Kubeczek menstruacyjny - najlepsze rozwiązanie w trakcie miesiączki?

Cześć!
Wreszcie znalazłam dobry moment, aby napisać o kubeczkach menstruacyjnych. Kiedy duża część internetu tonie w świątecznych postach, ja stawiam na coś innego. Taka oryginalność czy coś. Ten post będzie przede wszystkim o moich doświadczeniach z kubeczkiem, co mną kierowało oraz zaletach, jakie ta rzecz ma i jak obejść jego wady. Od lipca, kiedy go kupiłam, wiedziałam, że na pewno pojawi się tutaj na blogu. Musiałam go najpierw sprawdzić, a teraz nawet doszła dobra okazja, aby się pojawił na blogu. Jakoś w tamtym tygodniu na instagramie @panimiesiaczka został wrzucony link do petycji dotyczącej zmniejszenia podatku VAT na kubeczki menstruacyjne. Obecnie stawka tego podatku 23%, podczas gdy na podpaski i tampony 8% i ma być zmniejszona do 5%. Te trzy rzeczy służą do tego samego, więc nie ma powodu, aby jedna z nich była traktowana jako produkt luksusowy. Tym bardziej skoro kubeczki menstruacyjne robią się coraz popularniejsze, więc myślę, że wiele osób zapoznało już się z tym terminem i nie muszę podawać jego definicji. Jak dla mnie to jest najlepsza z tych trzech rzeczy. Jeśli chcecie podpisać tutaj jest link.


Zacznę od tego, co mnie zachęciło do kupienia. Kupiłam go w lipcu, ale sprawdzałam już jakoś wcześniej, tylko nie miałam odwagi spróbować. Szczególnie zachęcił mnie do tego filmiki na kanale Kasi Mecinski. Tak właściwie od razy po obejrzeniu tego zaczęłam szukać w Internecie więcej informacji na ten temat i dosłownie dwie godziny później go zamówiłam. Bardzo polecam ten filmik, podaje bardzo dużo informacji na ten temat.

"Dziewczyna z ogrodu" Anka Sangusz



Hej!
Dzisiaj przychodzę z recenzją dość nowej książki dla młodzieży, wydanej niecałe dwa miesiące temu. Sam tytuł serii, do której ona należy mnie zainteresował "Niepokorni". Jest ona skierowana do młodszych osób niż ja, ale mi też się spodobała. Jestem skłonna przypisać do grupy takich książek jak "Hopeless" Colleen Hoover czy "Światło" Jay Ashera.  A w mojej opinii jej poziom jest pomiędzy tymi dwoma pozycjami. Są to historie o trochę podobnym schemacie, ale ich treść jest zupełnie inna. Łączy je głównie chłopak z tajemniczą, niezbyt "ciekawą" historią.


Tytuł: Dziewczyna z ogrodu
Autor: Anka Sangusz
Liczba stron: 271
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mazowieckie
Data wydania: 16 października 2019
Moja ocena: 7/10


Kamila to dziewczyna, której prawie nikt nie rozumie. Ani matka, ani większość rówieśników  w szkole. Czuje się osamotniona i zagubiona, nieznacząca nic dla nikogo. Matka przelewa na nie swoje niespełnione ambicje, czego dziewczyna ma serdecznie dość. Jedyne miejsce, gdzie czuje się spokojnie i bezpiecznie to jej ogród, z którego raz widzi dziwnego chłopaka, który wprowadza się do jej sąsiadów. Okazuje się, że ten tajemniczy chłopak będzie także chodził z nią do klasy. O dziwo, chłopak jest skłonny ją bronić przed docinkami innych ludzi. A to dopiero początek jej znajomości z tym tajemniczym chłopakiem, którego przeszłość jest jedną wielką niewiadomą.

