Od gąsienicy do motyla
Hej!
Na ten temat chciałam napisać od kilku dni. Wiecie, tak z potrzeby serce. Znacie pewnie wiele takich postów, czasem się i u mnie zdarzają. Są takie tematy, które wpadają nagle i nawet po kilku tygodnia można je w spokoju realizować, bo są aktualne. Brakowało tylko tytułu. Znowu zmiany? Nieee, to nie pasuje, to już było. Ten wpis to co innego. Jest o moim przepoczwarzeniu się,
Dzisiaj nieco bardziej osobiście, bo chcę Wam napisać ile się zmieniło u mnie przez liceum. W sumie to nie tylko kwestia tej szkoły i zmiany otoczenia. Szkoła tu niewiele zmieniła. Naprawdę, jestem w takim miejscu w moim życiu, który nigdy nie spodziewałam się, że będę. Po prostu przez te trzy lata odwróciło się o 180 stopni. Robiłam rzeczy, których nigdy się spodziewałam. Moje życie wygląda naprawdę inaczej. I wiecie co? Jestem szczęśliwa, cieszę się, że wydarzyło się tyle rzeczy, takie rzeczy, że wyciągnęłam z nich wnioski i powoli zaczęłam się zmieniać. Niedawno pisałam ze znajomą i napisałam, że niewiele pamiętam z pierwszej klasy liceum, jakbym była w kokonie. (Pozdrawiam Cię, Sylwia!)
I ten kokon był trafny. Przed liceum była sobie gąsienicą. Żyłam sobie, coś tam robiłam, ale byłam też dużo mniej pewna siebie, mniej otwarta, bardziej skryta. Nie przeszkadzało mi to, bo jednocześnie nie byłam też ani zakompleksiona, ani się jakoś bardzo nie przejmowałam zdaniem innych, tylko nie chciałam zwracać uwagi na siebie, nie lubiłam być w jej centrum, bo po co? Było mi dobrze tak, jak było. Miałam rodzinę, przyjaciół, książki, bloga, którego lubiłam pisać, ale ciężko było mi pisać regularnie, bo "nie umiem", bo jestem leniwa i mi się nie chce, a przecież to normalne. Od połowy 2015 do końca 2017 roku nie mogę powiedzieć, że było całkiem źle w moim życiu, ale było kilka zdarzeń, które wybiły z formy. Część odczuwam do dziś, a z innych, mimo początkowego smutku, udało mi się wyciągnąć coś dobrego. Pierwsza klasa liceum to był taki kokon. Może nie od początku, ale naprawdę nie działo się wiele. Sama też nie byłam otwarta na nowe znajomości jakoś bardzo. Potem powoli to się zmieniło na początku drugiej klasy. Kokon zaczął pękać. Otworzyłam się na ludzi i nie byłam tak "blokowana". A jakoś Sylwester 2017/2018 był momentem przełomowym. Powróciłam na bloga po kilku miesiącach nieobecności, co było dość naturalne. Zamknęłam pewien rozdział, otworzył się nowy. To moment, w który zaczęła wzrastać moja pewność siebie. No dobra, gwałtownie podskoczyła. Zaczęłam też rozumieć, co daje mi się do dalszego działania. Powoli zaczęłam przypominać motyla, którym jestem teraz.
W pierwszym poście z 2018 roku pisałam, że starać się o kogoś powinno do pewnego momentu. Oto link do niego Staraj się, ale... . I to jest coś, czego się nauczyłam w tamtym momencie. Czasem trzeba sobie odpuścić. Później jeszcze przeczytałam książkę "F**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha" Johna C. Parkina, która uświadomiła mi parę błędów. Czasem lepiej się nie starać, a więc dostaniemy. Staranie i przykładanie zbytniej uwagi do czegoś prowadzi do stresu, gdy coś nie wychodzi, a to do problemów. Lepiej powiedzieć "F**k it", "Trudno, nie udało się" i iść dalej. Niewiele rzeczy ma rzeczywiście dla nas znaczenie.
Naprawdę nie warto się starać, gdy ktoś nas nie docenia, to się nie zmieni. Nie warto też, gdy ktoś zamiast nas wspierać, tylko odwodzi nas od tego i blokuje nasz rozwój. Początkowo ciężko to dostrzec, ale później widać to gołym okiem, szczególnie gdy spotykamy kogoś, kto traktuje nas jak trzeba.
