Hej!
Dziś przychodzę do Was recenzją "Strażnika" Pauliny Hendel. Myślę nad tym, żeby w tym roku nie przybliżyć sobie twórczości polskich autorów, bo zwykle czytam zagraniczne książki, a w tych "naszych" nie za bardzo się orientuję. Będzie to pewnie miła odmiana.

Tytuł: Strażnik
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: WE NEED YA
Liczba stron: 368
Data wydania: 27 lutego 2019


Treść:
Hubert budzi się w ciemnym pomieszczeniu, które widzi po raz pierwszy w życiu. Jest w szoku, gdy dowiaduje się, że jest w Polsce, a nie w Paryżu i od jego wycieczki szkolnej do Francji minęło siedem lat, podczas których cywilizacja uległa zniszczeniu, przez świat przeszła wojny oraz epidemia, która zabrała ze sobą większość żyjących ludzi. Do tego wraz z upadkiem cywilizacji, obudziły się pradawne słowiańskie demony.
Chłopak trafia do osady Święcin, gdzie z trudem zdobywa zaufanie mieszkańców i zostaje jednym ze Strażników, grupy mężczyzn, którzy pilnują wioski, aby nie przedostały się do niej żadne demony. 

Moja ocena:
Książkę przeczytałam, bo natknęłam zachęcające recenzje, nawet nie czytałam opisu z tyłu książki i byłam święcie przekonana, że Hubert wybudził się z jakiejś śpiączki, dlatego nie wie, co się działo przez te wszystkie lata. A z tyłu jest wszystko wyjaśnione... Nie wnikajmy, czemu tak sobie ubzdurałam, ale kończę narzekać na bycie sobą i skupiam się na powieści. Istotne jest to, że jest ona inna niż myślałam, ale przez to przewyższa moje wyobrażenie. W skrócie jest świetna i nie myślałam, że aż tak mi się spodoba.


Fabuła głównie przedstawia codzienne życie mieszkańców osady Święcin. Brak elektryczności i bieżącej wody, odbudowa wsi oraz swojego własnego życia, mimo ze nigdy nie będzie miało tego samego standardu. Wszystko wydaje się jakby działo kilkaset lat wcześniej, a nie w mniej więcej obecnych czasach. Akcja toczy się dość spokojnie, ale przerywana jest różnymi atakami demonów lub czasem wyprawami, aby zdobyć coś spoza wioski, czego mieszkańcy nie mogą sami wyprodukować. Myślałam, że będzie więcej o poszukiwaniach demonologii, bo i tytuł całej serii na to wskazuje, i jakaś postać czasem coś o tym wspomni, ale ten wątek zostaje rozwinięty dopiero na sam koniec i w porównaniu do reszty powieści dzieje się tam najwięcej. 
Zakończenie mnie rozbiło. Nie spodziewałam się tego i przez ponad godzinę miałam w głowie "Wow! Ale jak to? Tak nie wolno! No nie!".

Uważam, że świat jest dobrze zbudowany. Poznajemy go równocześnie z bohaterami, co niektórych może irytować, że nie możemy dowiedzieć się większości od razu. Musimy jednak zrozumieć, że demony słowiańskie dopiero wychodzą, więc jest naturalne, że wszystkie postacie tak mało wiedzą o nich i nie mają się skąd czerpać tej wiedzy, bo większość książek została zniszczona, a reszta jest trudno dostępna. Nie zmienia to faktu, że mnie zauroczyło to wszystko.

Wszyscy bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani. Nie czuję się niedosytu, że komuś autorka poświęciła za mało czasu czy został pominięty. Każdy w Święcinie jest tak samo ważny i pełni jakąś rolę, tak samo jest w powieści, dlatego bardzo ciężko jest mi wybrać osoby, które warto Wam przedstawić (poza Hubertem i Izą). Jest kilka postaci, które zapadły mi w pamięć. Jest to ogromną zaletą, bo już kilka razy spotkałam się z tym, że przy większej ilości potrafią mi się oni mylić, a tutaj każdy ma swój charakter i szczególne cechy. Nikogo też nie umiem ocenić negatywne. Najgorsze co mogę powiedzieć to, że ojciec Adrian był dziwny, a sołtys przewrażliwiony na punkcie swojej córki, ale czy można im się dziwić? Żyją w innym świecie niż nasz.

Hubert jest najważniejszym bohaterem, który początkowo nie może odnaleźć się w nowym świecie, mimo że ma dwadzieścia cztery lata, to jego umysł cofnął się do momentu, gdy miał siedemnaście lat i z niewiadomych przyczyn utracił wspomnienia z całej apokalipsy. Już samo to zachęca do czytania, bo chcemy się dowiedzieć, dlaczego tak się stało. Miał momenty, w których błysnął jakimś żartem i spowodował, że zaśmiałam się cicho pod nosem. Podoba mi się, że starał się, jak najwięcej dowiedzieć o tym, co się działo i dostosować do tego. Często działał instynktownie, przez co może być odbierany za lekkomyślnego, ale w jego przypadku pojawia się pytanie "Skąd on wie, jak ma się zachować?!".
Iza jest silną kobietą, która czuje się odpowiedzialna za całą wioskę. Stara się pomagać Strażnikom, co nie podoba się jej ojcu-sołtysowi. Troszczy się nie tylko o bezpieczeństwo, ale pomaga też mieszkańcom oraz często załatwia potrzebne im rzeczy, których nie daje rady zdobyć w wiosce. Jest bardzo zdeterminowana, gdy postawi sobie cel i stara się go wypełnić, co zawsze cenię w bohaterach.

Bardzo podobały mi się słowa jednej z bohaterek, Eli, które były dość często przytaczane.

"Musimy zachować z cywilizacji wszystko to, co dobre, żeby nie oszaleć i nie zdziczeć w tym zwariowanym świecie. Każdy szczegół jest ważny, by zachować człowieczeństwo." - str. 99.
Krótko mówiąc, książka jest świetna. Małą wadą jest tylko to, że moim zdaniem było za mało poszukiwań demonologii, ale przez to autorka mogła nam przybliżyć funkcjonowanie wioski i jej odbudowę. Coś za coś. Na pewno doczytam tę serię do końca i zapoznam się z innym  jej książki, a także w końcu zagłębię się w polską twórczość, bo takie powieści niesamowicie mnie do tego zachęcają.

2 komentarze:

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!