Hejo!
Zdecydowanie siedzenie w domu mi nie służy. A przynajmniej to poczucie braku innych możliwości. Grunt, że mieszkam na wsi i przejdę ledwo 100 metrów, a już się kończą zabudowania i mogę sobie spokojnie spacerować. Chociaż tyle z tego... A tak to jakaś dobijająca rutyna mnie dopada, której nawet nie mam chęci przezwyciężać. Tutaj też żeby napisać musiałam się mocno zebrać w sobie.
Chociaż to nie kwestia chęci, bo serio chce mi się pisać, ale chwilowego artblocka i poczucia braku tematów do pisania. Chciałam napisać o czymś lekkim i przyjemnym, a cóż... Zaczynam od narzekania. Trochę chcę, żeby ten wpis był moim pierwszym krokiem do ogarnięcia tyłka i robienia czegokolwiek więcej niż takie minimum, a obecnie minimum to głównie zadania z matematyki.
Nauka zdalna to zdecydowanie nie jest dla mnie. Strasznie ciężko mi się zebrać do zrobienia czegokolwiek, tym bardziej, że ten tydzień był nieco nie wiadomo jaki, bo jeszcze nie od wszystkich prowadzących miałam ustalone, jak to będzie wyglądać. Teraz się ogarnęło, ale nie czuję nawet przymusu, żeby coś zrobić. A są rzeczy, które mam do dokończenia dalej sobie są. Mniejsza oto. To teraz po prostu kilka rzeczy, które chociaż trochę mi pomagają nie zwariować.