Cześć!

Dziś przychodzę z recenzją, na którą się bardzo cieszę, a jednocześnie boję się jej pisać. Dlaczego? Bo nie wiem, czy oddam wszystkie emocje, jakie mi towarzyszyły podczas czytania i to jak bardzo pokochałam ten świat. Książki z serii Lockwood & sp. to moja nowa obsesja. Obejrzałam serial i niemal od razu zakochałam się w tym pełnym duchów świecie. Od razu zaczęłam czytać na Legimi, pierwszy tom kupiłam z drugiej ręki, a drugiego nie mogłam znaleźć w ten sposób, wiec kupiłam nową. Fakt, że mogę recenzować trzeci tom we współpracy z wydawnictwem, bardzo mnie cieszy. 

Materiał reklamowy — współpraca z wydawnictwem Poradnia K

Jeśli nie czytaliście jeszcze pierwszego tomu z serii Lockwood and sp. zapraszam na mojego Instagrama. Poniżej zdjęcie, pod którym znajduje się recenzja. 

Tytuł: Mroczny sobowtór
Seria: Lockwood i sp.
Autor: Jonathan Stroud
Tłumaczka: Tina Oziewicz
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 374
Data wydania: 8 marca 2023 
Moja ocena: 10/10

W Chelsea pojawia się nagły i ogromny wysyp duchów. Skala tego problemu jest tak wielka, że zostają do tego zatrudnione wszystkie londyńskie agencje łowców duchów. Oprócz najmniej, Lockwooda i spółki. Ci mają ręce pełne pracy od zleceń, dzięki sławie, którą zdobyli. Jedno z nich jest szczególnie istotne, a zleceniodawczyni jest z nich tak zadowolona, że rekomenduje ich, by dołączyli do agencji, zwalczających wysyp. 

Ostatnio jest naprawdę mało książek, które aż tak by mnie zachwyciły. Większość książek, które poznaje, jest bardzo dobrych, ale zawsze czegoś mi brakuje. A to za mało emocji, a to chciałabym, aby jakiegoś wątku było więcej. A to nie do końca historia mi się, ale wszystko poza tym jest okej i styl bardzo dobry, i historia się trzyma kupy, mimo że nie poszła tak, jak bym chciała. Czasem oczekuję więcej, niż dostaję i też ocena jest niższa. 
I pojawiają się książki Jonathana Strouda. Pierwszy tom nie wzbudził we mnie aż tylu emocji, być może dlatego, że ta część była mi już znana z serialu. Drugi tom był rewelacyjny, dałam 10/10. A potem przeczytałam Mrocznego Sobowtóra, który jest jeszcze lepszy!

Idealna comfort book 

Lockwood&sp. to idealny przedstawiciel książek młodzieżowych. Wydaje mi się, że na spokojnie można ją czuć już od 10/11 roku życia. Najprościej jest mi napisać, że jest to książka skierowana do tej samej grupy odbiorców, co Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Nie ma tutaj krwawych scen, a opisy walk z duchami są bez drastycznych szczegółów. 
Jednocześnie jest to na tyle unikalna historia, że może się spodobać również dorosłym. Zresztą, sama wiem, że będę do niej wracać nie tylko myślami. Z podekscytowaniem wyczekuję do premiery kolejnych części. Historia trójosobowej agencji łowców duchów po prostu otula czytelnika. Jest jak taki ciepły, puchaty kocyk, spod którego nie chce się wyjść w zimowy dzień. Jednocześnie potrafi dostarczyć odrobinę dreszczyku, zaintrygować oraz wzruszyć. Dosłownie idealny materiał pocieszną książkę!

