Hej! 
Znowu przeczytałam jakąś fajną książkę, o której nie mogę nie wspomnieć. Wybrałam ją przypadkiem - byłam w bibliotece i rozmawiałam z koleżanką patrząc na regał z nowościami, i, cóż, jakoś tak ją wypożyczyłam. Trochę tego żałuję, bo chciałabym ją mieć w domu...

Tytuł: It ends with us
Autor: Coleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 352
Data wydania: 2 października 2017

Treść:
Lily Bloom wróciła do Bostonu po pogrzebie ojca - szanowanego pana burmistrza, który w domu bił żonę. Nie jest jej przykro po jego śmierci, on zmienił jej życie w piekło, ale potrzebowała czasu dla siebie. Wybrała losowy budynek, gdzie mogła usiąść na dachu i w samotności pooglądać gwiazdy.  Nie cieszy się długo samotnością. Wpada tam Ryle, przystojny neurochirurg, który szuka miejsca, aby wyładować emocje po ciężkim dniu. Przypadkowe spotkanie i przypadkowa rozmowa, w której oboje są bezwzględnie szczerzy wobec siebie, bo przecież się więcej nie spotkają. 
Ta rozmowa zmienia życie Lily. Dziewczyna oddaje się swojej pasji - ogrodnictwu - i zakłada kwiaciarnię dla tych, którzy nie lubią kwiatów. Poznaje tam Allysę, która zostaje jej pracownicą i jej siostrą Ryle'a. Oboje już wiedzą, że spotkań będzie znacznie więcej. Z czasem zostają parą, ich związek jest idealny, ale do czasu... 




Moja ocena:
Colleen Hoover zyskała z powrotem w moich oczach. Co prawda sięgałam po tę książkę z lekką obawą, że będzie to dla mnie taka sama klapa jak "Slammed". Na szczęście się nie zawiodłam. Może nie dorównała "Hopeless" czy "Ugly Love", jest nieznacznie od nich gorsza, ale i tak niesamowita.

No to zacznijmy od tego czemu gorsza?
Ogólny zarys fabuły jest dość przewidywalny. Znając historię rodziny Lily wiemy, jak potoczy się jej związek z Rylem. Nie było u mnie zaskoczenia żadnym nagłym zwrotem akcji ani niczym takim. Wydarzenia same w sobie nie wbijały mnie w fotel. 
Jednak opisy przeżyć, działania bohaterów i ich rozterki wzbudziły we ogromne emocje. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, a książkę pochłonęłam w jeden dzień. Powieść, dla której olałam wszystkie inne obowiązki. Było warto. Byłam tak zajęta chłonięciem wszystkiego, co się dzieję, że nawet nie zapłakałam, a myślę, że było kilka wzruszających momentów. Zamiast tego w myślach krzyczałam "NIE RÓB TEGO, IDIOTKO", "JESTEŚ GŁUPIA" czy "ALE ŚCIERWO". Nie są to charakterystyczne cechy bohaterów, ale czasem inaczej nie można było myśleć.

Moim zdaniem bohaterowie są dobrze wykreowani. Ich rozterki są naprawdę realne. Oceniając ich biję się w myślami. Lily - zna swoją wartość, jest dobra, inteligentna - ma świadomość tego, co powinna zrobić, ale jednak nie może, bo uczucia jej na to nie pozwalają. Ma ogromne wątpliwości, długo się zastanawia i widzimy niemalże wszystko, co się dzieje w tym czasie w jej głowie.
Z kolei Ryle jest ambitnym, pewnym siebie facetem, ma świadomość zarówno swoich zalet jak i wad. I cóż... Z jednej strony to ideał, a z drugiej najgorszy typ mężczyzny jaki może być. Mój stosunek to tej dwójki to taki love-hate - i kocham, i nienawidzę.
Do tego jest jeszcze Allysa - siostra Ryle' i jednocześnie przyjaciółka Lily. Dla niej ta sytuacja też jest ciężka, nie może być lojalna wobec obojga jednocześnie.

Mocnym punktem tej książki jest też pamiętnik Lily pisany w formie listów. Mamy wgląd do jej przeszłości, sytuacji rodzinnej, a poznajemy też Atlasa i jego role w życiu dziewczyny. Wątek Atlas nie ogranicza się tylko przeszłości. Nie jest wysunięty na pierwszy plan i nie pojawia się od razu, ale jest ważny. On zna ją bardzo dobrze i jako jedyny widzi tragedię w jej życiu.

Zakończeniem książki nie jest typowy, jednoznaczny happy end. To nie "i żyli długo i szczęśliwie, a on się dla niej zmienił", bo czegoś takiego nie ma. To była świadoma decyzja Lily, która zmieniła jej życie na lepsze i pozwoliła na nowo zbudować szczęśliwe życie nie tylko sobie.

Komentarze

  1. Jak dla mnie trochę za bardzo romansidło, wolę fantastykę, coś przygodowego, naukowego, futurystycznego, kryminalnego :)
    Zapraszam! www.zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę fantastykę, ale Colleen Hoover jest dla mnie wyjątkową pisarką z tego gatunku. :)

      Usuń
  2. What a wonderful post, dear! Great photo!
    Hugs ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze mnie tego typu pozycje książkowe nie przekonują ;p wolę horrory. obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda trochę, bo uważam, że książki Colleen Hoover wyróżniają się w swoim gatunku i zawsze można spróbować. :)

      Usuń
  4. Uwielbiam książki tej pisarki, ale za tą jeszcze się nie zabrałam.
    pozdrawiam, mvrtyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach tę książkę, więc myślę, że tym bardziej teraz powinnam się na nią skusić, kiedy już zmniejsze moje stosiki hańby :D /Aga
    http://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak... Też tak mówię, a i tak biorę się za nowe książki. :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!