Hej!
W tym tygodniu byłam na trzydniowej wycieczce w Pieninach. Byłam w tych górach po raz drugi. Na całe szczęście plan wycieczki nie pokrywał się w całości. Zwiedziłam nowe miejsca, ale też odświeżyłam stare. W planach miałam zwykły post ze zdjęciami, bez dużej ilości tekstu, ale wyszło inaczej.

Pierwszy dzień to była długa podróż, ale były też "atrakcje". Uważam, że był to najcięższy i najnudniejszy dzień tej wycieczki. Pierwszą z nich było Skamieniałe Miasto w Ciężkowicach. Mam do tego miejsca dość mieszane uczucia. Niby te skały są takiego niespotykane kształtu, a wraz z lasem tworzą naprawdę ładne miejsce, ale dla mnie, jako osoby po kilkugodzinnej podróży, było to nudne i uciążliwe. Później byliśmy w Starym Sączu przy źródełku Świętej Kingi, a potem czas wolny. Oba miejsce mnie nie zainteresowały. Nie jest pewna, czy to dlatego, że nie przepadam za takimi miejscami i całkowicie zbędne są dla mnie odwiedziny różnych cudownych źródełek czy starówek, żeby tylko zaliczyć to i posiedzieć, czy może przewodniczka nie potrafiła mnie zainteresować. 




Drugi dzień był znacznie lepszy. Przede wszystkim wyjście w góry! Wchodziliśmy na Trzy Korony. Było lżej niż w Bieszczadach, mogłabym chodzić dużo więcej. Po prostu podobało mi się, byłam trochę zmęczona, ale jednocześnie miałam ogromną satysfakcję. Najlepsze uczucie! Niestety, była mgła i zdjęcia nie wyszły mi tak ładne, jak poprzednim razem. Po zejściu mieliśmy spływ Dunajcem. Polecam każdemu - piękne widoki, zabawna atmosfera, jeśli trafi się na rozmownych Flisaków. 







Ostatniego dnia poszliśmy na Alpine Coster w Kluszkowcach. Był całkiem fajny. Na początku trochę się bałam, bo ostatnio jeździłam na czymś takim w czwartej klasie, ale później jakoś poszło. Kolejny punktem był Wąwóz Papieski. No, tego to się nie spodziewałam! Myśląc wąwóz wyobrażałam sobie coś mniej-więcej takiego: po lewej góra, po prawej góra, a po środku w miarę równe, może lekko w górę, czasem w dół, ale nic specjalnie. Bardziej pomylić się nie mogłam. Przede wszystkim szło się górę. Ostro w górę. Po skałach. Trzymając łańcuchów. I wiecie co? Warto było. Widok z góry Wdżar był cudowny. Na szczęście z przyjacielem ogarnęliśmy, że istnieje prostsza droga w dół. 
Pobyt w Pieninach zakończyliśmy zwiedzaniem ruin zamku w Czorsztynie. Stety, niestety, tam też był czas wolny i chodziliśmy sobie po zamku sami. Plusem było to, że mogłam więcej zdjęć zrobić, ale czasem warto jest się też czegoś dowiedzieć o miejscu.






Zdjęcia, na których jestem ja, robił mój przyjaciel. Zapraszam na jego instagrama: kurzyp_, gdzie wrzuca ładne zdjęcia i na drugiego, gdzie pisze ładne wiersze: poezjapogodzinach.

14 komentarzy:

  1. Z chęcią pojechałabym w góry, bo dawno nie byłam. :)
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj cudowne widoki! Ja niejednokrotnie byłam w Pieninach, ale nigdy na takim chodzeniu po górach :) Fajne kózki.

    Zapraszam na nowy post, a w nim relacja z Verva Street Racing czyli niesamowitej imprezy motoryzacyjnej!♥ Pozdrawiam
    Mój blog-KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam takie chodzenie! Daje ogromna satysfakcję, pomimo że jest się zmęczonym.

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia, cudowne widoki ;*
    Pozdrawiam i obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. góry ... kocham i uwielbiam! :D z chęcią bym się wybrała na weekend przynajmniej!
    http://czynnikipierwsze.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj bardzo lubię jeździć w góry. Mimo, że trzeba się ochodzić to dla niektórych widoków zdecydowanie warto! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko dla widoków. To daje tyle satysfakcji i pozytywnych emocji, że brakuje mi słów. :D

      Usuń
  6. Piękne widoki. Tylko pozazdrościć :D
    My mamy jechać do Sandomierza tylko musimy znaleźć jeszcze dwie chętne osoby bo nas dyrekcja nie puści:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też był podobny problem, ale nam się udało dobrać osoby z równoległych klas. Żeby Wam też się udało! :D

      Usuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!