Ulubieńcy miesiąca: październik i listopad 2019

Cześć!
Pora na kolejne podsumowanie. Co mnie ostatnio zachwyciło? Co mi się szczególnie podobało i jak oceniam te miesiące?
Cóż... Były ciężkie i przez większość czasu dobrze. Mniej więcej przez pół tego miesiąca miałam mały kryzys, ale w momencie kiedy go zaakceptowałam, stwierdziłam, że ta później jesień działa na mnie tak, że nic mi się nie chce, robię się bardziej aspołeczna, nie potrzebuje tyle kontaktu z ludźmi zaczęło mi się lżej żyć. Do tego od nowa wprowadziłam sobie spisywanie rzeczy, które planuję robić danego dnia i wypełnianie tego planu, więc jest dobrze. Tym bardziej, że większość wypełniam lub jeśli nie jest to koniecznie/możliwe, zastępuję czymś podobnym, co jest koniecznie lub mam większe możliwości na zrobienie tego. Wydaje mi się, że nawet mam jakąś równowagę między nauką a przyjemnościami. Cóż... To może być też pozór, bo ten tydzień miałam luźny bez żadnych kolosów. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w przyszłym tygodniu i kolejnych trzech, kiedy dojdzie poczucie obowiązku i ewentualny stres, bo kolokwia będą czymś realnym. W kwestii życia bardziej osobistego, bo nie samymi studiami człowiek żyje, też jest dobrze i nie mogę narzekać na nic. W ciągu tych miesięcy byłam trzy razy w kinie, chyba trzy razy na basenie, na koncercie... Zjadłam niezliczoną ilość pizzy, na co mózg zareagował w pewnym momencie "Dość! Za dużo, ogarnij się"... Dlatego kolejny weekend skończyłam w maku.  Dwa dni z rzędu. Naprawdę, nie to miałam na myśli, ale tak wyszło. :D Myślę, że mogę powiedzieć, że przez październik było spoko, a w listopadzie, gdy zaczęłam akceptować moją sytuację taką, jaka jest, to też zrobiło się spoko i łatwiej mi przychodzi życie.


1. Piosenka

Odkryłam niedawno piękną, polską piosenkę - "Miasteczko cud" Agnieszki Osieckiej. Jest po prostu cudowna. Lubię taki klimat i styl.



Chaos



Hej!
Tak się zastanawiam, jak bardzo chcę pisać ten post. Mam wątpliwości, czy na pewno chcę się tak otwierać tutaj. Czy to nie będzie za prywatne, czy nie będę za bardzo narzekać. Nikt nie lubi cudzego narzeka, nie ukrywajmy to odpycha.
Ludzi przyciąga entuzjazm, radość. Kto chce słuchać o tym, że komuś coś nie wychodzi? Nikt. Nawet jeśli ktoś odczuje satysfakcję, że jest mu lepiej, to nie zostanie dłużej by o tym czytać. Do tego jak to skomentować? Dać radę? Może nie lepiej, bo przecież nie znamy tej osoby, nie wiemy jak do tego podchodzi. Jakieś suche "przykro mi"? No nie wiem... Jest właśnie suche i często nieszczere. Do tego nie każdy lubi wyciąganie prywaty w Internecie. Na przykład. Tutaj podaję głównie rzeczy ogólne, które nie dotyczą bezpośrednio mojego prywatnego życia.  A radość, zadowolenie z życia?  Może "zadowolenie z życia" to za dużo powiedziane, ale zwykłe pozytywne nastawianie. To serio przyciąga ludzi. Dużo milej się czyta, gdy ktoś pisze o pozytywnych rzeczach, że jest mu dobrze. Ludzie chcą o tym czytać, dlatego tyle tego jest. Dlatego też często jest to aż tak przerysowane, wyidealizowane. Udaje się, że nie ma tej drugiej, smutnej, negatywnej strony z problemami. Są ludzie, którzy w to nie wierzą. Są tacy, którym jawnie się to nie podoba, ale to sprawia, że dlatego na to uwagę zwracają.  Nawet, gdy jest ktoś zazdrosny, nie podoba mu się to, to zdarzy mu się tam wejść, aby sprawdzić, czy może coś się zmieniło na gorsze. A może po prostu potrzebuje się dobić, bo nigdy mu tak dobrze nie będzie. Inny popatrzy na to i sam zacznie marzyć o tak idealnym życiu, a potem mu się zrobi przykro, bo dla niego nierealne. 

