Dlaczego postanowienia nie wypalają?
Hejo!
Jak mi teraz czas szybko leci. Konkretnie tydzień, może tak jest, bo nie dzieje się zbyt wiele? Tamten miałam naprawdę intensywny, a w tym spędzam czas głównie z rodziną i ruszałam się z domu, gdy musiałam coś załatwić. Już ze spokojną głową, w mniejszym upale zaczynam tutaj coś pisać.
Szczerze mówiąc sama nie wpadłabym na to, żeby napisać ten post, gdyby nie komentarz Patrycji z bloga Me life. Napisała tam, że jest tego typu cele są jak postanowienia noworoczne - nie do wykonania. Teraz chcę rozwinąć to, co napisałam w komentarzu, czym to dla mnie jest i jak to traktuję. Bardzo dziękuję za natchnienie! :D
Nie pomyślałabym, że wyjdzie mi z tego postu coś tak poważnego. Wiecie, miały być luźnie przemyślenia, a wyszło co wyszło.
Słowo "postanowienia" właśnie kojarzy mi się z czymś nie do wykonania. Może to za dużo powiedziane, ale wiem, że nie czułabym aż takiego obowiązku wypełniania tego, bo przecież co by się stało? Ile osób dotrzymuje postanowień? Mogę sobie zawsze odpuścić i nic się nie stanie, nie teraz to później. To żaden wstyd. To słowo stało się puste, zatraciło swoje znaczenie. Teraz gdy myślimy o postanowieniach, wiemy, że będziemy mogli przestać je wypełniać i nikt nie spojrzy na nas gorzej, bo jest to czymś normalny. Oczywiście nie powinno się sugerować w tej kwestii innymi, ale rozumiecie, jak już się z tymi postanowieniami utarło. Jest to coś, czego nikt wypełnia, mimo że chce, przestało się wiązać z poczuciem obowiązku, dlatego łatwiej jest odpuścić.
I właśnie dlatego stawiam sobie cele. Rok temu wiedziałam, co chcę zrobić w wakacje, ale nie wiedziałam jak to nazwać. Postanowienia? Nie, bo nie będę czuła się zobowiązana, żeby to robić. Wyzwanie? W sumie chcę się sprawdzić, ale to słowo zakłada, że może mi się nie powieść, a ja naprawdę chcę, a nawet muszę wypełnić. Bo wyzwanie to wyzwanie, ma być czymś trudniejszym niż zwykle, a ja przecież nie chcę się rzucać na głęboką wodę, bo się zniechęcę. Więc padło na słowo "cel". Teraz wydaje mi się jeszcze bardziej trafne, bo cel jest czymś, co stoi na końcu pewnej drogi. Wskazuje na to, że muszę dążyć do osiągnięcia tego etapami, nie mogę niczego przeskoczyć ani też oczekiwać efektu od razu. Nawet jak coś pójdzie nie tak gdzieś po drodze, to nie ma co przekreślać wszystkiego i trzeba próbować dalej.
Cele mogą bardzo fajnie pomóc nam się rozwinąć. Przestajemy błądzić po omacku i ukierunkowujemy się na to, na czym nam najbardziej zależy. Wtedy mamy szansę na najlepsze efekty. Bardzo ważne jest, aby odpowiednio jest sformułować i dostosować do czasu.
Im krótszy czas, tym łatwiej jest to wypełnić.
Stawianie sobie postanowień na cały rok jest ciężki. Są wtedy zbyt ogólne, mało precyzyjne i długo trzeba czekać na efekt. Łatwiej jest zacząć od krótszego czasu miesiąca czy dwóch i sumiennie to wypełniać, a później podsumować efekt. Do tego mamy większą możliwość dostosowanie celów do możliwości, bo wiadomo, że czasem będzie mniej czasu, a czasem więcej.
Są też cele, które można wypełnić tylko przez dłuższy czas. Najprostszy przykład to średnia na koniec roku, pracujemy nad nią cały czas i nie można przeskoczyć tego, bo jest to podsumowanie, na które składa się kilka etapów. Tak samo jest z "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu". Trwa cały rok i drobne rzeczy sumują się w wysoki stos książek.
"Codziennie" - największa pułapka?
Przyznam się, że sama w to wpadłam. Czytać codziennie? Opuściłam pięć dni. Biegać codziennie? Tyle samo. Jasne, upały - nie chce się, ale i tak czuję, że to jest pewna plama na moim honorze. Postawiłam sobie cel, to muszę go wykonać jak najlepiej. Te dwa są bardziej takim wyzwaniem, ale na prawdę słowo "codziennie będę coś robić" to pewna pułapka. Trzeba się bardzo pilnować, najlepiej odznaczać w kalendarzu i poczytać o wprowadzaniu i budowaniu nawyków. To jest możliwe, tylko trzeba brać pod uwagę, że przyjdzie dzień, gdy nie będziemy mieć na to siły albo jakiś całodniowy wyjazd. Wiem, że jednych nawet taka mała porażka zniechęci, ale.... Czy to nie przesada nazywać tak małe coś "porażką"? Nie wyszło, bo weekend zajęty, bo pogoda nie sprzyjająca i wolisz nie biegać. Stało się, trudno, ale nie oznacza to, że straciłeś wszystko, co osiągnąłeś przez ten czas.
To nie jest złe, że chcemy zacząć coś robić codziennie, doskonalić dany zwyczaj czy nawyk, ale chodzi o to, żeby nie porzucać tego, gdy raz czy dwa nie wyjdzie. Ewentualnie pięć. Chwila przerwy i zaczynamy dalej, to nic nie zmienia.
Odpowiednie sformułowanie celów
Przede wszystkim na początek lepiej unikać powyższego "codziennie". Zacząć od czegoś, co będzie można zrealizować, ale jednocześnie będzie trzeba się do tego przyłożyć. Wiadomo, że normalnie raz wyjdzie lepiej, raz gorzej, ale tu ma to nas zmotywować. Mamy cel, który jest możliwy do osiągnięcia w danym czasie, ale ze względu na sytuację będzie małym wyzwaniem. Najlepiej jest to sprecyzować w stylu "Trzy razy w tygodniu będę biegać", "Obejrzę dziesięć filmów przez miesiąc". Jest konkretnie i widać do czego dążymy.
Stawiania sobie celów jest bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńCzasami mam tyle energi i siły żeby coś zrobić jestem taka pełna energi a czasem są takie dni że śpię do 12 i marnuje cały dzień. Podział na takie dni też wpływa na postanowienia tak mi się wydaje :D
OdpowiedzUsuńby-tala.blogspot.com
Tak! :D Bardzo :D
UsuńJa ostatnio miałam takie dni, że cieszę się z tego, że przebierałam się z piżamy.
Ja stawiam sobie cele i choć nie zawsze udaje mi się je zrealizować, to nigdy z nich nie rezygnuję.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! :D To jest ważne.
UsuńJa także miałam problem z noworocznymi postanowieniami. Szczególnie z codziennymi ćwiczeniami, jednak kiedyś przeczytałam właśnie, że jest to nawyk. Jeżeli będziemy wykonywać coś przez dwa lub trzy tygodnie, przyzwyczaimy się do tego i wejdzie nam to w nawyk. Zastosowałam się do tej zasady i już od dłuższego czasu ćwiczę z czego jestem mega dumna ! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat na post.
Pozdrawiam serdecznie :)
http://fashionismaio15.blogspot.com
Gratuluję! :D
UsuńJa próbuję ten nawyk wprowadzić od lutego. Na razie jest taki progres, że ćwiczę kilka dni w tygodniu, więc jak na mnie to też dobrze. :D