Cześć!
Dziś kolejna odsłona książek, które czytałam w ciągu ostatnich kilku tygodni. Najdawniejsze są z wiosny, ale to pozycje, o których myślę do tej pory i dalej mam coś o nich do powiedzenia. Znajdziecie tutaj trzy książki, które zdecydowanie polecam i jedną, do której mam sporo zastrzeżeń, ale uważam, że można o niej ciekawe podyskutować. Niestety, aby dokładnie napisać o tym, co mnie w tej książce zawiodło, musiałam napisać spoilery — ostatni akapit w tym wpisie to są właśnie spoilery.


Porządny kawał fantastyki — Niszczyciel królestw Vicotoria Aveyard


Po przeczytaniu tej książki jest po prostu szkoda — wzięłam się za jej czytanie w nie najlepszym momencie. Ta książka wymagała ode mnie więcej uwagi i większego skupienia, aby się w to wgłębić. Tym sposobem czytałam tę książkę od końca marca. Robiłam długie przerwy, a jak miałam przestrzeń, aby to czytać, to czytałam po 100-150 stron.

Co mnie zaskoczyło, ta książka absolutnie nie jest w żadnym stopniu podobna do „Czerwonej Królowej”. Co więcej, wydaje mi się, że obie te książki są skierowane do nieco innych grup odbiorców.

Świat w „Niszczycielu Królestw” jest stworzony od podstaw i nie ma nic wspólnego z naszym światem. Typowe high fantasty. Świat jest naprawdę misternie opisany. Naprawdę, szczegółowo opisana geografia tego świat, bardzo dobrze zarysowana historia świata, wierzenia oraz kwestie polityczne.

Fabuła opiera się na podróży i zbieraniu drużyny do walki, co w moich oczach jest również typowym motywem dla high fantasy. Drużyna, która się zbiera, jest (kto by się spodziewał) nietypowa! Każdy bohater z innej bajki — córka najgroźniejszej piratki, nieśmiertelny, skrytobójczyni, prawy giermek... To tylko czwórka, którą poznajemy najpierw. Reszta drużyny zbiera się właściwie do końca książki. Drużyna ogólnie składa się z różnych bohaterów — przestępców, ale też tych porządnych i prawych.
Dużo opisów świata i zbieranie się drużyny sprawia, że akcja nie biegnie szybko. Najważniejsi bohaterowie również mają swój punkt widzenia, co na początku również nie nadaje dynamiki. Zanim główni bohaterowie się poznają, to mija 1/5 książki, co dla mnie jest akurat akceptowalne.

Fabuła bardzo mnie ciekawiła i nawet w przerwach wracałam myślami do tej książki. Nie zabrakło w niej również zwrotów akcji (szczególnie ten jeden w połowie! To było dla mnie ogromne zaskoczenie, bo ja myślałam, że ten wątek potoczy się zupełnie inaczej). Z pewnością przed sięgnięciem po kolejny tom przeczytam ponownie „Niszczyciela Królestw” i mam nadzieję, że to będzie lepszy czas dla tej książki, bo naprawdę mi się spodobała, ale chciałabym ją w pełni poczuć.

Potrzebuję kontynuacji - Wilczy apetyt Emilia Jabłonowska 

Nie będę ukrywać — przeczytałam tę książkę, bo z autorką pochodzimy z tej samej miejscowości. Do przeczytania zbierałam się chyba jakieś 3 lata, ale w końcu przesłuchałam audiobooka na Legimi. 
Jakie to było fajne! Naprawdę żałuję, że nie ma kontynuacji. 
Na świecie pojawił się groźny wirus, a zarażeni nim izolowani są w specjalnych obozach. Dyrektorką jednego z takich obozów jest matka Amandy, a jednym z zainfekowanych jest jej ojciec. Dziewczyna decyduje się, aby odbyć praktyki w obozie bez wiedzy matki, która za wszelką cenę chcę ją trzymać z daleka od tego miejsca. Namawia ją do tego kolega ze szkoły. Amandzie zależy na tym, aby odkryć prawdę.

Wilczy apetyt jest dla mnie naprawdę przyjemną młodzieżówką. Ma taki klimat książek, jakie uwielbiałam w gimnazjum i liceum. Sentyment do takich historii mi pozostał i cały czas lubię je poznawać. Myślę, że mogę zaliczyć tę historię do dystopii, mimo że samo działanie władz nie jest tutaj, aż tak istotne. Uwielbiam czytać o tym, jak bohaterowie odkrywają prawdę o świecie, w którym żyją. Tym bardziej gdy odpowiedzialność za to ponoszą ich bliscy. O bohaterach nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć — od przeczytania minęło już kilka miesięcy, a drugie, że bohaterowie nie wyróżniali się swoim zachowaniem. Najważniejsze, że nie zapamiętałam ich jako jakiś bardzo irytujących albo głupich, więc jest plus. Całą historię śledziłam naprawdę z zapartym tchem i chciałabym przeczytać kontynuację. Co Amanda zrobi z tą wiedzą? Jak to się wszystko dalej potoczy? Czy to będzie miało większy wpływ na całe społeczeństwo?


Najlepszy retelling Kopciuszka — Cinder Marissa Mayer

Cinder skończyłam jakiś miesiąc temu i do tej pory powracam do niej myślami (ale nie jakoś bardzo namiętnie). Słyszałam o tej książce już w liceum, ale jakoś nigdy nie byłam na tyle nią zainteresowana, aby to przeczytać. Historia o Kopciuszku nie należy do moich ulubionych, więc omijam większość retellingów tej baśni oraz adaptacji filmowych. Jednak tutaj mamy dystopię, więc w końcu się zdecydowałam.

