Romans w labie? To coś dla mnie! Taka była moja pierwsza reakcja, kiedy doszło do mnie, o czym jest "The love hypothesis". Musiałam to przeczytać jak najszybciej! Co prawda, Olive nie jest chemiczką, a biolożką, ale kto by się przejmował taką drobną różnicą. Na wydział biologii daleko nie mam, a nawet bywam tam raz w tygodniu, więc jakieś podstawy mam. 

Chciałabym zrobić Q&A, dlatego proszę Was o pytania w komentarzach. Można pytać o wszystko — blog, książki, studia chemiczne. 

Tytuł: The love hypothesis
Autorka: Ali Hazelwood
Tłumacz:  Filip Sporczyk
Wydawnictwo: Muza/You&YA
Data wydania: 27.07.2022
Moja ocena: 10/10

Olive to ambitna doktorantka. Adam to wykładowca i postrach wydziału. Jakie jest prawdopodobieństwo, że całując przypadkowego faceta na korytarzu, trafi się właśnie na wykładowcę, przez którego twój najlepszy przyjaciel musi zacząć badania na nowo?
Niewielkie. 
Jednak Olive miała pecha. Chciała pokazać przyjaciółce, że może się umawiać z chłopakiem, z którym ona sama się spotykała przez jakiś czas. Skomplikowane. Jednak Adam się zgodził i zaczęli udawać parę. Wszyscy wiemy, co może pójść nie tak. Jednak oboje tego potrzebują — ona, żeby zachować twarz, a on, aby przekonać dziekana, że coś go trzyma na tym uniwersytecie.
A wszystko to w świecie nauki, który można przyrównać do niebezpiecznego świata fantasty. 

Mój vibe - totalnie!

Od pierwszych stron już wiedziałam, że ta książka wkradnie się do mojego serca. Przede wszystkim narracja — lekko ironiczna i niesamowicie lekka. Autorka opowiada historię tak, że nie można się oderwać, a każde słowo płynie do serca. Co ciekawe, narracja jest trzecioosobowa. Głównie są przedstawiane emocje, uczucia i przemyślenia Olive, ale są wzbogacane o to, czego bohaterka nie zauważyła. Jest pełna emocji.
Poczucie humoru również przypadło mi do gustu. Przekomarzanie się, gry słów czy łapanie się za słowa. Do tego dochodzą powtarzane żarty, które rozumie tylko ta druga osoba, co buduje intymność między bohaterami, a u mnie wywoływało uśmiech. 
W skrócie — klimat jest totalnie uroczy i zabawny! Tylko trzeba właśnie lubić takie słodkie i dość niewinne romanse. Podobnie jak motyw udawanego związku.

Nie potrafią mówić o uczuciach 

Bohaterowie to swoje całkowite przeciwieństwa, ale łączy ich jedna rzecz. Oboje nie potrafią mówić o swoich uczuciach. Są przez to rzeczywiści, bo ktoś z nas potrafi mówić o swoich uczuciach. Naturalnie to przychodzi z czasem, ale na początku jest różnie. Tutaj jest ten problem i on napędza fabułę, a także odpowiada za większość humorystycznych scen. 
Rozwój ich relacji jest całkowicie naturalny. Przychodzi stopniowe przełamanie lodów, zauważanie, że druga osoba jest atrakcyjna i dostrzeganie szczegółów w jej zachowaniu czy wyglądzie. Bycie obcym przeradza się w przyjacielską relację, w której widać, że oboje bohaterów chcą czegoś wiedzą, ale nie potrafią tego okazać.

Poza tym Olive to taka radosna osoba, której jest wszędzie pełno. Wesoła, pogodna i sympatyczna. Na początku skojarzyła mi się z Gwendolyn z "Trylogii Czasu" - pewnie przez to, że byłam w trakcie jej ponownego czytania. Olive jest nieco infantylna (albo bardziej zwariowana) i ma bliznę w kształcie półksiężyca jak Gwen. To ambitna młoda kobieta, ale nie jest pozbawiona lęków, co czyni ją jeszcze bardziej rzeczywistą. Natychmiast ją polubiłam. 
Adam jest jej przeciwieństwem. Cichy, ponury i cyniczny, a dla studentów bywa ostry i oschły. Nie bez powodu jest ich postrachem, a wielu go nienawidzi. Olive udaje się go poznać z tej innej strony, prywatnej, nie takiej ostrej. Nie otwiera się przed nią od razu. O tym, co najbardziej mi się w nim podoba, przeczytacie w następnym akapicie.  Paradoksalnie to jest rzadko spotykane w romansach. 

Zdrowe podejście 

Rozwój relacji między bohaterami jest po prostu zdrowy, o czym wcześniej wspominałam. Jednak nie tylko to o tym świadczy. W prologu mamy scenę, gdzie Olive spotyka w łazience jakiegoś faceta. Czytelnik od razu wie, że to Adam, ale narracja prowadzona jest w taki sposób, że do końca nie wiadomo, czy to na pewno był on. Jego zachowanie nie utwierdza czytelnika w tym, że wcześniej spotkali. W romansach często, jeśli facet poznał wcześniej bohaterkę, to jego zachowania są toksyczne i niepokojące, a przez autorki_ów romantyzowane. Krótko mówiąc — Adam nie jest creepem. Nie śledził Oli, nie zmusił jej podstępem ani szantażem do randki oraz szanuje słowo "nie".
To ostatnie jest ściśle powiązane z najlepszą sceną erotyczną, jaką miałam okazję czytać. Jak to było mądrze napisane! Jest pytanie o antykoncepcję, wspomnienie o braku chorób wenerycznych i kilkukrotne pytanie o zgodę, aby mieć maksymalną pewność, że druga osoba też tego chce. Zostało również podkreślone, że zgodę można cofnąć. Ogólnie ta scena trwa kilka stron, ale jest to jedyna scena erotyczna w całej książce.

Mroczny akademicki świat

Książkę wyróżnia ukazanie świata akademickiego, które wydaje mi się prawdziwe. Nie jestem w stanie odpowiedzieć pewnie, że na pewno tak jest, bo nie miałam okazji prowadzić żadnych projektów badawczych. Po prostu nie mam w swoim życiu takich doświadczeń. Z tego, co obserwuję w Internecie lub miałam okazję dowiedzieć się na jednym OGUNie, to nie uważam, żeby to było dalekie od prawdy. Olive jako kobieta musi starać się bardziej, musi mieć więcej pewności siebie, bo inaczej by ją zjedli. Jeśli osiąga sukces — pewnie przez łóżko. Współprace z innymi? Są utrudnione, mówiąc delikatnie. 
Fajnym zabiegiem jest to, że decydujący moment dla związku Olive i Adama ma miejsce na tej samej konferencji, która może być przełomem w karierze dziewczyny. Obydwie rzeczy delikatnie się ze sobą łączą.

"The love hypothesis" to książka, która mnie niesamowicie wzruszyła, aż popłakałam się ze szczęścia. Do tej pory zdarzy się to chyba 3 razy. To z pewnością historia, do której powrócę. Chętnie przeczytałabym dalsze losy bohaterów, które przedstawiają ich codziennie życie. To tak niesamowite postaci, że spokojnie uniosą taką zwykłą obyczajówkę.



8 komentarzy:

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!