Cześć!

Jakoś nie mogłam się zebrać to napisania tego wpisu. Chciałam go wstawić tydzień wcześniej, ale przez cały weekend nie miałam prądu i jedynie udało mi się zacząć pisać o części książkowej tego wpisu. Potem w tygodniu uczelnia, przez co skupiłam się na ogarnianiu bieżących rzeczy, a wieczorami byłam zbyt zmęczona, żeby myśleć o blogu. Jeszcze z „miłych” rzeczy — zalałam laptopa kawą. Na szczęście działa, ale część klawisz ciężko chodzi, więc pisanie jest utrudnione, a dla mnie to podstawowa funkcja. Niestety, czeka go czyszczenie, tylko nie wiem, kiedy.


Co u mnie?

Trzy miesiące zleciały mi bardzo szybko. Styczeń i pół lutego to był istny zapierdol. W okresie przed sesją miałam bardzo dużo zaliczeń. Później nieco odpoczęłam, a później wszedł mi stres. Osobiście też było całkiem nieźle. Zima nie sprzyja mi nigdy w życiu towarzyskim, preferuje wtedy zakopać się pod kołdrą w pokoju z książką albo filmem i nie wychodzić aż się zrobi ciepło. Ładna zima  mnie ominęła, więc nawet nie miałam okazji pospacerować, gdy śnieg sypał.

Marzec był dla mnie lżejszy. Wbicie się w rytm na uczelni nie było dla mnie ciężkie. Po uczelni miałam sporo czasu. Jestem zadowolona z tego miesiąca, po prostu.


Książki

Przez pierwsze trzy miesiące tego roku przeczytałam 23 książki, co przy styczniowej ilości zaliczeń było dużym osiągnięciem. Potem było coraz mniej. Co więcej, w styczniu przeczytałam 12 książek, w lutym 9, a w marcu 2. Właściwie nie odczuwam tego, że czytałam jakoś mniej w marcu, bo działo się bardzo dużo. W sumie to czuję, że więcej pisałam o książkach, niż ich czytałam, a chyba to też wyczyn.

Książki, które czytałam to głównie książki na bardzo dobrym poziomie, które mnie wciągały. Każda z nich się czymś wyróżniała, przez co nie było mi łatwo wybrać tych trzech, które najbardziej mi się podobały. Wybór padł na książkę, którą najwyżej oceniłam, trylogię, która mnie najbardziej zaskoczyła, i debiut, który przewyższył moje oczekiwania. Co ciekawe, poza komiksem „W.I.T.C.H. Księdze 3”, nie było żadnej książki, której dałam 9/10.


Co mi się podobało?


1. Łańcuch ze złota Cassandra Clare – czyli wybór oczywisty. To najlepsza książka przeczytana w ostatnim czasie, niemal idealna, bo drobne zastrzeżenia mam, a przede wszystkim wiem, że kolejna część będzie lepsza. Pełna emocji, akcji ciekawszej niż opis na okładce wskazuje, skłania do myślenia i zachwyca sama sobą. Bohaterowie zachwycają, będąc sobą. Świat Nocnych Łowców po raz kolejny się rozszerza.

2. Trylogia Delirium Lauren Oliver – do skończenia tej serii zbierałam się ponad 4 lata, w międzyczasie nakład tych książek się skończył, a mi udało się ją oderwać z drugiej ręki. Myślę, że to było największe zaskoczenie tego kwartału. Każda część była inna niż jej poprzednika. Różnią się stylem pisania i klimatem. Pierwsza składnia do myślenia, zaciekawia światem. Druga rzuca w wir walki i rzeczywistości o wiele innej niż w pierwszym tomie. Trzeci z kolei łączy te dwie rzeczywistości. Trzeci tom najbardziej mi się podobał – świetnie łączy przeszłość i teraźniejszość, szkoda, że nie ma więcej o tym, co potem. O zmianach, jakie mogły zajść. Tu aż się prosiło o jakiś prolog.

3. Za kurtyną: Apogeum Laura Savayes – aż sama jestem zaskoczona, że ta książka się tutaj znajduje. Wyróżniło ją to, że przewyższyła mojego oczekiwania. Apogeum bez wątpienia jest bardzo dobrą książką, do której zaczęłam czuć miłość w trakcie czytania. Trójkąt miłosny sprawia, że jest kilka zabawnych scen. Naprawdę, z udziałem całej trójki niektóre sceny są komediowe, ale nie żenujące. Stosunek romansu do akcji jest poprawny, a co więcej jedno bardzo fajnie napędza drugie. Mam trochę zastrzeżeń do bohaterów, a szczególnie główniej bohaterki, ale czuję w niej potencjał.