Świat — tak znajomy, ale tak bardzo różny

Świat, w którym żyją bohaterowie, nie różni się zbyt wiele od naszego. Jest Londyn, jest Tamiza i są duchy... Duchy i walka z nimi całkowicie mnie kupiła. Szczególnie że pojawienie się duchów było nagłe i ma swoją, nieodkrytą historię. 
Autor postanowił dodać w książce wydarzenie, nazwane Problemem, przez które w całej Anglii zaczęły pojawiać się duchy. Najbardziej czułe na nie są dzieci — wiele z nich obdarzonych jest Talentem, dzięki któremu może widzieć ich manifestacje i postaci, a niekiedy słyszeć co one mówią. Tylko jednej osobie do tej pory udało się komunikować z duchami. Z wiekiem ta zdolność zaczyna zanikać, a osoby dorosłe mogą wyczuwać tylko wpływ duchów, ale nie są w stanie z nimi walczyć. 
Książka jest przesycona słownictwem, które można określić specjalistycznym. Na całe szczęście każdy z tomów jest uzbrojony w słownik, dzięki każdy czytelnik może zostać ekspertem od duchów. Są tam wyjaśnione podstawowe pojęcia, które się pojawiają, talenty oraz typy duchów, jakie się pojawiają. Każda kolejna część dodaje coraz więcej szczegółów do obrazu świata i jego funkcjonowania. 

Nie ma syndromu drugiego tomu!

Jestem już przy trzeciej części z pięciu i najważniejsza rzecz — nie ma syndromu drugiego tomu. Co więcej, z każdym kolejnym tomem bawię coraz lepiej. To zasługa tego, że bohaterowie mierzą się z nowymi zagadkami. W Mrocznym Sobowtórze problem do rozwiązania podoba mi się najbardziej. 
Po części dlatego, że jest dla mnie całkowicie nowy. Są tutaj dwa problemy. Jeden to bardzo ciekawa historia, a drugi to coś wielkiego, czego Londyn jeszcze nie widział. Skala wysypu w Chelsea uderza, ale to nie jest w nim najgorsze. Po prostu nie wiadomo, o co chodzi. Jest najbardziej zawiłą i najmniej oczywista zagadka, z jaką mierzą się wszystkie londyńskie agencje łowców i duchów. W końcu zaangażowani zostają Lucy, Lockwood i George. George wpada na trop, na który nikt inny nie wpadł, co jest genialne. Jednocześnie bardzo dużo tłumaczy czytelnikowi, jak działają duchy i co je odstrasza. 

Rozwiązanie zagadki samo w sobie nie wbiło w fotel, ale było logiczne. Duch, który sprawiał problem, był jednym z ciekawszych. Pojawienie się go w książce było świetnym ruchem, w pewnym sensie nadało temu autentyczności. Najważniejsze jest to, że zakończenie powoduje wiele pytań — kto? Po co? Dlaczego? Co potem? 

A szczególnie to ostatnie — co potem? No właśnie. W serii pojawiają się pewne wątku od samego początku — tajemnice rodzinne Lockwooda, Stowarzyszenie Orfeusza. To pierwsze trochę się rozjaśniało w tej części, ale tylko po to, aby pojawiło się dużo więcej pytań. 
Wątek Stowarzyszenia Orfeusza jest niezwykle tajemniczy. Wiadomo niewiele, nikt nie chce nic mówić. Właściwie wspominane jest to mimochodem, ale wiadomo, że coś więcej znaczy. W tej części pojawiło się coraz więcej wskazówek, a bohaterowie zaczęli już je powoli łączyć. Mam nadzieję, że czwarta część przyniesie więcej informacji na ten temat, a ostatnio tom wyjaśni już wszystko.


Nowy pracownik — nowe trudności 

Innym wątkiem, który wprowadza powiew świeżości, jest wprowadzenie nowej postaci — Holly, która została asystentką w Lockwood&sp. Jest to postać, która z założenia ma irytować. A raczej irytuje nas, bo widzimy ją z perspektywy Lucy. 
Ten wątek bardzo mi się podoba, dodaje więcej emocji do książki. Lucy musi się zmierzyć z niechęcią do nowej współpracownicy, a jednocześnie musi z nią współpracować. Jest to dla niej bardzo trudne emocjonalnie — czuje, że przyjaciele się od niej oddalają, wolą towarzystwo kogoś nowego. Czuje się zamieniona, niepotrzebna. Autor naprawdę dobrze oddał uczucia dziewczyny i czytało się o tym bardzo dobrze. Nie miałam żadnych zgrzytów w tej perspektywie ani poczucia zażenowania. 