Później były wakacje i pierwsze cele, które sobie postawiłam. To też jest moment, od którego bloga zaczęłam traktować poważniej. Widać to po mojej aktywności. Były jej spadki, ale nie zdarzało się, że przez miesiąc pojawiał się tylko jeden post. W drugiej połowie roku najmniej było 3 posty w miesiącu, ale nie było to nic złego, mimo że chciałam pisać co weekend, to jednak był mi potrzebny jeden weekend zupełnego spokoju, aby odpocząć od wszystkiego, nie musieć nic robić.
I to dochodzi do tego roku, na początku którego narzekałam, że jestem niezorganizowana. To też jest rok zmian, dalszego poznawania samej siebie, ale też dużej pracy, poznawania swoich możliwości i stawiania sobie poprzeczki coraz wyżej i nowych wyzwań. Nauczyłam się w miarę przyzwoicie i regularnie pracować, staram się jakoś organizować sobie czas, może nieidealnie, może dalej działam dość chaotycznie, ale jest dużo lepiej niż było wcześniej. Nie pamiętam już kiedy miałam moment, że nie chciało mi się pisać czy nie miałam pomysłu co napisać. Naprawdę, im więcej robię, tym łatwiej robić mi więcej i mniej mnie to męczy. Teraz częściej mam "Porobiłabym zdjęcia" lub "Napisałabym coś więcej niż tylko na bloga". Czy realizuję te myśli od razu? Niestety nie. Na razie spisuję pomysły, próbuję robić nową wersję mojego fanfiction, żeby wprawić się w pisanie. Wszystko powoli i do przodu. Czuję też, że muszę zrobić większy research do tego, o czym mam ochotę pisać.
Tutaj też z pomocą przyszły mi książki. Tym razem polskiego autora Michała Zawadki z serii "Chcę być kimś!". Podrzuciły mi sposoby, aby zacząć porządkować swoje życie. Polecam je, na pewno kiedyś o nich tutaj napiszę. Zbyt wiele jest w nich tutaj zawarte, żebym mogła je streścić w kilku zdaniach. Niby są skierowane do osób młodszych ode mnie, ale sądzę, że każdy się w tym odnajdzie. Jeśli chce uporządkować swoje myśli, życie, cele i pragnienia i zacząć działać, kupcie to sobie. W duecie z książkami Johna C. Parkina świetnie się sprawdzają, mimo że zdaje się, że sobie wzajemnie przeczą.
I ostatnia kwestia. Bookstagram. Założenie drugiego konta na instagramie było naprawdę dobrym pomysłem, mimo początkowych wątpliwości. Uczy mnie to jeszcze bardziej regularniej pracy, ale sprawia, że widzę, że jestem bardziej kreatywna. Próbuję robić ciekawsze zdjęcia i mam coraz więcej pomysłów na nie. Pozbyłam się też takiego częstego sprawdzania statystyk. To nie było tak, że dla mnie te liczby mają jakieś wielkie znaczenie. Fajnie, jak się komuś podobają, wiadomo im większej liczbie osób, tym milej, ale po co sprawdzać to cały czas? Statystyki są fajne, ale nie ma co tracić czasu i przesadzać. Teraz zwykle sprawdzam raz czy dwa dziennie i tyle wystarcza. Chyba że komentarze na blogu, to sprawdzam częściej, mimo że nie zawsze od razu na nie odpowiadam.
To na tyle. Właśnie kończę ten post, nie pisałam go długo. Niecałe dwie godzinki, obrobię jeszcze jedno zdjęcie i będzie gotowy do wstawienia. Tak właściwie, napisany jest dzień wcześniej. Z jednej strony chcę pisać, jak najwięcej, a z drugiej zwolnić i dawkować sobie tę przyjemność, aby się nie wypalić. Do napisania!
Wiele się wydarzyło i wiele w sobie wypracowałaś, bardzo fajnie!
OdpowiedzUsuńZobaczysz, że życie wygląda lepiej, kiedy jednak jest się zorganizowanym, otwartym na otoczenie i ciągle dążymy do czegoś!
Czytałam książkę Zawadki, jak i jego samego miałam okazję usłyszeć, bo miał prezentację w mojej szkole :)
http://live-telepathically.blogspot.com
Tak! Zgadzam się z tym :D
UsuńWiele się wydarzyło i wiele się jeszcze wydasz
OdpowiedzUsuńLiceum to fajny czas, czasem za nim tęsknię.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post, a w nim... relacja z Preikestolen.
Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz.
Mój blog - KLIK
Pozdrawiam ♥
Ja też będę to miło wspominać.
UsuńJa również w pewnym momencie swojego życia zmieniłam się o 180 stopni. Raz na zawsze pożegnałam się z przeszłością i postawiłam grubą kreskę jaką jest zrobienie tatuażu!
