Kwartalnik VII - czas sukcesów?
Hejo!
Powrót na studia mnie zaskoczył. Piszę to przed trzecim dniem na uczelni i może nie mam żadnych obaw, ale już te dwa dni mnie trochę zmęczyły. Głównie trudności organizacyjne i szybkie ogarnianie tego, co inni spieprzyli (kto by się spodziewał?). Dziwnie od razu jest wskoczyć na tak wysokie obroty i jest męczące. Chociaż mam nadzieję, że dzięki temu szybciej się wczuję w to, co mam do zrobienia.
Plan jest taki, żeby wpisy pojawiały się raz w tygodniu. Nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce. Semestr zapowiada się lżejszy niż poprzednie, ale chcę zacząć wcześniej pracownie do licencjatu. Jednocześnie mam kilka współprac zaplanowanych, więc naprawdę trudno mi przewidzieć, jak to będzie wyglądać.
Co u mnie?
Mam ambiwalentny stosunek do tych trzech miesięcy. Z jednej strony miałam jakieś spadki nastroju, szczególnie przytłaczający był dla mnie lipiec. Sierpień był lepszy, ale znowu wrzesień był strasznie stresujący. Głównie denerwowałam się praktykami w obcej szkole. W skróci dziwny czas dla mnie, ale jednak owocny. Oprócz tego byłam w Warszawie i Wrocławiu. Krótkie wyjazdy, ale miło je wspominam i fajnie było się wyrwać.
Przede wszystkim zaczęłam wychodzić ze swojej strefy komfortu, co jest dla mnie sukcesem. Szczególnie w kwestii bloga. Pojawiło się więcej recenzji na blogu, zaczęłam więcej publikować na Instagramie i eksperymentować z formą. Powróciłam do robienia zdjęć oraz zabaw w Gimpie, a także próbowałam nowych typów wpisów, które okazały się strzałem w 10!
Praktyki w szkole podstawowej uświadomiły mi, że nie chcę nigdy w życiu uczyć dzieci w podstawówce. Zderzyłam się z tym, że mam za dużą wiedzę, że tłumaczyć tak proste rzeczy było ciężko. Najgorszy dla mnie był fakt, że czasem dzieci nie mają podstaw z matematyki, aby zrozumieć pewne zagadnienia chemiczne. To chyba był dla mnie największym szok. Drugim szokiem było to, że często nie czytają ze zrozumieniem i wychodzą ogromne głupoty.
Książki
Przeczytałam przez ten czas 25 książki. Większość z nich była bardzo dobra, część tylko dobra, ale także były jakieś słabe książki. Nie było tak, że się bardzo zawiodłam. Na szczęście było więcej zachwytów. Zachwyty były tak wielkie, że wybór trzech książek do wpisu był dla mnie trudny. Zdecydowałam się na wybranie po jednej najlepszej książce z miesiąca i dwa wyróżnienia w postaci linku do recenzji.
Co polecam?
The love hypothesis Ali Hazelwood — bardzo urocza i lekka książka. Taka komedia romantyczna w wersji książkowej. Jak szukacie czegoś, co ogrzeje Wasze serduszko w zimny jesienny wieczór — przeczytajcie. Dodatkowym plusem tej książki jest ukazanie akademickiego świata, które wydaje mi się trafna. 10/10 - RECENZJA
Władca Pierścieni J. R. R. Tolkien — zachwyt i miłość. Czytanie ułatwił mi czytnik. Jak się w to wciągnęłam w pociągu, to mogłabym nie kończyć czytania, a kończyłam z ogromnym bólem. Kunszt pisarski Tolkiena jest niesamowity i chyba na stałe podniósł moje oczekiwania co do książek. Trzy pierwsze księgi mnie tak nie wciągnęły, a samej "Drużyny Pierścienia" nie czytało mi się tak dobrze. Za to "Dwie wieże" i "Powrót Króla" są po prostu cudowne. 9,5/10
Legenda Stephanie Garber — najlepsza książka, którą przeczytałam we wrześniu. Jest dla mnie wyjątkowa, ponieważ rzuciła nowe światło na Caraval i pozwoliła mi się ponownie zachwycić tą historią, ale w inny sposób niż poprzednio. Uwielbiam motyw Mojr i Mojrów, który nadaje mistycznego klimatu oraz głębi tej historii. 9/10 RECENZJA
Również wyróżniły się dwie książki - Królestwo Nikczemnych oraz Mroczne umysły. Trudno mi o nich nie wspomnieć, bo pierwszą świetnie mi się czytało i ma pięknie opisaną relację między bohaterami. "Mroczne umysły" to dystopia, która najbardziej wyróżnia się w tej tematyce. Linki do recenzji podałam w tytułach.
Czego nie polecam?
Trzy razy ty Federico Moccia — książka, z której przeczytaniem zwlekałam 4 lata. I może, gdybym wtedy ją przeczytała, uznałabym ją za OK. To słaba historia, którą ma dobre elementy i potencjał. Gdyby tylko autor nie postawił na toksyczne relacje, zdrady i ciągłe kłamstwa, byłoby o wiele lepiej, a powieść byłaby o trudnych emocjach i radzeniu sobie z nimi.
Filmy
Oglądałam naprawdę mało filmów. Dosłownie kilka przez trzy miesiące, a z tego jeden polecam, drugiego nie i reszta była nijaka lub oglądałam je wcześniej.
Co polecam?
