Hejo!
Dzisiaj planowałam zupełnie inny post, recenzję "Te wiedźmy nie płoną", ale weszłam sobie rano na Twittera (przez kwarantannę zaczęłam znowu używać) i patrzę w powiadomienia. Ktoś dał serduszko mojemu tweetowi, gdzie piszę, co sądzę o lekturach. Nie mogłam się też powstrzymać i weszłam w pozostałe odpowiedzi, aby je zobaczyć. I przeraziłam się. Naprawdę się przeraziłam, bo to, ile osób uważa, że czytanie lektur jest bez sensu, jest dla mnie straszne. 


Napisałam to w dużym skrócie. Tutaj rozpiszę się bardziej, mimo, że ułożenie tego tekstu nie będzie proste. Mogę o nim napisać na różne sposoby, a najlepiej je jakoś połączyć, bo sama odpowiedź na argumenty, dlaczego to nie ma sensu to za mało, tak samo jak pisanie o tym, że to ma sens bez napisania stanowiska drugiej strony.

Zacznę od tego, jak wyglądało to u mnie przez tyle lat. W podstawówce przeczytałam wszystkie lektury, może paru nie doczytałam, bo się nie wyrobiłam albo coś tam. W gimnazjum nie przeczytałam tylko jednej. Były to "Syzyfowe prace", przez które nie mogłam przebrnąć i skończyłam na 70 stronie. Za to w liceum było już dużo gorzej. W pierwszej klasie przeczytałam dwie lektury, w drugiej zaczynałam czytać, ale często się poddawałam i z tamtego okresu nie mam przeczytanej żadnej. Później to już nawet nie zaczynałam. W całości przeczytałam dopiero "Zdążyć przed Panem Bogiem" i "Tango", ale to ostatnie przeczytałam sama z siebie, bo już nie zdążylibyśmy omówić. Żałuję. Naprawdę żałuję, że tak mało lektur czytałam, bo przecież "nie było czasu". A teraz co? Przy najbliższych zakupach książkowych kupię sobie "Lalkę" Prusa, chciałabym "Dżumę" przeczytać, której nie zdążyłam wtedy, "Wesele" Wyspiańskiego tak samo jest na mojej liście do przeczytania. A przecież na co dzień czytam zupełnie co innego - fantastykę, młodzieżówki, romanse. 

Co prawda uważam, że powinno być rozdzielenie na literaturę polską i język polski, bo tych rzeczy stricte językowych jest za mało, a nie wyobrażam sobie nie mieć pracy z lekturami, bo są one ważne. To jest coś, co doceniłam po jakimś czasie. Na szczęście nie bardzo długim. W moim przypadku często lektury zyskiwały w moich oczach po omówieniu. W liceum robiliśmy to bardzo dokładnie, często była to praca z tekstem, więc wiele ważnych fragmentów kojarzę, ale nie zawsze chciało mi się to opracowywać. 
I myślę, że mogę już przejść do odpowiedzi na pytanie z tytułu czy może bardziej - dlaczego uważam czytanie lektur za ważne. Szczególnie w liceum.



1. Pokazanie realiów danej epoce i różnic pomiędzy innymi
Argument, że wystarczy fragment w podręczniku do mnie nie trafia. 
Wyobrażacie sobie, jak grube byłyby wtedy podręczniki? Albo ile miałyby części?  
Przecież takie rozwiązanie nie ma sensu. W wielu przypadkach jedna lektura ukazuje kilka problemów/motywów. Nie da rady wybrać tylko kilku kluczowych scen i umieścić ich w podręczniku, bo będzie to przedrukowywanie połowy książki. Do tego i tak wiązałoby się to z czytaniem w domu, bo nie ma sensu tracić czasu na czytanie fragmentu na lekcji. 

Znajomość epok historycznych i literackich jest czymś ważnym. Nie trzeba wszystkich lubić i się w nie zagłębiać, ale znajomość pewnych tendencji w danych epokach, różnic między nimi jest ważna. Często wiąże się to ze znajomością wydarzeń historycznych, ukazuje pewnie błędy w postępowaniu ludzkim i ich konsekwencje, dzięki czemu można wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie ukrywajmy też, że praca z takim tekstem jest też dużo przyjemniejsza niż z podręcznikiem od historii i łatwiej jest wiele rzeczy zapamiętać. Jest to też znajomość dziedzictwa kulturowego, nie tylko w kwestiach literatury, ale też historii, których pewne podstawy trzeba mieć. 


