"Do wszystkich chłopców, których kochałam" Jenny Han
Hej!
Początkowo nie miałam zamiaru pisać o tej książce, bo po prostu nie myślałam, że będę czuła taką potrzebę. A tu proszę... Potrzebuję czegoś, co może mi uporządkować myśli o tej książce, bo nie do końca wiem, jak ją oceniam i co jest jej zaletą, a co wadą w moich oczach.
Tytuł: Do wszystkich chłopców, których kochałam
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiecie
Liczba stron: 388
Data wydania: 17 sierpnia 2018
Treść:
Lara Jean jest osobą bardzo sentymentalną, dlatego od lat trzyma swoje listy miłosne. Nie przyszły one do niej, to ona jest ich autorką. Za każdym razem w ten sposób kończy swoją miłość do chłopaka, wylewając wszystko na kartkę, której nigdy nie wyśle. Do tej pory było pięciu takich chłopaków - przyjaciel z dzieciństwa, chłopak z obozu wakacyjnego, dwóch kolegów ze szkoły oraz... Chłopak jej siostry. Wszystko jest w najlepszym porządku, nikt nie wie o listach, dopóki tajemniczo nie znikają i zostają wysłane do adresatów. Wszystko to stawia Larę Jean w nowej sytuacji i zmusza do zawiązania "sojuszu" z jednym z tych pięciu chłopaków.
Moja ocena:
Ciężko mi jest tę książkę oceniać w takich wąskich kategoriach w stylu beznadziejna-słaba-przeciętna-dobra-wybitna czy w skali od 1 do 10. Nie myślę o niej źle, bo jest dobra, ale nie wiem, jak bardzo dobra. Na pewno nie nazwałabym jej rewelacyjną czy też wybitną. Wydaje mi się, że łączy w sobie oryginalne pomysły i oklepane wątki.
Zacznę od stylu pisania autorki, który jest prosty. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron miałam wrażenie, że jest nawet za prosty, jakby pisało to dziecko. Później było lepiej. Plusem tego jest to, że książkę czyta się lekko i szybko.
Czytałam ją trzy dni i każdego dnia inaczej ją odbierałam. Myślę, że wpływ na to miał fakt, że Lara Jean jest narratorką i widzimy świat jej oczami, przez co podobnie go oceniamy. Dlatego najpierw miałam wrażenie, że to jest dość infantylne. Początkowo przeszkadzało mi to, a później uświadomiłam sobie, że przecież nie każdą bohaterkę życie zmusza do bycia dojrzałą i odważną w wieku szesnastu lat, więc traktowałam to wszystko nieco inaczej.
Fabuła opiera się głównie na wątku miłosnym, ale jest interesująca. Pomysł z listami, które wiążą się z zakończeniem zauroczenia głównej bohaterki, bardzo mi się spodobał. Już na samym początku można się domyślić, kto za tym wszystkim stoi, ale dla mnie to mały szczegół. Większe wątpliwości mam do "intrygi" Petera i Lary Jean. Jest to filar tej powieści, ale ten motyw został przerobiony w wielu innych utworach na różne sposoby. Osobiście nie przeszkadza mi to, bo bardzo lubię takie rozwiązania. Tutaj mam małe zastrzeżenie - nie pasuje mi postać Lary Jean do tej sytuacji, bo ta bohaterka jest zbyt delikatna. Widać, że nie zawsze się w tym odnajduje. Dlatego nie jest to moja ulubiona powieść z takim wątkiem, ale wydaje mi się, że charakter głównej bohaterki nadaje temu autentyczności. Mimo to wolę, gdy w takich sytuacjach bohaterowie nie są tak grzeczni.
Uważam, że zakończenie książki jest jej najlepszą częścią. Głównie na to wpływają ostatnie sceny, w których Lara Jean dochodzi do istotnych wniosków. Niby są oczywiste, ale sytuacje, które temu towarzyszą, tworzą coś super. Do tego ostatni fragment mnie tak zainteresował, że wkurzyłam się, że to się skończyło w takim momencie!