Gnijąca Panna Młoda reż. Tim Burton — nowość dla mnie. Fabularnie podobało mi się, ale miałam problem z animacją - po prostu te postaci były tak nienaturalne, że dziwnie mi się to oglądało. Polecam, będzie dobre na październik i spooky season.
Straszny dom reż Gil Kenan — to już kiedyś oglądałam i wywarło na mnie ogromne wrażenie. Fajna animacja, jest dreszczyk emocji i odrobina strachu. Jest odpowiednio wyważona pod kątem fabuły i tego, ile ma wzbudzić strachu. Ponownie — propozycja dobra na spooky season.
Czego nie polecam?
Rekiny wojny reż. Todd Phillips — nie polecam, bo po prostu nie lubię filmów akcji. Uznałam, że wspomnę, bo fajnie będzie wyjaśnić, dlaczego nie lubię. Lubię, gdy coś balansuje na granicy absurdu lub jest celowo absurdalne z rozmysłem (jak w komediach). Filmy akcji są dla mnie zbyt absurdalne lub bohaterowie podejmują naprawdę głupie decyzje, które koniec końców wiadomo, jak się skończą, a oni są zaskoczeni. Irytuje mnie i nie czuję żadnej przyjemności z oglądania takich filmów.
Seriale
Z serialami akurat poszalałam. Wyszły nowe sezony kilku seriali, które już oglądałam, poznałam nowe oraz dokończyłam seriale, których wcześniej mi się nie udało. Dużo fajnych rzeczy było i znalazłam nowych ulubieńców.
Co polecam?
The Umbrella Academy, twórcy: Steve Blackman, Jeremy Slater — genialny serial! Fajna fabuła, która łączy w sobie nadzwyczajne zdolności oraz fizykę i elementy nauki. Uwielbiam takie połączenia. Do tego wielu świetnych bohaterów. Klaus i Piątka to najlepsze postaci z tego serialu. Nie polubiłam Allison. Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu!
Brooklyn 9-9, twórcy: Dan Goor, Michael Schur — to w ogóle moja nowa miłość. Oglądałam nałogowo i namiętnie, i wiem, że będę wracać. Serial komediowy z krótkimi odcinkami, więc z łatwością się wciągnęłam. Było kilka momentów, że poszczególne postaci mnie irytowały, ale żadna z nich nie była irytująca cały czas.
Jeszcze nigdy (sezon 3), twórcy: Mindy Kaling, Lang Fisher — mam ogromną słabość tego serialu. Jest to lekki i zabawny serial o nastolatkach. Główna bohaterka popełnia błędy i wiele głupich decyzji, przez co w pierwszym sezonie jest irytująca. Z każdym sezonem widać jej zmianę i to, jak dojrzewa. Świetnie się to ogląda! W dodatku serial ma narrację z punktu widzenia dorosłego, dzięki czemu jest dość uniwersalny.
Czego nie polecam?
Insatiable, twórca: Lauren Gussis — brak mi słów na ten serial. Jest dla mnie po prostu głupi. Nawet nie byłam w stanie go oglądać do składania prania. Myślałam, że ten serial będzie łamał stereotypy dotyczące kanonu piękności, poruszał temat zaburzeń odżywiania. Jednak nie... Główna bohaterka zakochuje się w dorosłym mężczyźnie, który chce ją wykorzystać, aby odzyskać swój status w społeczeństwie. Wytrzymałam trzy odcinki i dalej nie byłam w stanie oglądać.
Kosmetyki
Co polecam?
Authentic mgiełka-booster nawilżający Tołpa — fajnie nawilża i daje takie uczucie odświeżenia. Jest płynna, ale gdy napryskam, to zaczyna się pienić na mojej twarzy. Z tego powodu delikatnie ją wmasowuję w twarz, aby równomiernie rozprowadzić. Nie wiem, czy to kwestia składu czy pompki.
Czego nie polecam?
Tripple Vitamine Booster Alterra — pisałam o tym produkcie w Denku. Nie byłam w stanie go zużyć, bo był za ciężki pod krem, a nakładany na krem, rolował go. Dodatkowo zapychał mnie.
Jestem dumna z...
Zaplanowania i ogarnięcia wyjazdu do Wrocławia. Po raz pierwszy sama w pełni organizowałam wyjazd, co było dla mnie stresujące. Były wpadki, ale wszystko naprawiłam i koniec końców wyszło! Sam wyjazd do Wrocławia wspominam bardzo dobrze.
Powróciłam do robienia zdjęć! Przestałam ograniczać się tylko do flat lays z książkami lub innymi spontanicznymi zdjęciami książek. Zaczęłam więcej sama pozować, ale widzę, że wyszłam z wprawy. Powróciłam też do używania Gimpa i więcej eksperymentuje ze zdjęciami. Najbardziej jestem dumna z tego, że dałam sobie przestrzeń na brak idealności. Mam świadomość, że robienie zdjęć to proces, a ja przez te lata zaliczyłam regres. Tylko nie pójdę dalej, jeśli robienie zdjęć nie będzie mnie cieszyć. Mam świadomość niedociągnięć w moich zdjęciach, ale pozwalam im istnieć, żeby nie dążyć ślepo do ideału, a powoli się doskonalić.
Zapraszam na Instagrama, gdzie jestem bardziej aktywna i do polubienia nowych wpisów.
Bardzo ciekawy wpis. :) Życzę powodzenia w kolejnych miesiącach tego roku!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis! The Love Hypothesis też uwielbiam, a The Umbrella Academy wyczekuję kolejnego sezonu :)
OdpowiedzUsuń