Z kolei Holly — tak, irytowała mnie, ale nie mogę tego zrzucić tylko perspektywę Lucy. Mnie po prostu irytują tak idealne postaci i ludzie, którzy starają się zachowywać nieskazitelnie. Nie da rady być zawsze nieskazitelnym. Chyba najbardziej w Holly drażni mnie to, że matkuje wszystkim. Nie traktuje ich jako współpracowników, ale jako podopiecznych. Być może w kolejnych tomach się to zmieni.

Odkryty rąbek tajemnic Lockwooda 

Anthony Lockwood to bohater tajemniczy i skryty, i z pewnością straumatyzowany. Zdecydowanie przyciąga! Widziałam porównania do Kaza Brekkera z Szóstki Wron i coś w tym jest, mimo że tego drugiego znam tylko z serialu. Warto zaznaczyć, że to nie jest tak mroczne i tak dosadnie opisane, jak to pewnie było w przypadku Szóstki Wron.
Tytułowy bohater jest nastoletnim chłopakiem, gdy poznajemy ma tylko 14 lat i jest najmłodszym szefem agencji  łowców duchów. W Mrocznym Sobowtórze ma 15 lat. Mimo swojej skrytości wzbudza sympatię. Troszczy się o swoich pracowników, stara się, jak najlepiej wykonywać swoją pracę i zdobyć, jak najwięcej klientów. Jego aspiracją jest dorównanie dwóch największym agencjom — Fittes i Rottwell.
Wydaje mi się, że to jeden z bohaterów, których ciężko jest nie lubić. Na szczęście ma wady. Przede wszystkim jest nastolatkiem o ogromnych ambicjach. Samo w sobie to nie wada, ale przez to czasem jest nadgorliwy, za bardzo się spieszy, aby wykonać zlecenie, przez co nie ma wszystkich informacji od George'a  i to powoduje niebezpieczeństwo. 

Wyjątkowa wśród wyjątkowych 

Lucy Carlyle to narratorka i (do tej pory) nowy nabytek agencji Lockwood&sp. Dziewczyna jest bardzo utalentowaną łowczynią duchów. W drugim tomie odkrywa, że jej Talent jest o wiele większy, niż sama myślała. W Mrocznym sobowtórze możemy obserwować, jak Lucy stara się poznać swoje możliwości i dowiedzieć, jak wiele potrafi i na co może sobie pozwolić. Dodatkowo wszystko utrudniają jej emocje, które przeżywa właściwie sama. Nie dość, że czuje się opuszczona przez przyjaciół, to ma poczucie, że nawet gdyby wszystko było między nimi po staremu, to i tak mogliby jej nie zrozumieć. Wśród żywych nie ma osoby, która potrafiłaby zrozumieć zdolności Lucy ani tym bardziej pomogła jej przejść przez to wszystko. 
Jako narratorka postać Lucy sprawdza się rewelacyjnie. Ma wnikliwe obserwacje, wiernie opisuje otaczającą ją rzeczywistość oraz ma ciekawe przemyślenia. Dygresje są wtrącanie umiejętnie, podobnie jak opisy przeżyć i uczuć bohaterki. Zawsze wszystko do siebie pasuje i tworzy spójną całość. 

