie afiliacji. Gdy zakupicie produkt poprzez niego, dostanę prowizję z zakupu. 

5 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że książka przyniosła ci tak wiele emocji. Zadowolenie jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z dwóch najważniejszych rzeczy, które daje mi czytanie. :)

      Usuń
  2. Twoja recenzja szczerze zachęciła mnie do sięgnięcia po obie książki. Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja zachęca do przeczytania obu książek 😊!!!

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!