"Znajdź mnie" Andre Aciman



Cześć! 
Dzisiaj recenzja książki, której premiera była 2,5 tygodnia temu. Jest to kontynuacja losów Elio i Olivera znanych z książki"Tamte dni, tamte noce", o której już pisałam w tym miesiącu - recenzja *klik*.  Z kolei ta część jest książką dla mnie naprawdę wyjątkową, bo jest to pierwsza powieść, której całkowicie nie umiem ocenić. Nie chodzi o to, że tak dobra, że w skali od 1 do 10 jest za mało cyfr na nią. Tylko... Jest dla mnie tak samo dobra, jak i zła. Tak samo mi się podoba, jak i nie podoba. Pierwszą część łatwiej mi było ocenić, a tą? Ta jest całkowicie inna. Czy to dobrze? Zobaczymy. 

"Miłość jest łatwa, tylko nie wszyscy z nas mają w sobie odwagę, żeby kochać." - Andre Aciman "Znajdź mnie"

Tytuł: Znajdź mnie
Autor: Andre Aciman
Liczba stron: 320
Data wydania: 30 października 2019
Wydawnictwo: Poradnia K

Kontynuacja romansu Elio i Olivera, w której możemy poznać ich dorosłe, osobne życie. Bliżej poznajemy też ojca Elio, Samuela, którego małżeństwo się rozpadło. Poświęcona została jemu pierwsza część książki. Jadąc na spotkanie ze swoim synem w Rzymie, poznaje w pociągu Mirandę, młodszą od niego kobietę, z którą udaje mi się znaleźć wspólny język i poczuć coś, czego nie czuł od dawna. 
Elio, który jako dorosły mężczyzna jest szanowanym artystą. Spotyka pewnego dnia Michaela, mężczyznę dużo starszego od niego. Za to Oliver ma żonę, pracę na uniwersytecie, dwójkę dzieci, jednak czy to jest życie, jakie chce wieść?


Kolejna część, kolejne dość kontrowersyjne związki. Tym razem widzimy relacje i uczuciach w związkach, gdzie różnica wieku jest bardzo duża. I chyba to nie dla mnie... Powieści Andre Acimana odbiera się bardzo subiektywnie. Dużo zależy od poglądów i opinii na pewne tematy, co jedni akceptują, drudzy niekoniecznie. Ja przeważnie mam podejście "Niech każdy robi sobie, co chce, jeśli mnie to nie dotyczy". W tych książkach narracja jest pierwszoosobowa, więc poznajemy uczucia bohaterów, ale też mamy możliwości przeżywania tego, co oni. A ja po prostu nie widzę się w związku z taką różnicą wieku, że druga osoba mogłaby być moim rodzicem. To nie dla mnie, dlatego tematyka nie podoba mi się. Momentami mnie ta świadomość zniesmaczała i wiem, że wielu osobom również źle będzie się czytało o takim związku, więc należy to wziąć pod uwagę. Oprócz tego relacje między bohaterami (np. Samuelem i Mirandą) rozwinęły się bardzo szybko, za szybko nawet, co także może być dla wielu minusem.