Nie ma książek, których nie polecam ani mi się w pełni nie podobały. Najsłabiej wypadła Krew i popiół Jennifer L. Armentrout, które wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Odmóżdżacz w świecie fantasty, który wciąga i pozwalała się zrelaksować, ale ma słabe elementy (język), słabe przedstawienie świata – więcej się domyślałam na temat tego, czym są dane rasy, niż wiedziałam. Niestety, ma też elementy, które nigdy nie powinny się znaleźć przedstawione w taki sposób.


Filmy 

Filmów nie było dużo, a tych, których nie widziałam wcześniej, było jeszcze mniej. Znowu więcej było seriali, co mnie zaskakuje, bo nieświadomie się na nie przerzuciłam. Ostatnio nie umiem szukać i wybierać sobie filmów.

Co polecam?



1. Kot w butach reż. Chris Miller— świetna animacja! Zabawna, fajna fabuła. Myślę, że dość uniwersalne. Może się spodobać zarówno młodszym, jak i starszym.

2. Projekt Adam reż. Shawn Levy — to również film dedykowany młodszym. Lekko się zawiodłam, bo oczekiwałam głębszego rozwinięcia jednego z wątków. I innego zakończenia, bo byłby to po prostu dobry happy end, na jaki bohaterowie zasługują. Ogólnie polecam, bo przyjemnie się oglądało.


Czego nie?



1. Jak pokochałam gangstera? reż. Maciej Kawulski — film zapamiętałam jako nudny, a im więcej czasu od niego mija, to uważam, że to, coś, co w ogóle nie powinno powstać. Po pierwsze — długi. To są 3 godziny istnej męczarni, podczas której ciężko się połapać w fabule. Dziwne przeskoki między scenami, nagłe zmiany wątków. Straszny bałagan. Bardzo źle się oglądało. Kolejnym problemem jest to, że w filmie są postaci, które rzeczywiście istniały, a znaczna część historii jest zmyślona. I po co? Nie można było stworzyć nowych bohaterów, skoro z prawdziwej historii wykorzystano tylko elementy?

2. Ślubne wojny reż. Gary Winick — film na początku podobał mi się, ale im dalej, tym gorzej. Przede wszystkim — toksyczna przyjaźń. Jedna drugiej robi na przekór, bo? Bo w sumie co? Mają mieć ślub jednego dnia, w jednym miejscu, mimo że miał być odstęp dwóch tygodni. I dalsza część wypowiedzi to spoilery. Jedna wymusza oświadczyny. Narzeczonemu drugiej, gdy ta zaczyna się mścić na przyjaciółce, przeszkadza jej zachowanie, to słyszy, że nie akceptuje tego, że się zmieniła i jest zakochany w tym, jaka była dawniej. WTF? Oczywiście nie dochodzi do ślubu tej drugiej i jest wielkie pojednanie przyjaciółek.


Seriale 

Seriali oglądałam sporo, bo skończyłam oglądać „Friends” i zaczęłam oglądać od nowa. Dla niewtajemniczonych: obejrzałam kiedy pół pierwszego sezonu, przeczytałam historie bohaterów, doszłam do wniosku, że nie podoba mi się wątek Rachel i Rossa i przestałam oglądać. Potem w maju zobaczyłam historię Monici i Chandlera, i zaczęłam oglądać od trzeciego sezonu. Skończyłam na 9, gdy wszedł wątek, który bardzo mi się nie podobał i był bez sensu. I teraz dokończyłam. To po prostu dobry serial, gdy nie ma się co oglądać albo żeby coś leciało w tle.
Ponownie zaczęłam oglądać „Daybreak”, który jest dla mnie ulubionych serialem — o nastolatkach, świat po apokalipsie i edukacyjne wstawki. Polecam!

Co polecam?



1. Ktoś z nas kłamie reż. John Scott, Benjamin Semanoff, Sophia Takka, Jennifer Morrison— to właściwie jedyny serial, którego wcześniej nie widziałam, obejrzałam w całości i mnie zachwycił. Daje vibe „Pretty Little Liars” i „Plotkary” jednocześnie. Akcja dzieje się w szkole średniej, są tajemnice, zagadka i intryga. Podejrzanych zmieniałam kilka razy, a ostateczny i tak byłam zaskoczona.