2. Przekazanie pewnych wartości
Tutaj często pada argument, że można zamienić lekturę na książkę, która przekazuje podobne wartości. 
Ale nie można. Jakkolwiek nie lubię romantyzmu, to nie ukrywajmy, dla Polski był to ważny okres w literaturze i tego przekazu niczym nie można zastąpić. Naprawdę, literatura z tamtego okresu, szczególnie nurt wyzwoleńczo-narodowościowy, jest dla mnie ciężka, nie lubię jej czytać, ale to nie jest coś, co można zastąpić. Poza tym to nie jest literatura stworzona dla przyjemności, ale po to, by wspierać Polaków w tamtym okresie. 
Tak samo literatura obozowa czy z czasów wojny. To jest coś nie do zastąpienia, bo w nią prawdziwi ludzie często przekładali swoje wspomnienia, doświadczenia, które były bardzo traumatyczne. Żadna fikcja literacka tego nie zastąpi.

3. Praca z tekstem 
Jest to jedna z najważniejszych rzeczy, których uczymy się na języku polskim, a niestety mam wrażenie, że jest to bardzo zaniedbane. Przynajmniej odnoszę takie wrażenie, patrząc na to, jak wyglądają te zdolności w przypadku moich sióstr. Szczególnie czytanie ze zrozumieniem, które powinno być podstawową umiejętnością nie tylko w szkole, ale i w życiu. Współczesne teksty się do tego nadają, ale uważam, że jeśli ktoś nauczy się czytając książki, które były napisane trudniejszym językiem, będzie to z jeszcze większą korzyścią dla niego. Lepiej zwiększać sobie poziom trudności niż cały czas być na tym samym. Nie wszystko jest pisane językiem, którego używa się na co dzień (Ba, ten blog jest nawet pisany staranniej niż mój codzienny sposób wypowiadania się. Chociaż specyficzna budowa zdania jest w dalszym ciągu).

4. Poszerzenie horyzontów
Miałam bardzo duży problem, aby nazwać ten podpunkt. Zawiera dużo więcej niż te dwa słowa. 
W dobie fantastyki i lekkich młodzieżówek wątpię, czy sama z siebie zainteresowałabym się jakimś dramatem. Być może nie sięgnęłabym też nigdy po żadną powieść z okresu II Wojny Światowej.  
Takie klasyki są ważne, bo jak wyżej napisałam, tworzą kulturę. Można ich nie lubić, ale ich świadome unikanie to zwykła ignorancja. A czy z ignorancji może wyjść coś dobrego? Tak samo czy bez próby zapoznania się z danym tematem, z daną książką można mówić, że to bez sensu i jest nudne? 
Gdy wspominam lektury, to naprawdę nie ma wielu z nich, o których jestem w stanie powiedzieć, że są nudne i bez sensu. Poznałam tylko jedną taką - "Stary człowiek i morze". Przeczytałam w całości, bo było krótkie. Myślę, że to kluczowe, że przeczytałam i dopiero potem wydałam taką opinię.


Często pojawia się też argument, że lektury zniechęcają do czytania lub że ktoś nie lubi, jak się wybiera książki za niego. Zachęcanie do czytania jest ważne, ale dzieje się to głównie w podstawówce. Wtedy lektury są dużo lżejsze, więcej jest powieści przygodowych i tematów, które zainteresują dziecko. Myślę, że można dołożyć trochę więcej współczesnych książek, ale z pewnością nie należy wymieniać wszystkich. Powinien być nieco większy bilans między książkami współczesnymi, a starszymi, ale tych starszych nie należy usuwać z kanonu lektur, bo przygotowuje to do czytania lektur w kolejnych etapach edukacji. W pewnym wieku i tak zostałyby wprowadzone te starsze książki, gdzie większą rolę gra kontekst historyczny i wtedy dopiero byłaby trudność ze zrozumieniem tekstu.
Zdajmy sobie sprawę z tego, że lektury zostały wybrane tak, aby nas czegoś nauczyć, a nie po to, aby nas zadowolić. Ich czytanie może sprawiać przyjemność i to jest bardzo fajne, jeśli tak jest. A jeśli nie sprawia? Trudno, w tym przypadku trzeba zacisnąć zęby i chociaż spróbować poznać. Nie każdą lekturę się przeczyta, ale nie uciekajmy od pracy z nią. Czasem jest tak, że lektura zyskuje przy bliższym poznaniu. Miałam tak w gimnazjum, ale też w liceum. Często potrzebna jest pomoc przy zrozumieniu pewnych konwencji, bo jednak mijają te dziesiątki i setki lat, język się rozwija i zmienia się też społeczeństwo. Część problemów pozostaje, ale inne są przyczyny, a przede wszystkim inny jest sposób ich ukazania. Warto znać różne strony jednego problemu i różne rozwiązania, dzięki czemu my możemy wyciągnąć wnioski i podjąć własną decyzję. 


Czytają mnie tutaj osoby w różnym wieku, część się jeszcze uczy w szkole, część jest na studiach, część pracuje, ma rodziny. Rozstrzał jest duży, ale myślę, że w komentarzach też może się pojawić ciekawa dyskusja, różne poglądy i tak dalej. 