Zdecydowanie było warto! Bardzo fajny pomysł na historię — przyszłość, cyborgi, zaraza i konflikt polityczny z mieszkańcami księżyca. Połączenie brzmi dziwnie, ale dzięki temu jest to aż tak wyjątkowe. Skoro to retelling Kopciuszka, to oczywiście mamy też księcia i romans. Wszystko jest tutaj idealnie wyważone — mamy miejsce na przeszłość bohaterów, rozwijane problemy świat, jak i trudności, z którymi się sami bohaterowie zmagają, oraz ten zakazany romans, który bardziej jest w sferze marzeń bohaterów niż jako budowana relacja. Każdy z tych wątków jest rozwijany w odpowiednim tempie. Jedynie co pozostawia niedosyt, to relacja Cinder i Kaia, ale liczę, że to się rozwinie w kolejnych częściach. 

Najmocniejszym punktem tej książki jest konflikt polityczny oraz zaraza. Jest to książka, w której najciekawiej opisana jest polityka. Nie jest to w żaden sposób nużące, a do tego bardzo podoba mi się, w jaki sposób powiązane jest to z problemami, które dotykają zwykłych ludzi i jak władcy tym handlują. Do tego dochodzi kwestia różnic między Ludźmi z Księżyca a mieszkańcami Ziemi, co również jest świetne.


Czasem mniej, znaczy lepiej — Nocne godziny Marta Bijan


Z twórczocią Marty Bijan nie jest mi po drodze, ale zdecydowałam się dać jeszcze jedną szansę tej autorce (zastanawiam się, czy może nie spróbować dać trzeciej szansy...). O "Muchomorach w cukrze" pisałam w tamtym roku i zachęcam do przeczytania tamtej opinii.

"Nocne godziny" akurat utknęły mi w pamięci, dlatego decyduję się o nich napisać coś więcej niż to, co wstawiłam po przeczytaniu na LubimyCzytać.


W książkach Marty Bijan jest potencjał i go naprawdę dostrzegam, tylko mają jeden kluczowy problem — są przekombinowane. Za bardzo stara się zszokować czytelnika, co koniec końców nie zawsze wychodzi. Mnie jej rozwiązania nie przekonują, a nawet niekiedy drażnią.
"Nocne godziny" można podzielić na trzy części — pierwsza, w której mamy całą akcję związaną z kręceniem filmu, w drugiej mamy wspomnienia ubiegłej jesieni z pamiętników bohaterów, a trzecia to zakończenie, które ma wszystko czytelnikowi wyjaśnić i spiąć razem. W moich oczach każda z tych części osobno miałaby potencjał, ale razem wyszło słabo... Pierwsza część ma klimat thrillera/horroru i dzieją się tam dziwne rzeczy, ale nie czułam, żeby to wszystko dążyło razem do jakiegoś punktu kulminacyjnego. To mnie tutaj drażniło, mimo że mogłoby być ciekawe. Druga część to trzy rozdziały, po jednym dla każdego z bohaterów. Nie będę ich bardziej szczegółowo opisywać, bo to byłby duży spoiler. Z tych rozdziałów najbardziej podobał mi się rozdział Kaila, który mógłby być osobną książką.
No i część trzecia, która coś wyjaśnia, ale nic nie łączy i w sumie obnaża luki fabularne. Dodatkowo samo wyjaśnienie jest słabe... Jeśli by prowadziło to jakiejś kontynuacji, to jeszcze byłabym w stanie je zaakceptować, ale samo w sobie wyszło źle. Jakby autorka nie wiedziała, jak zakończyć.

Uwaga! Spoilery poniżej!


Chciałam się obejść bez spoilerów, ale jednak się nie uda. Muszę to wyjaśnić, żeby lepiej oddać to, co mnie zawiodło.
Historie z pamiętników bohaterów dotyczą ich "zbrodni". Tylko że w żadnym przypadku nie są to zbrodnie. Salla — zabiła w obronie własnej. Lamia — nie wskoczyła do wody za tonącą kuzynką, bo nie potrafi pływać. Kail — zostały mu przeszczepione oczy mordercy, dzięki czemu zaczął ponownie widzieć, ale też słyszeć głos mordercy w głowie. Wydaje mi się, że autorka chciała tutaj wpleść wątek zbrodni i kary, ale po prostu nie wyszło, bo żadna z tych zbrodni nie jest ich zbrodnią. Są to w sumie rzeczy, za które można czuć wyrzuty sumienia, mimo że nie miało się na nie wpływu albo straciłoby się życie, wybierając inną opcję. Myślę, że pójście w nękające wyrzuty sumienia byłoby dużo lepszą opcją.
Pierwsza część w zakończeniu historii została określona jako zbiorowa halucynacja. Bohaterowie nie nagrywali filmu, a taksówka zawiozła ich do złego zamku. Za nimi pojechała statystyki, która wiedziała pewne rzeczy z tej ubiegłej jesieni, co wzbudziło w nich niepokój. Kail zobaczył jedną z zamordowanych kobiet przez dawcę oczu, przez co szarpnął kierownicą, co doprowadziło do wypadku i śmierci statystki. Samochód wepchnęli do jeziora, a na zwłoki wykopali grób. 
Moje pytanie — dlaczego nikt nie skontaktował się z taksówkarzem, skoro był zamówiony przez ekipę filmową? Wtedy bohaterowie nie byliby zaginieni przez 2 tygodnie. 




Komentarze

  1. Muszę w końcu przeczytać książkę Cinder Marissy Mayer. Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiązka pt. Wilczy apetyt mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie znam żadnego z podanych tytułów, nie mogę nic o nich powiedzieć, ale bardzo mnie ciekawią i gdyby mogła, chętnie poznałabym wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem nie zapaliła mi się lampka, że którąś z tych książek koniecznie chcę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!