Zakopany w archiwach

Ostatni z członków Lockwood&spółka to George. Do jego postaci musiałam się najdłużej przekonywać. Na początku nie przypadł mi do gustu, nie do końca rozumiałam jego zachowanie. George to bardzo specyficzna postać. Wejdzie do archiwów i znika. Nie ma go godzinami, często spóźnia się na misje, bo znalazł coś takie istotnego, że nie mógł tego zostawić. Po prostu ma swój świat i swoje kredki.
Poza tym jest to typ, który woli archiwalne książki niż ludzi, a szczególnie nie znosi Quilla Kippsa, ale o nim za chwilę. Dlaczego potrzebowałam więcej czasu, aby się przekonać do George'a? Jest to bohater bardzo sarkastyczny, a niekiedy po prostu wredny. Nie podobało mi się, jak na początku podchodził do Lucy. Był wobec niej bardzo zdystansowany, niekiedy zachowywał się tak, jakby była niepożądanym gościem. Jednak z w toku trylogii ich relacje ulegały poprawie, Do George'a przekonało mnie jego poczucie humoru — ostre, sarkastyczne, ale jak bawi! 

Nie tylko Lockwood i spółka!

Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy również są ciekawi. A raczej najciekawsze relacje, które łączą bohaterów z nimi.
Quill Kipps to wróg naszej małej agencji. Jak to się zaczęło? W sumie nie wiadomo, ale widać, że chłopaki go nie lubią i chcą pokazać, że ich agencja jest lepsza. I vice versa. Prowadzi to do wielu zabawnych scen, ale z czasem bardzo fajnie jest obserwować, jak dynamika ich relacji się zmienia. Wszyscy dojrzewają i zaczynają się traktować nieco lepiej.
Flo Bones to chyba najbardziej specyficzna postać w tej książce. Bije na głowę nawet klientów Lockwooda, a ci bywają naprawdę nietuzinkowi. Jest to postać bardzo wyobcowana, unika ludzi, ale darzy nie do końca zrozumiałą sympatią Lockwooda. Użyłam takiego określenia, bo jej stosunek do innych osób to mniej lub bardziej jawna niechęć. Najważniejsze w jej postaci jest, co sobą reprezentuje. Nie zajmuje się walką z duchami, a zbieraniem źródeł i ich dalszym handlem. Jest to zupełnie inne podejście niż reprezentowane przez agencje łowców duchów. 

Zupełnie nie spodziewałam się, że recenzja wyjdzie tak długa. Książkę skończyłam ponad tydzień temu. Pierwsze emocje na pewno już opadły, ale bardzo dobre wrażenie dalej zostało. Myślę, że to też dużo mówi o tej książce, że mimo kilku dni od skończenia oraz zaczęcia już innej książki, dalej jestem zachwycona i jestem w stanie wiele o niej napisać. Starałam się pisać, jak najwięcej o tym tomie, ale skoro jest to trzecia część, nie mogłam nie nawiązać do poprzednich. Szczególnie w opisie bohaterów.
Seria Lockwood i sp. to seria książek, którą mam ochotę wcisnąć do czytania każdemu. Chciałabym, aby był z niej klasyk na miarę Percy'ego Jacksona czy Harry'ego Pottera. Książka, którą jeśli się pozna, to będzie się do niej wracało, a bohaterowie na stałe zamieszkają w sercu. Ogromnie Wam ją polecam, niezależnie od tego, czy macie lat 13, 18, 30 czy 50.  
Książka jest również dostępna na Legimi, dlatego jeśli macie abonament, koniecznie dodajcie ją na półkę. 

5 komentarzy:

  1. O, no i mam kandydata na "chrzest" Legimi. Fajnie, że w recenzji nawiązałaś także do poprzednich części trylogii. Dzięki temu osoby, które w ogóle nie miały z serią styczności (jak ja) mają nieco szerszy obraz. Czytając już samą recenzję poczułam lekki dreszcz ekscytacji, czuć autentyczność Twojego zachwytu nad tą książką. No i ten słowniczek! Uwielbiam, gdy książki mają różnorakie dodatki, czy to w formie słownika, mapy, gawędy czy listów. Dodaję sobie do kolejki książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Ciebie to i kod z Legimi podam kilka razy 😂
      Mega się cieszę, że czuć ten zachwyt. :D

      Usuń
  2. Wśród młodzieżówek naprawdę można dorwać perełki. Nie widziałam serialu, ale na serię chyba się skuszę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zaciekawiony tą książką.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!