2. Cień i kość Lee Toland Krieger, Mairzee Almas, Dan Liu, Jeremy Webb  — w maju utknęłam w połowie tego serialu. Dokończony. Spodobał mi się na tyle, że zakupiłam całą trylogię. Finałowy odcinek naprawdę mnie zaskoczył. Ogólnie, podoba mi się świat Griszów, jego historia i te podziały. Wątek Wron był w to bardzo ciekawie wkomponowany w całość. Najbardziej polubiłam wątek Niny i Matthiasa. Charakter dziewczyny bardzo mi przypadł do gustu, rozbawiała mnie i ciekawie kontrastował z chłopakiem.


Kim jest Anna? reż. David Frankel, Tom Verica, Nzingha Stewart — serial, do którego mam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo ciekawa historia, przed serialem nie słyszałam o Annie Delvey. Sam fakt stworzenia tego serialu jest dla mnie moralnie wątpliwy. Anna za ekranizację swojej historia dostała zapłatę, co jest logiczne. Tylko to mnie właśnie gryzie, czy ta historia powinna powstać teraz. Czy kara, którą Anna odbyła, faktycznie dała jej do myślenia? Czy się zmieniła? Sama Anna była dla mnie przerażająca, przez to jak manipulowała ludźmi. Do tego stopnia kłamała, że aż sama w to wierzyła. Przerażające.


Kosmetyki 

Wprowadzenie tej sekcji jest dla mnie małym wyzwanie. Używam sporo rzeczy, lubię testować nowe rzeczy i przywiązuję się do naprawdę wyjątkowych perełek. Ciężko mi też wybrać, bo stosuję rzeczy z różnych kategorii i w jednej mam hity, a w innej wcale. Jeszcze trudniej, bo z kupiłam sobie 3 produkty z jednej firmy i każdy jest rewelacyjny, używam do wszystkiego. Dosłownie. Te trzy rzeczy, które tutaj podam, to nie był łatwy wybór.

1. Kuracja laminująca Seal the deal Hairy Tale Cosmetics — wyjątkowość tego produktu i fakt, że jest on limitowany, zadecydowały o tym, że pokażę Wam to teraz. Używałam do laminacji włosów, do stylizacji, do reanimacji skrętu, jako serum pod krem do twarzy i na skórę głowy. Szczególnie uwielbiam wykorzystywać go do stylizacji. Nakładam na odżywkę bez spłukiwania, a później na to pianka i żel do stylizacji. Podbija skręt włosów, lepiej się on utrzymuje, a włosy są zachwycające — miękkie i pełne blasku. Niestety, to produkt limitowany i wyprzedał się w ciągu tygodnia od premiery. Planuję przygotować szerszą recenzję kosmetyków z Hairy Tale Cosmetics.

2. Wcierka Anyż i Lukrecja Sattva — jest to jedna z trzech wcierek, których używałam w ciągu ostatnich miesięcy. Połączenie wcierek, których używałam, było przemyślane — nawilżająca, regulująca i pobudzająca wzrost włosa. Myślę, że to wcierka z Sattvy najbardziej przyczyniła się do mojego wysypu nowych włosów i tego, że moja grzywka rośnie szalona (reszta włosów też, ale to mniej widać). Nie była za mocna, nie obciążała włosów, gdy stosowałam na sucho.

3. Krem Nawilżona skóra Tołpa — krem kupiony z polecenia AniaMaluje i był ogromnym zaskoczeniem. Przede wszystkim skład — bardzo prosty, 12 składników. Działanie — niesamowite. Moja skóra na początku mocno piła ten krem. Teraz już jest trochę spokojniej, ale widzę, że jest nawilżona, elastyczna. Kosmos po prostu. Dalej mnie szokuje, że tak prosty skład daje tak rewelacyjne efekty.


Jestem dumna z...

Standardowo zacznę od studiów. Jestem dumna z zaliczenia wszystkiego w pierwszym terminie, co więcej pierwszy raz mam tak wysoką średnią od gimnazjum.
Ogarniania rzeczy - koło naukowe jest już całkiem na naszych ramionach. Jako zarząd działamy zespołowo, a rzeczy, którymi się zajmowałyśmy, wymagały od nas zorganizowania się. Brałyśmy udział w Drzwiach Otwartych UMCS, co było dla nas okazją do wyciągnięcia kilku lekcji na przyszłość, jak organizować takie rzeczy.


Mam nadzieję, że w najbliższym miesiącu (z moim ogarnięciem się to do końca maja) napiszę wpis w stylu, co u mnie. Jakiś taki luźniejszy, po prostu dla mnie. Zaczęła mi się rysować koncepcja na bloga i mam kreatywny czas, więc chcę to maksymalnie wykorzystać.



4 komentarze:

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!