Drobne pozytywy
Cześć!
Siedzę, kotłują mi się w głowie pomysły, a ja nie wiem, co wybrać, dlatego chcę napisać, co u mnie. Wpis zaczynam po raz drugi, bo przecież ostatnio dużo czytam, a żadna książka nie jest na tyle interesująca, żebym jej poświęciła cały wpis na blogu i tak przypadkiem zaczęłam pisać znowu "Krótko o książkach". Myślę, że przeczytacie to w przyszłym tygodniu (oby nie było faila, że zapowiadam się za wcześniej).
W tym momencie, kiedy zaczynam to pisać, naprawdę optymistycznie siedzę, piszę i kończę ten ciężki tydzień. Cóż, w głowie traktuję tydzień od poniedziałku do piątku, weekend to weekend. Nieco lżej mi wtedy. Całe dwa ostatnie tygodnie na uczelni były dla mnie męczące. Dużo fajnych rzeczy się działo, ale przeżyło się na to, że wracałam dość późno. W połączeniu z zajęciami na uczelni od 8 rano codziennie jest niezbyt przyjemne. Preferowałabym godzinę 9 albo chociaż 8:30, ale niestety. Jedyny plus tego jest taki, że jest to codziennie i już się przyzwyczaiłam, więc nie ma dla mnie takiego szoku.
W momencie, gdy to publikuję, mija tydzień od rozpoczęcia pisania. Ten tydzień był lżejszy, satysfakcjonujący, ale piszę, żeby nie myśleć o kolokwium. Weszłam, napisałam i wyszłam, szanse na zdanie mam dużo, może jednej części nie zaliczę.
Także mam w tym momencie zadziwiająco dużo energii. Tylko już czuję, że zaczyna mnie ona powoli opuszczać. Nie dziwię się, bo wstałam dziś przed 6, a wróciłam do domu na 18. Dziś byłam na wycieczce z uczelni i zwiedzałam laboratorium kosmetyczne. Bardzo ciekawe doświadczenie, najbardziej mnie zaciekawiła kontrola jakości. Chociaż laboratoria technologiczne też było ciekawe. Najbardziej nużąca była dla mnie linia produkcyjna, ale to chyba kwestia hałasu i tego, że nie było dobrze słychać, co przewodnik mówi, więc nie byłam w stanie się zaciekawić.
Jestem podekscytowana na myśl o czerwcu, bo zaczyna się naprawdę dobrze i zapowiada się obiecująco. Co prawda, mam sesję (nawet dobrze ustaloną i stacjonarnie), ale jakoś to nie burzy mojego pozytywnego nastawienia.
Nie wyrobiłam się ze wpisem na weekend, ale mogę dać więcej pozytywnych rzeczy, które miały miejsce w moim życiu. Może kojarzycie koncept dziennika wdzięczności i samej wdzięczności. Wypisywanie pozytywnych rzeczy, pomaga znajdować więcej pozytywnych rzeczy. A ja po prostu chcę podzielić się tymi kilkoma pozytywnymi rzeczami, które nie są wielkie, ale dały mi dużo radości.
Poniedziałek był dla mnie bardzo przyjemny. Przede wszystkim dostałam zielone światło i będę mieć praktyki w szkole, w której chciałam. Myśl o tym, że muszę je sobie załatwić, po prostu mnie przerażała, bo wymagała ode mnie rozmowy z obca osoba i nie miałam pewności, czy mnie przyjmą. Rozmowa trwała 5 minut i efekt jest dla mnie zadowalający. W ogóle jej długość, to coś, co na mnie robi wrażenie. Często zwlekam z załatwianiem spraw „urzędowych” lub dzwonieniem gdzieś, bo boję się, ze będzie to trwało w nieskończośc. Ostatnio udaje mi się tę niechęć pokonywać, bo zauważyłam, ze w moim przypadku takie telefonu to kwestia maksymalnie dwóch minut.
Druga bardzo pozytywną rzeczą jest współpracują z wydawnictwem Moondrive. Trzy lata temu napisałam krótką opinię o „Losing Hope”, która została umieszczona wewnątrz okładki nowego wydania. Jestem z tego naprawdę dumna! Chociaż nie byłam w stanie w to uwierzyć, dopóki książka do mnie nie przyszła. Akurat tak się złożyło, że przez ten tydzień widziałam ją tylko na zdjęciach, ale dziś w końcu wrócę i będzie cała moja!
Super, że pojawiło się tyle pozytywów. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję :D
UsuńŚwietnie, że dostrzegasz te pozytywy i potrafisz je docenić.
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę :D
UsuńNawet takie drobne pozytywy w trudniejszym, czy cięższym okresie cieszą. :)
OdpowiedzUsuńTak, wydaje mi sie, że warto jest spisywać w dzienniku. Idea wdzięczności jest bardzo ciekawa i działa.
UsuńPowodzenia na sesji! U mnie już końcówka zmagań, zdalnie :D
OdpowiedzUsuń