TOP 5: Filmy, które zrobiły na mnie największe wrażenie



Hejo!
Chyba ten temat na wpis będzie dzisiaj najlepszy. Nie mam co zaczynać, czegoś innego, skoro mam już pół tego, a zaczęłam to wczoraj po powrocie z drugiej części "Czarownicy". Była okej. Mogłam odświeżyć sobie pierwszą część tego, bo zapamiętałam mniej niż myślałam i trochę mi to przeszkadzało. Ostatnio znowu częściej jestem w kinie. To normalne, że albo wcale nie chodzę do kina, albo co tydzień. I to jeszcze nie koniec na ten rok, bo pewnie pójdę jeszcze na dwa filmy. I zanim zacznę czytać. Jeśli dziś zacznę czytać, gdy będę w domu, bo w weekendy, gdy wracam nie umiem znaleźć na czasu. A to w domu mnie nie ma, a to sprzątam, a to coś. Oczywiście, youtube się sam nie obejrzy (jakby jeszcze było tam coś interesującego). Więc pozostając w temacie filmów, napiszę o 5, które wywarły na mnie największe wrażenie. 

I nie, żadnej części "Czarownicy" tutaj nie będzie, ale i tak polecam oba te filmy. Tutaj mam coś (dla mnie) lepszego. 

Co bym przekazała osobom uczącym się teraz do matury?



Hejo!
A na samym początku "urocze" zdjęcie mnie, uczącej się do fizyki. Tak aby pasowało do tematu wpisu.
Ostatnio na lektoracie prowadząca zadała nam pytanie, jakie rady dalibyśmy osobom, które teraz przygotowują się do matury. Ładnie sobie napisałam, a w trakcie tego myśl "Przecież to jest dobre na bloga!". Nie wiem, czy sama wpadłabym na taki temat, ale jednak jest dość ważny. Wiele osób ucząc się do matury, po prostu się przemęcza, a to nie prowadzi do niczego. Nauka jest ważna, ale relaks również. Należy znaleźć złoty środek.


1. Wysypiaj się

Sen zawsze był dla mnie ważniejszy niż nauka. Dalej jest. Wolę się wyspać i myśleć logicznie niż siedzieć nad książką ledwo przytomna, niby się ucząc, ale w rzeczywistości nie rejestrując tego, a następnego dnia znowu - ledwo żywa, nie mogąca się skupić. Gdy jestem wyspana, łatwiej będzie mi sięgnąć do tej wiedzy, która pozostała mi z lekcji, mimo że nie została ona przeze aż tak dokładnie przerobiona. Przy niewyspaniu nie dość, że nie będę wszystkiego pamiętać, to jeszcze ciężko będzie mi się skupić i trudniej odnaleźć w głowie to, co już potrafiłam. To chyba jest najbardziej podstawowa rzecz. Nie ma co się przemęczać, bo wychodzi jeszcze gorzej. 


A z tego wynika, żebyś...

"Tamte dni, tamte noce" Andre Aciman




Hejo!
Przyznam się,  że długo zwlekałam z poznaniem tej historii. Zmobilizowała mnie do tego premiera drugiej części, której egzemplarz sobie zamówiłam. Oczywiście, nie zorientowałam się, że to kontynuacja czegoś i szybko ogarnęłam sobie e-booka tej części. Jak na razie przychodzę tutaj z recenzją "Tamte dni, tamte noce", a za kilka dni, pewnie w przyszłym tygodniu pojawi się recenzja "Znajdź mnie", a przynajmniej dobrze by było, bo czeka mnie przez weekend sporo nauki - kolokwium z chemii i egzamin cząstkowy z fizyki. Trzymajcie za mnie kciuki. :D A teraz zapraszam do czytania mojej opinii o tej historii. :D

Ludzie, którzy czytają, są schowani w sobie. Ukrywają to, jacy są. Ludzie schowani w sobie nie zawsze lubią to, jacy są. - A. Aciman "Tamte dni, tamte noce"

Tytuł: Tamte dni, tamte noce
Autor: Andre Aciman
Liczba stron: 330
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 12 stycznia 2018



Treść:
Historia romansu, który narodził się w pewne wakacje we Włoszech między nastolatkiem Elio i gościem jego rodziców, Oliverem.  Nastolatek początkowo nie przepada za gościem, zresztą mało kogo lubi. A Olivera... Olivera nie da rady nie lubić. Aż w końcu i on się przełamuje i zaczyna lubić swojego gościa. I nie tylko... Dochodzi z czasem do tego fascynacja mężczyzną.

