Brawurowa, wciągająca, ale... - recenzja "Wyjęci spod prawa Scarlett i Browne" Jonathan Stroud
Cześć!
Planowałam tę recenzję wstawić kilka dni wcześniej, ale miałam ciekawy tydzień. Zostałam całkiem sama w domu z psem, a niestety okazuje się, że potrzebowałam w tygodniu opieki. Jestem pierdołą i codziennie coś odwaliłam. Zaczęło się od zostawienia torby w pociągu (odzyskana), wyrwania gniazdka i skończy się na utopieniu telefonu w toalecie. Planowałam w tym roku zmienić sobie telefon, ale dopiero za 2 miesiące. Teraz zrobię to szybciej, bo po prostu ma wodę pod przednim aparatem i trochę wariuje. Sobota jak na razie jest spokojna, ale jeszcze nie zaczęłam czytać książek w ramach maratonu, który trwa przez ten weekend. Możecie dołączyć do niego w dowolnym momencie tego weekendu — dajcie znać na Instagramie i Was dodam.
[Współpraca z Wydawnictwem Poradnia K]
Scarlett McCain samotnie wędruje po niebezpiecznym świecie i sama jest niebezpieczna. W zniszczonym autobusie pełnym trupów spotyka chłopaka — Alberta Browne'a, który jest cóż... Jest uroczą pierdołą, która sama zginęłaby w tym okrutnym świecie. Jego celem jest dotarcie do Wolnych Wysp, dlatego zawiera umowę ze Scarlett. Razem muszą uciec od swoich problemów i konsekwencji swoich dokonań. Książka pełna nielegalnych działań, ale również świetnego poczucia humoru.
"Wyjęci spod prawa Scarlett i Browne" to naprawdę fajna książka młodzieżowa. Nie jest to książka idealna, którą pokochałam całym sercem, ale z pewnością warto zwrócić na nią uwagę. Określiłabym ją jako +14, ponieważ występują w niej sceny przemocy, ale nie są jakoś szczegółowo i mocno opisane. Cóż, właściwie życia Scarlett opiera się na brawurze, łamaniu prawa i czasem zabijaniu. W przypadku Alberta jest inaczej. Bohater sprawia wrażenie, jakby sam nie przeżył w tym świecie kilku minut, ale skrywa tajemnicę.
Fabuła pełna brawury
Fabuła jest po prostu super! Lubię książki, w których bohaterowie podróżują, a jednocześnie muszą się nawzajem poznać. Zawsze jest to ciekawe. Bohaterowie spotykają się przypadkiem — ona wyciąga go z wraku autobusu, w którym jest jedynym żywym człowiekiem. On z kolei jest wystraszony, nie wie, co się dzieje. Tutaj zaczyna się przygoda, która polega na wspólnej ucieczce. Pomyłki Alberta są zabawne, chociaż zbliżają bohaterów do niebezpieczeństwa. Przygody bohaterów są naprawdę brawurowe, a pewność siebie Scarlett po prostu dominuje i nadaje tempa wszystkiemu. Akcja biegnie szybko, a także ma zaskakujące zwroty akcji. No dobra, na pewno jeden zwrot akcji mnie zaskoczył, co i tak uważam za sukces w książkach. Nie zmienia to faktu, że jest kilka momentów, które zmuszają bohaterów do zmiany swoich planów.
W tej historii pojawia się motyw found family — używam angielskiego zwrotu, bo wydaje mi się, że więcej osób nim się posługuje i polskiego odpowiednika nikt nie zna. Nie tylko Scarlett i Browne z czasem stają się dla siebie rodziną, ale na ich drodze pojawia się też Stary Joe i jego wnuczka Ettie. Niby ich planem jest dotarcie do Londyńskiej Laguny, gdzie każdy pójdzie w swoją stronę, ale w trakcie tej podróży zaczynają się ze sobą zżywać.
Klimat — inny niż się spodziewałam
Świat Scarlett i Browne'a — ciekawy, ale nierozbudowany
Wielka Brytania w tej historii jest podzielona na siedem osobnych królestw. Taki podział powstał po serii kataklizmów, o których czytelnik się nie dowiaduje szczegółowo. Wiadomo natomiast, jak ludzie funkcjonują — żyją w miastach, które są jednym bezpiecznym miejscem. Poza nimi grasują Skażeni, czyli kanibale, a także zmutowane zwierzęta. Władze nad wszystkim pełną Domy Wiary, które prócz tego dbają o czystość genetyczną — każdy, kto chociaż trochę odbiega od przyjętej normy, zostaje wygnany poza miasto, gdzie czeka go śmierć. Tyle właściwie wiem, bo nie zostało to tak dokładnie opisane. W notatkach mam zapisane jakieś "Wielkie Umieranie" i "Wojny Graniczne", ale po przeczytaniu już o nich nie pamiętałam. Prawdopodobnie pojawiła się o nich tylko jedna, może dwie wzmianki o nich, które nie były rozbudowane, dlatego uleciało mi to z pamięci.
Potencjał tego świata nie został w pełni wykorzystany, przez co czuję ogromny niedosyt. Głównie to wpływa na niższą ocenę. Przede wszystkim po przeczytaniu książki dalej nie wiem, jakie kataklizmy spotkały to państwo i dlaczego zdecydowano się na podział na siedem królestw. Podobnie ze Skażonymi — mniej więcej wiem, czym są, ale czy to byli kiedyś ludzie? Jeśli tak, to dlaczego tak wyglądają i dlaczego nie zachowują się na ludzie? O Domach Wiary zyskałam mgliste pojęcie na sam koniec, ale nie zaspokoiło to mojej ciekawości. Chciałabym dokładniej poznać ich funkcję w społeczeństwie i sposób, w jaki sprawują władzę. Brak przybliżenia tej funkcji sprawia, że antagoniście są niewyraźni. Są źli, bo są źli i są elementem Domu Wiary, ale poza tym nie ma tutaj opowiedzianej ich historii.