Lara Jean jest bardzo delikatną postacią. Najlepiej opisuje ją słowo "nieporadna", ale żeby nie skupić się na samych jej wadach dość urocza i kreatywna. Jak wspomniałam początkowo uważałam ją za dzeicinną, ale później trochę dojrzała. Bardzo rzadko czytam książki, gdzie są takie bohaterki. Zwykle w książkach spotykam silne, waleczne dziewczynach, które sobie radzą z dużymi sprawami, nawet jeśli są dość pierdołowate, a tutaj mamy bohaterkę, która nie do końca sobie radzi z ogarnianiem domu i swoimi uczuciami, a prowadząc samochód jest lękliwa. Z pewność nie jest to mój ulubiony typ bohaterki, ale myślę, że to ją wyróżnia spośród innych, więc jednak jest to na plus.
Peter to stereotypowy, popularny chłopak, który ukazany jest w sposób łamiący te wyobrażenia, które pierwsze nam na myśl przychodzą. Tak poważniej, polubiłam go. Może nie od początku, ale im więcej się pojawiałam, tym lepsze wrażenie na mnie robił. Jest czarujący i wydaje mi się, że ma dobry wpływ na dziewczynę.
Z Joshem miałam odwrotnie. Najpierw go polubiłam i shipowałam go z Larą Jean, ale potem zaczął mnie coraz bardziej irytować. Uważam, że jest sympatyczny, ale niektóre zachowania względem główniej bohaterki i jej siostry mi się nie podobały. Szczególnie zazdrość, niby zrozumiałe, ale nie podobało mi się to.
Zauważam teraz, że Peter i Josh mają kilka podobnych zachowań. Niechęć do siebie nawzajem, zazdrość... To pierwsze u obu mnie drażniło, bo jednak nie znają się, a to drugie przeszkadzało mi tylko w przypadku Josha. U Petera z czasem stawało się urocze.
Rodzinę Song-Covey polubiłam. Kitty to niezwykle bystra i wygadana dziewięciolatka (A może dziesięciolatka? Poprawcie mnie.), a Margot tej niezwykle poważna, na pozór unikająca uczuć, ale okazuje zwykle okazywała je troszcząc się o dom i młodsze siostry. Czyli każda z nich jest inna, ale tworzą super rodzeństwo. Szczególnie widać to po tym, jak przeżywają wyprowadzkę najstarszej siostry.
Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć: To naprawdę bardzo dobra książka! Z chęcią sięgnę po następną część, ale patrząc po opisie, może już mi się tak bardzo nie podobać. Jeśli szukacie czegoś lekkiego na wieczór, to śmiało po to sięgajcie.
Od czasu do czasu lubię zajrzeć do takiej książki. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńMoże być dobra, aby wytchnąć od bardziej ambitnych lektur.
UsuńJestem w trakcie czytania tej książki. Od pierwszych stron mnie nie porwała. Oglądałam film i muszę powiedzieć, że nie byłam do niego przekonana ale mnie zaskoczył. Fajnie, lekko się go oglądało i oczywiście zakończenie jak najbardziej na plus.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Mi początek też nie szedł. Myslalam, ze calosc bedzie taka, ale jakoś się wybronila.
UsuńFilmu nie ogladalam, ale nie zdziwie sie jak lepszy bedzie.
Książki nie czytałam, ale film całkiem mi się spodobał. Myślę, że jest to takie typowe ''romansidło'' dobre na odstresowanie, czy obejrzenie ze znajomymi. Wersji książkowej raczej nie przeczytam, bo nie lubię sięgać po znane już treści.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mvrtyna.blogspot.com
Naprawdę można się przy książce zrelaksować, nie wiem jak jest z filmem. :)
UsuńOglądałam tylko film i muszę przyznać, że nie był ani zły, ani dobry. Nie jest to mój ulubiony gatunek filmu/książki, więc pewnie dlatego...
OdpowiedzUsuńMożliwe. :)
Usuń