Moja opinia:
Jest to dla mnie pierwsza książka, która w całości skupia się na wątku LGBT. Cieszę się, że ją przeczytałam, mimo że mam trochę mieszane uczucia. Z pewnością nie całkiem mi się podoba fabuła, bo wolę książki, w których jest więcej akcji.

Mam wrażenie, że jest to jedna z tych książek, w której każdy skupi się na czymś innym, każdy odnajdzie inny punkt zaczepienia, dostrzeże coś innego i inne rzeczy przykują jego uwagę. Więc na co ja zwróciłam uwagę?

(Nie)znajomi a oryginał



Hej!
Początkowo istnienie filmu "(Nie)znajomi" ignorowałam. Nie miałam ochoty zapoznać się nawet z  jego opisem, bo był wszędzie, bo było go za dużo. W końcu na i czyimś zobaczyłam opis i... "Ej! Gdzieś to już widziałam!". Chwilę później wiadomość do przyjaciela "Zobacz, każdy się tym jara, a my wiemy, że "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" było pierwsze". Potem googluję sobie "(Nie)znajomych" i dowiaduję się, że to polska wersja. A dzisiaj kolejne zaskoczenie. "(Nie)znajomi" nie są jedynym remakem tego filmu, jest ich jeszcze sześć innych wersji.  I cóż... Chciałam to obejrzeć, żeby mieć porównanie. Bardzo ciekawiło mnie jak to zostanie przeniesione do polskiej rzeczywistości. Szłam na to filmem również ze strachem, że nie dorówna, że nie wyjdzie... I wiecie co? Nie dorównał, dlatego też stąd będzie ten wpis. O różnicach między tymi filmami.

Główną różnicą jest klimat i podejście do tematu. To jest kluczowe i najważniejsze, gdy ktoś będzie się decydował, który lepiej obejrzeć.  W Polsce skupiono się bardziej na komediowym klimacie, aby film był zabawny, przez co główny problem był inaczej przedstawiony i schodził na drugi plan, co nie zawsze było dobre, ponieważ były dość poważne momenty, a po sali rozchodził się śmiech. 
Za to "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" było bardziej skłaniające do myślenia, ponieważ są w nim sytuacje, które zostały pominięte w polskiej wersji lub zmienione tak, że traci to swój wydźwięk. A były to naprawdę ważne rzeczy.

W obiektywie #8 - Warszawskie Stare Miasto


Hejo!
Dziś obiecane zdjęcia z Warszawy. W tamtym tygodniu byłam na zdjęciach z koleżanką i dziś chcę Wam pokazać ich efekty. W tym, niestety, nie udało mi się znaleźć czasu. I pewnie nie uda mi się porobić zdjęć w Łazienkach Królewskich w tym tygodniu. 

Może trochę napiszę co u mnie, bo od dawna czegoś takiego nie było. 
Mam tydzień wzmożonej aktywności i energii, więc chcę robić wszystko i być wszędzie. Co prawda większość tej energii staram się wykorzystuję na naukę, a większość tej większości idzie na fizykę, z którą nie miałam styczności od gimnazjum. Jutro pierwsze kolokwium, wiec trzymajcie kciuki! Także gdy tylko skończę pisać ten wpis zajmę się kolejnymi zadaniami z tego cudownego przedmiotu albo z matmy, bo oba są dla mnie o tyle ciężkie, że nie mam zbyt dużych podstaw do nich. Przydałoby mi się wiedza z rozszerzenia z obu, ale dam sobie radę. 
Pomijając tą fizykę jest serio spoko. Trafiłam na fajnych ludzi na roku, osoby ze starszych lat też są życzliwe i pomocne (kluczowe słowo, serio). Jak zaliczę ten rok, to już będzie lepiej, bo będę się mogła bardziej skupić na chemii, czyli na tym co mnie naprawdę interesuje, ale nie na trzech przedmiotach, których materiał jest niesamowicie obszerny. Chociaż muszę powiedzieć, że już widzę, że te studia to będzie bardzo ciekawy czas w moim w życiu, chce wiedzieć więcej? To przygotuję o tym wpis, jak się więcej tego nazbiera. 