OdpowiedzUsuńZ czasem się zorganizujesz i będziesz mieć o wiele więcej czasu na swoje obowiązki oraz przyjemności. Życzę ci powodzenia.
Pozdrawiam, Carpe diem
Dziękuję! :D
UsuńLudzie często się zmieniają, a wręcz zmiany to normalna rzecz, potrzebna, jeśli zmieniamy się na lepsze :)
OdpowiedzUsuńssaysomething.blogspot.com
Ja nie miałam tak w szkole, zazwyczaj pchałam się do wszystkiego i byłam wszędzie. To tu gdzieś wyskoczyć, tu coś probić, tu coś zorganizować i chyba ta organizacja została mi do teraz. Ale miałam taki moment, że zwątpiłam w siebie.. ludzie, którymi się otaczałam nie zawsze byli dobrzy, często byli bo zazdrościli pomysłów, tego jak sobie radzę lub najzwyczajniej w świecie potrzebowali pomocy, a ja nie potrafiłam odmawiać. Gdy się nauczyłam mówić "NIE" to 80 procent ludzi odeszła, ale ciesze się.. zostali Ci, co chcieli zostać i Ci na których mi najbardziej zależało. Potem też miewałam momenty, upadki, brak wsparcia ze strony rodziny bo moje pomysły wydawały się być głupie.. a ja dalej robiłam swoje, a potem wyjechałam i wtedy już miałam praktyke "f*ck it" :)) swoją drogą - spoko książka, pierwsza którą kupiłam w Anglii :D
OdpowiedzUsuńZmiany są ważne i dobre, a zwłaszcza te, z których możemy wyciagnąć jakiekolwiek wnioski - większe, mniejsze ale zawsze coś. Ja nadal uważam, że ludzie są zawistni, zazdrośni i najlepiej jakby się w życiu ludziom nie układało, ale ciesze się, że potrafię to olać i robić swoje. Życie to nie koncert życzeń, ze pomyślisz i masz.. to długa droga do osiągnięcia celów.
Ciesze się, że jesteś szczęśliwa i że wszystkie przeszkody, sytuacje i ludzie nauczyli Cie tego, co potrafisz teraz. Odpuścić, zluzować i stwierdzić czy coś jest warte Twojego zachodu. Oby tak dalej! ♥
Chyba w życiu każdego z nas przychodzi taki czas na zmiany. :)
OdpowiedzUsuńLiceum to zdecydowanie okres w którym nasze życie się zienia najwięcej. Poznajemy samych siebie, odkrywamy kim jesteśmy, zmieniamy się najbardziej, a wraz z nami zmieniają się nasi znajamomi przez co często ich zatracamy.
OdpowiedzUsuńPamiętaj swój pobyt w liceum i uważam to za jeden z piękniejszych czasów
Pozdrawiam, Mada
Rozpisalaś się ^^ fajny przyjemny pościk- dobrze że się "przeobraziłaś" :)
OdpowiedzUsuńWow, ciekawy wpis:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://artidotum.blogspot.com/
Zawsze zdarzają się w życiu takie momenty, które człowieka trochę z równowagi wyprowadzają. Zgadzam się z tym, że starać powinno się do pewnego momentu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
super, że tak się wyrobiłaś. W sumie miałam bardzo podobnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Czasem mówi się że szkoła średnia to czas eksperymentów i to poniekąd prawda :) Milo wspominam tamte czasy które były już jakiś czas temu. W życiu każdego młodego człowieka przychodzi czas na zmiany i najczęściej, te największe i najpoważniejsze zdarzają się właśnie w tym okresie.
OdpowiedzUsuńWarto zapamiętać ten czas, ja często wracam do niego myślami :)
Pozdrawiam ciepło ♡
Przyjemny post :)
OdpowiedzUsuńveronicalucy.blogspot.com
Człowiek całe życie się zmienia ;)
OdpowiedzUsuńveronicalucy.blogspot.com
Czas zmian i przewartościowania swojego życia choć na początku wydaje się straszny i niemożliwy do przebrnięcia bardzo wiele wnosi w nasze funkcjonowanie.
OdpowiedzUsuńJa ze swojej strony mogę powiedzieć, że miałam wiele takich etapów - choćby zmiana szkół - gimnazjum, liceum, obecnie studia. Każdy taki etap pozwalał mi zaczerpnąć innych życiowych doświadczeń, by teraz być w miejscu, w którym jestem i być człowiekiem takim jakim chce być i jestem. Najważniejsze to dać sobie tę przestrzeń i szansę do działania.
Pozdrawiam serdecznie!