14 komentarzy:

  1. O rany, mogłabym na palcach jednej ręki policzyć, ile lektur przeczytałam przez cały okres edukacji :D Ale wyjątek jest jeden, uwielbiam "Lalkę" Prusa i nawet teraz ją czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lektur przeczytałam sporo. W podstawówce pilnowała mnie mama i zawsze miała dla mnie książkę przygotowaną z odpowiednim wyprzedzeniem. W gimnazjum i liceum czytałam sama. Ale że byłam molem książkowym, parę książek więcej nie robiło mi różnicy. Uczciwie przyznaję, że pokonali mnie „krzyżacy”, „ludzie bezdomni” i „ferdydurke”. Nie dałam rady, odłożyłam. Ale nie przerazili mnie „chłopi”, choć nie cieszą się sympatią. pokochałam „tango” i zaprzyjaźniłam się dożywotnio ze „zbrodnią i karą”, a dzięki temu z całym dostojewskim. I oto jest moja odpowiedź: gdyby nie lektura, być może nigdy nie dotarłabym do „braci karamazow” ani do „idioty”. I wielka byłaby to strata. Fakt, nie we wszystkim, co trzeba było przeczytać odnalazłam przyjemność, ale chociaż była okazja wyrobić sobie opinię. Że Sienkiewicz Sienkiewiczowi nierówny, bo Pan Wołodyjowski był świetny, a Zbyszko z Bogdańca to już niekoniecznie zostałby na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ferdydurke" mam w planach, bo było specyficzne, a do "Zbrodni i kary" wciąż mam mieszane uczucia, ale chcę to przeczytać. Nie rozumiem, dlaczego "Tango" jest owiane taką złą sławą. Bardzo często przed przeczytanie słyszałam negatywne opinie o tym, a mi się bardzo podobało.

      Usuń
  3. Ja miałam bardzo podobnie. Na początku lubiłam a potem nawet nie zaczynałam chyba że już trzeba było. Do wielu lektur wracam dopiero teraz bo mnie właśnie zaciekawiły podczas omawiania albo chcę po prostu je przeczytać.
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza Krzyżakami czytałam wszystkie lektury w czasie szkoły podstawowej i liceum. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że napisałaś ten post. Wczoraj w pracy myślałam sobie o lekturach w polskich szkołach bo ja zakończyłam moją edukację w Polsce na podstawówce. W Belgii nie mamy w ogóle lektur, tylko czytamy ewentualnie fragmenty różnych prac i na język niderlandzki czytamy zupełnie inne książki. Chciałabym w przyszłości napisać o tym post i Twój mi w tym pomoże i napewno o nim wspomnę :)

    Miłego dnia i zapraszam :)
    zpolskidopolski.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. (W większości) zgadzam się z Twoim poglądem w sprawie lektur szkolnych. Ja sama pominęłam wiele książek, a to głównie za sprawą tego, że zaczynałam je czytać, a później nie starczało mi na nie czasu, był test, potem omówienie i nigdy już do nich nie wracałam. Niektóre pozycje będę musiała z pewnością nadrobić.

    Pozdrawiam serdecznie,
    DrzDrzazga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten brak czas był najgorszy. Szczególnie w liceum, gdzie była lektura za lekturą.

      Usuń
  7. W gimnazjum pominęłam trzy lektury wspomniane już "Syzyfowe prace", "Pamiętnik z powstania warszawskiego" i "Starego człowieka i morze", wszystkie zaczęłam, ale nie dotrwałam po prostu. Jednak w liceum idzie mi znacznie lepiej, bo będąc w drugiej klasie jeszcze nic nie opuściłam (i oby taki stan rzeczy się utrzymał haha). Zgadzam się z Tobą pod wszystkimi względami, lektury są istotne, ale z drugiej strony rzeczywiście potrafią trochę zniechęcić, zwłaszcza kogoś kto nigdy nie poznał innej literatury. Więc może we wczesnej podstawówce powinny pojawić się lekcje, gdzie dzieci prezentują swoje ulubione bajki albo sam nauczyciel coś proponuje, tak bez omawiania książek na tle kulturowym, wyłącznie jako rozmowa o literaturze (i sztuka prezentacji dla początkujących :P)?

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem tak... Kocham czytać, ale z przyjemności a nie z przymusu. Lektury czytałam, żeby mieć dobre oceny, ale bardziej 'na odwal się' + streszczenia. Dopiero po zakończeniu edukacji zaczęłam po niektóre znowu sięgać, głównie po te które zainteresowały mnie podczas omawiania. I dopiero teraz wiem, że coś z nich wyniosłam. Wcześniej mniej, bo był przymus, mało czasu, inne przedmioty itd.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!