My Little Book Planner

Hejo!
Bullet Book jak wiecie mi się nie sprawdził. Dalej szukam swojego sposobu, aby się organizować. Oprócz kalendarza akademickiego od mojej uczelni, mam też My Little Book Planner od wydawnictwa Od Deski do Deski, czyli typowo książko Bullet Journal, który zamówiłam sobie z czytampierwszy.pl. Mam też ten mój zeszyt, gdzie zapisuję przeczytane książki i tak dalej, ale on za niedługo mi się skończy, więc wtedy wszystko będzie w tym BuJo.

Tytuł: My Little Book Planner
Wydawnictwo: Od Deski do Deski
Liczba stron: 360


Jest to pierwszy mój zeszyt w kropki i muszę przyznać, ze jest to bardziej wygodne niż myślałam. Kartki w kratkę potrafią być mało przejrzyste, gdy się w nich piszę i stara się to robić ładnie i kolorowo, a te czyste nie są dla mnie, bo nie potrafiłabym pisać w nich prosto i wielkość liter by się bardzo zmieniała. Te kropki wyznaczają miejsce, ułatwiają pisanie, ale jednocześnie nie tworzą nic nieczytelnego, odległość między nimi to 1 cm.

W obiektywie #7





Hejo!
Wczoraj skorzystałam z ładnej pogody i poszłam na zdjęcia. :D Dzisiaj trochę eksperymentowałam przy przerabianiu, gdzieś użyłam innej funkcji, gdzieś było mocniej niż zwykle i po prostu zrobiłam w cieplejszych kolorach, żeby było bardziej jesiennie. Jak wyszło? Hmm... W miarę okej, z większości jestem zadowolona. Z jednych bardziej, z drugich nieco mniej. Wydaje mi się, że wszystkiego trzeba spróbować, w fotografii też, bo można poznać fajne sztuczki. 
W tym tygodniu będę chciała jeszcze wyskoczyć raz na zdjęcia, gdy będę w Warszawie. Może przyjaciółkę wyciągnę. Zobaczę. Mam nadzieję, że mi się to uda. Swoją drogą, mam mega dużą ochotę na robienie zdjęć. I planuję jeszcze jedne zdjęcia w przyszłą sobotę, gdy będę w domu. Nie mam pojęcia, kiedy je dodam, bo mam jeszcze nie wykorzystane zdjęcia z tej sesji. Pewnie skończy się jakimś miksem moich zdjęć za jakiś miesiąc, może dwa.



"Żniwiarz: Pusta noc" Paulina Hendel


Hej!
Dzisiaj recenzja pierwszej części z serii "Żniwiarz" Pauliny Hendel. Przez pierwszych kilka stron kojarzyło mi się ze "Zgonem" Giny Damico, bo tam też występują żniwiarze. Jednak to jest czymś całkowicie innym. W "Pustej nocy" ich zadaniem jest chronienie ludzi przed słowiańskimi demonami, a w tym drugim zajmują się transportem dusz, które umarły. Jedyne co ich łączy to nazwa, stąd to skojarzenie. Jeśli mam dalej porównywać to polska książka wydaje mi się nieco bardziej dojrzała, jeśli chodzi o fabułę. "Zgon" to była bardziej typowa młodzieżówka, gdy czytałam to trzy lata temu byłam zachwycona i dalej bardzo dobrze to wspominam.