Oprócz tego świat nie ogranicza się do dystopii (myślę, że ta postapokaliptyczna wizja już się pod to łapie), ale też część bohaterów wykazuje zdolności psioniczne. Jest rozwinięte tylko w kontekście jednej postaci, ale nie ma wyjaśnionej ich genezy. Sposób budowy świata jest właśnie dystopijny, ale nie mam pewności, czy jest to na pewno dystopia — bunt przeciwko władzy w tej serii pojawia się jako jednostkowy. Być może w kolejnych częściach się to zmieni, ale zobaczymy.
Kim są Scarlett i Browne?
Bardzo spodobała mi się kreacja bohaterów. Scarlett i Albert świetnie się dopełniają, to jeden z tych duetów, o których nie umiem pisać inaczej niż razem. Ona pomaga mu zyskać pewność siebie i uwierzyć w swoje możliwości. Albert z kolei sprawia, że Scarlett się wycisza nie tylko w trakcie medytacji, ale po prostu jest bardziej ostrożna. Jej brawura jest mniejsza.
Postać Alberta była dla mnie lekkim zaskoczeniem. Po opisie, tytule i okładce spodziewałam się, że Browne również będzie odważny i taki "hej do przodu". Jest dużo inaczej. W pierwszej chwili człowiek ma wrażenie, że jest to taka ciapa, miękka klucha, która nie powinna się znaleźć w tak niebezpiecznym i okrutnym świecie. Na całe szczęścia Albert ma swoją tajemnicę, która przede wszystkim czyni go wyjątkowym, ale też sprawia, że nie jest tak bezbronną istotą. Dość szybko wychodzi to na jaw i urozmaica historię, ale nie będę o tym się rozpisywać, żeby nie spoilerować. Samo poprowadzenie tego wątku uważam za satysfakcjonujące — wystarczająco rozwinięte, aby czytelnik nie czuł, że czegoś brakuje, a jednocześnie zadawałam sobie pytanie "dlaczego?".
Scarlett mówi, że nie opowie o swojej przeszłości, a jednocześnie widać, jak ogromny ślad na niej odcisnęła. Coś niesamowitego! Bardzo mnie to przyciągało do czytania, zostało w pamięci i przede wszystkim zachęca do czytania dalej. Lubię taką aurę tajemniczości. Chcę podkreślić i docenić, że to zostało po prostu dobrze zrobione. Nie ma poczucie, ze Scarlett istnieje tu i teraz, nie ma własnej historii. Jest taki zdrowy niedosyt — chcesz wiedzieć więcej, bo widzisz, jak to oddziałuje na bohatera po takim czasie. Ogromny plus!
Tej historii naprawdę dużo dały postaci drugoplanowe — Stary Joe oraz jego wnuczka Ettie. Całą czwórkę połączyła niesamowita relacja, niemalże rodzinne. Różnice między bohaterami są ogromne — mają zupełnie inne podejście do życia. Dwójka głównych bohaterów jest żądna przygód, a Stary Joe pragnie spokoju. Albertowi łatwiej jest się zbliżyć do niego, gorzej ze Scarlett. Ettie jest dla niego oczkiem w głowie. Z czasem każdy z bohaterów otacza ją opieką i tworzą po prostu rodzinę.
Wyjęci spod prawa Scarlett i Browne to naprawdę fajna młodzieżówka. Dobrze się ją czytało, wciągała i zaciekawiła swoim światem na tyle, abym chciała poznać dalsze przygody bohaterów. Świat w tej historii nie został tak rozbudowany, jak bym oczekiwała po książce w klimatach postapo. Nie wpłynęło to na odbiór tej części, tylko zostawiło mnie z niedosytem. Wiem jednak, że jeśli nie poznam odpowiedzi na te pytania w drugim tomie albo przynajmniej częściowo nie zostanie to przybliżone, to będę niezadowolona. Kończę tę recenzję kilka dni po przeczytaniu i myślę, że to powinno wybrzmieć — w tym momencie czuję dużo więcej pozytywnych emocji po przeczytaniu i najsilniejsze są te pozytywne wrażenia, więc naprawdę jest dobrze. Jest we mnie dużo ciekawości, jak to dalej się potoczy i czego nowego się dowiem.
Wydaje się fajna, ale poleciłabym ją raczej moim młodszym braciom, niż sama czytała ;)
OdpowiedzUsuńFakt! To właśnie fajna młodzieżówka. Akurat z tych uniwersalnych, która marketingowo nie jest dedykowana żadnej płci.
UsuńNie znam tej serii, ale póki co nie mam jej w planach. Teraz czytam "Lodową koronę".
OdpowiedzUsuń
UsuńMiłego czytania!
Mam nadzieję, że się zdecydujesz - ten autor zasługuje na większość popularność.
Wpisuję na listę książek do przeczytania. Oj, ta lista tylko rośnie, a ja nie wiem, kiedy to przeczytam...
OdpowiedzUsuńKażdy tak ma!
UsuńMoże polecę młodszemu rodzeństwu. :)
OdpowiedzUsuńSłuszne!
Usuń