Cześć!
Miałam wyjątkowo paskudny miesiąc — co mogło pójść nie tak, to poszło. Nic, co zaplanowałam, nie wyszło, a inne plany się przesunęły, a niespodzianki od życia nie były wesołe. Czas dziwny i stresujący. Myślałam, że po obronie już będzie z górki, już będzie lekko, miło i przyjemnie. Oczywiście, że było jeszcze gorzej! Pod koniec sierpnia już się spytałam, czy mogę ten rok spisać na straty i nic więcej nie oczekiwać. 

Co u mnie?


O najbardziej stresującej sytuacji pisać nie będę, na szczęście to był tylko jeden dzień. Najbardziej spędzało mi sen z powiek szukanie mieszkania. To było koszmarne. Naprawdę, myślałam, że nie bezie tak źle, że coś znajdzie dość szybko, ale niestety nie... Chyba najgorsze w tym było balansowanie pomiędzy "co jeśli przegapiłam i nic już nie znajdę" a "co jeśli wynajmę, a znajdę coś lepszego?", a od czasu do czasu "spokojnie, masz jeszcze czas". KOSZMAR. Naprawdę... W trakcie tego miałam też różne przeboje, o których chciałabym napisać wpis, bo myślę, że takim doświadczeniem warto się podzielić. W końcu znalazłam coś, co w sumie mi podpasowało, ale i tak musiałam obniżyć wymagania — głównie przez ten stres, że będę mieszkać w jakichś beznadziejnych warunkach albo dojeżdżać przez całe miasto na uczelnię. 

Niby piszę, że nie mam oczekiwać co do dalszej części roku, ale, szczerze mówiąc, cały czas czekam. Przede wszystkim czekam na powrót na studia. Brakuje mi takiej mojej rutyny, jaką miałam wypracowaną. Do tego zawsze jest mi łatwiej, jeśli mam jakieś stały, narzucony plan dnia i to wszystko samo mi się układa. Lubię mieć napięty grafik, a taki pewnie będzie w tym roku. Zapowiada się naprawdę intensywnie — sporo zajęć na studiach, planuję brać udział w konferencjach i pewnie jakieś wydarzenia, w których będę brać udział jako członek koła.  

Oprócz tego muszę się pochwalić, że skończyłam ostatnie zlecenie jako copywriter i nie mam zamiaru tego kontynuować. To po prostu nie jest dla mnie. Lubię pisać i dlatego piszę bloga, ale jakoś nie umiem być sama sobie szefem. Regularność i sumienność to nie jest moja mocna strona. Do tego dochodzi skłonność do prokrastynacji, która nie dość, że sprawia, że odwlekam rzeczy, to jeszcze nie umiem ocenić, ile realnie zrobię w ciągu dnia. Dość stresujące, a stres sprawia, że nie jestem twórcza. Ogólnie też kontakt z klientem mnie przeraża — niby rozumiem zlecenie, niby wszystko jasne, a później jednak w połowie zlecenia jest wątpliwość, czy ja to w ogóle dobrze interpretuję. Miałam też pecha, jeśli chodzi klienta. Tutaj odezwał się mój brak doświadczenia, bo nie ogarnęłam, że stawka jest poniżej rynkowej. Mogłam się w sumie zorientować po tym, jak była oferta napisana — stawka za wszystkie teksty, wymóg liczenia znaków bez spacji i później, jak to przeliczyłam na znaki, to jednak nie wypadało to tak korzystnie. Jednocześnie wymagania do jakości tekstów też były duże, więc naprawdę to się nie opłacało. Cóż... Na przyszłość będę mądrzejsza. Pod warunkiem że mnie dopadnie jakieś zaćmienie umysłu i zdecyduję się powrócić do tego. To naprawdę, nie jest moja bajka. 

Chciałabym po prostu powrócić do mojej rutyny, ale też znaleźć czas, aby pisać na bloga. Idealnie by było, jakbym teraz trochę napisała na zapas, dokończyła rozpoczęte od roku wpisy i była przygotowana na ten rollercoaster, który mnie czeka od października.

Ogłoszenia parafialne


Korzystając z tego, że to taki luźniejszy wpis, to podrzucę kilka ogłoszeń. 

1. Chciałabym Was prosić o pytania do Q&A. W tamtym roku obiecywałam, mam zapisanych jakieś 5 pytań, ale chciałabym dobić do 10. Śmiało pytajcie, można użyć opcji komentowania anonimowego.

2. Jakiś czas założyłam fanpage bloga na Facebooku, więc zachęcam do polubienia. Może jakoś ogarnę aktywność tam. Jeśli klikniecie w poniższe zdjęcie, to Was przeniesie do strony.


3. Tak samo zapraszam na Twittera, gdzie jestem częściej, aby dodać jakieś randomowe rzeczy. 
User: @mysliwylatujace


4.  Przypominam też o moim Instagramie. Tam jestem najbardziej aktywna, daję aktualizacji tego, co czytam i krótkie opinie o książkach. Jestem też otwarta na dyskusje o książkach, więc nie ma co się bać i można śmiało komentować. Tutaj akurat najnowszy wpis.


5. Skoro mowa o Instagramie — w przyszły weekend organizuję maraton czytelniczy, jak za dawnych czasów. Serdecznie zapraszam do udziału. Nie chodzi tutaj o ilość, ale po prostu o wspólne czytanie i szukanie czasu, aby poczytać. Do tego zawsze można podyskutować o książkach. 




1 komentarz:

  1. Fajnie, że jesteś obecna w social mediach. A taki maraton czytelniczy to super pomysł.

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!