Tytuł: Pusta noc
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 432
Data wydania: 10 maja 2017
Liczba stron: 8/10


Treść:
Żniwiarze to ludzie ze specyficznymi zdolnościami, których dusza nie umiera i zostaje na ziemi, szukając nowego wcielenia. Ich zadaniem jest odsyłanie upiorów, które z pozorów występują tylko w słowiańskich wierzeniach, aby nie nawiedzali już ziemi,. Jednych z nich jest Feliks. Mężczyźnie pomaga w tym Magda, normalna dwudziestoletnia dziewczyna, z którą jest spokrewniony.
Jednak ten zawód staje się coraz bardziej niebezpieczny, ponieważ ktoś znalazł sposób na zabicie żniwiarzy...


Ulubieńcy miesiąca: sierpień i wrzesień

Hej!
Pierwszy tydzień studiów już za mną. Jestem dość dobrej myśli, a przynajmniej będę to sobie wmawiać, żeby nie było tak źle. Nie no... Żartuję. Spiąć tyłek i się uczyć, i nie narzekać przede wszystkim i to ogarnę. Wiem, że będę musiała trochę czasu poświęcić fizyce i matmie, ale muszę dać sobie radę. Sam wydział oceniam fajnie, prowadzący, których do tej pory spotkałam też są raczej dobrzy i wydają się ludzcy. Mam mieszane uczucia do prowadzącego prosemy z fizyki, bo traktuje wiele rzeczy jako oczywistość i potrafi się rozgadać nie na temat, co mnie irytuje, bo chcę się dowiedzieć o temacie z wykładów więcej, a nie słuchać o czymś innym.

Jak oceniam te dwa miesiące? Bardzo dobrze. Dużo się działo, szczególnie w moim prywatnym życiu. Pomimo chwilowego braku chęci, zagubienia w tym, co robię i stresu związanego z wyjazdem na studia, udało mi się ogarnąć i zrobić coś, żeby te dwa miesiące były ciekawe i pracowite. Mimo że cele nie poszły mi tak, jakbym chciała, to jednak sporo zrobiłam przez ten czas i poznałam wiele nowych rzeczy. (Osób też). Przeczytałam sporo książek, obejrzałam (jak na mnie) naprawdę dużo filmów oraz pisałam regularnie. Regularność weszła mi na tyle, że nie wyobrażam sobie teraz inaczej.

Cele: podsumowanie #4


Hej!
Wrzesień dochodzi końca, więc przyszedł czas na podsumowanie tych dwóch miesięcy, jeśli chodzi o cele. Ogólne podsumowanie, czyli ulubieńcy będą w kolejnym poście. :D
W poprzednim poście na temat - sprawdzającym mój postęp - pisałam, że jakoś nie tak całkiem się przykładałam. Po prostu podeszłam na totalnym luzie, bo postawiłam sobie poprzeczkę wyżej niż zwykle, były inne cele, miały inny charakter. Było część z nich była dla mnie po prostu wyzwaniem, które chciałam chociaż w części zaliczyć niż typowym celem, który musiał być zaliczony. Był też moment, że miałam mniejszą ochotę na aktywność w Internecie, do tego stres związany z przeprowadzką na studia, kilkunastodniowy brak laptopa i możliwości obrabiania zdjęć i jakoś tak wyszło, że było mnie mniej na obu Instagramach.

Z celami na kolejne dwa miesiące się wstrzymuję. Najpierw będę chciała zobaczyć, jak będzie wyglądać mój czas na studiach, a później zaplanuję to sobie tak, żeby moje cele były dopasowane do możliwości i rzeczywistości. Na ten rok akademicki czuję się zmotywowana i pełna energii. Ogólnie na cały ten czas studiów. Ciekawi mnie to, czy mi to przejdzie. Fajnie by było, jakby nie minął i bym się bardziej ogarnęła z tym. Odkąd skończyłam liceum jestem mniej leniwa, więc może nie będzie tak źle. Mam nadzieję, że ilość mnie nie dobije.