Wracamy do dawnego Londynu! - "Łańcuch ze złota" Cassandra Clare

 


Cassandra Clare od lat jest jedną z moich ulubionych autorek, żadna z jej książek mnie nie zawiodła — najczęściej mnie zachwycają. Wiadomo, że przy tak rozległych seriach można znaleźć lepsze i gorsze tomy, ale nawet te gorsze obiektywnie są dobre, tylko nie dorównują reszcie.

„Łańcuch ze złota” to początek nowej trylogii „Ostatnie godziny”, w której głównymi bohaterami są dzieci bohaterów „Diabelskich maszyn”. Już po trzech rozdziałach czułam, że to ma szanse być moja drugą ulubioną serią z uniwersum Nocnych Łowców.

Tytuł: Łańcuch ze złota
Autorka: Cassandra Clare
Seria: Ostatnie godziny
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczka: Małgorzata Strzelec 
Data wydania: 15.09.2021 

W Londynie pojawiają się dwie nowe rodziny. Łączy je to, że obie mają problemy, które chcą rozwiązać, a także… Rodzina Herondale’ów. Jedni się z nimi przyjaźnią, a drudzy, cóż… nienawidzą ze szczerego serca. Ich przyjazdem wzrasta demoniczna aktywność, a demony atakują także nawet w ciągu dzień i zachowują się w nietypowy dla siebie sposób. Za to ich jad okazuje się śmiertelnie niebezpieczny dla Nocnych Łowców i w Cichym Mieście nie ma dla chorych lekarstwa.


Od początku książki miałam wiele pytań i świadomość, że na część nie uzyskam odpowiedzi, bo jest to trylogia. Na najbardziej nurtujące mnie pytanie pewnie wyjaśni się na sam koniec. Jest trochę spoilerowa kwestia, więc na wszelki wypadek w tej recenzji również stworzyłam sekcję spoilerową — oznaczona dużym separatorem. Dam też znać w tekście, gdzie ona się zaczyna.


Fabuła tej książki po opisie może nie brzmieć jakoś zaskakująco i wciągająco. Młodzi bohaterowie angażują się w rozwiązanie sprawy za plecami dorosłych, których po prostu ograniczają zasady Clave. Tutaj właśnie te zasady grają istotną rolę i lepiej możemy dostrzec ich negatywne aspekty. Prawo Nocnych Łowców jest bardzo surowe, a czasem po prostu złe. Każdy, kto czytał już książki Clare, wie o tym, ale w „Łańcuchu ze złota” widać to jeszcze lepiej – Enklawa jest zajęta dyskutowaniem ze sobą, bardziej formalnymi działaniami, aby wszystko było „według protokołu”, a w tym czasie młodzi uruchamiają sieć kontaktów i działają. Kontaktują się z wieloma osobami (w tym momencie nie wiem, jak im się to udało to zrobić, aby nic nie zdradzić) a dorośli tkwią w Instytucie, chodzą na patrole i w sumie nie posuwają się w śledztwie dalej. Oprócz tego jeden z młodych bohaterów pomaga Henry’emu w tworzeniu antidotum na tę tajemniczą chorobę i jak możecie się domyśleć, tutaj też są komplikacje.

Akcja ma miejsce na początku XX w., uwielbiam klimat dawniejszych lat w książkach Clare, wiec jest to dla mnie atut. Do tego, podobnie jak w „Diabelskich maszynach”, na początku każdego rozdziału jest cytat, a tytuł do niego nawiązuje. Ponadto w większości rozdziałów jest podrozdział „Minione dni”, gdzie przedstawiane są wydarzenia ze wcześniejszych lat, co urozmaica tę powieść. 


Bohaterów jest wielu, ciężko określić, kto tutaj jest na pierwszym planie, a kto nie, bo wielu z nich ma znaczenie dla fabuły. Serio, chciałam napisać, że chyba najczęściej pojawia się 5 postaci, ale potem przypomniało mi się o jeszcze jednym, i jeszcze jednym…
Ilość bohaterów jest po prostu ogromna. W „Diabelskich maszynach” było ich dużo, 4 ważne pary, z których każda para ma dwoje dzieci minimum, a do tego dochodzą nowe postaci! Mamy więc kilkunastu nowych bohaterów, część z nich jest ze sobą spokrewniona, a kilku nosi to samo nazwisko. Żałuję, że nie sprawdziłam drzew genealogicznych albo po prostu informacji postaciach, które już poznałam, żeby oszczędzić sobie początkowego zagubienia. 



Jestem pod wrażeniem, że przy tak ogromnej liczbie bohaterów, nowe postaci wciąż są charakterystyczne. Wydaje mi się, że ich osobowości zostały maksymalnie rozwinięte wśród takiej konkurencji, szczególności. Nie miałam problemów z przypasowaniem imion do charakterów, postaci rzadziej występujące nie zlewały się w jedno. Większy problem miałam z dopasowaniem dziecka do rodziny — tutaj mam na myśli młodych Lightwoodów, nie mogłam zapamiętać, kto jest czyim synem i bratem.
Postaci znane z „Diabelskich maszyn” również się pojawiają, mimo że nie aż tak często. Uwielbiam fragmenty z Willem i Tessą, w każdym z nich widać miłość, ale też spokój.
Koniecznie muszę napisać o Cordelii. Jej postać ma bardzo duży potencjał i czuję, że to będzie postać, która najbardziej się rozwinie. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jest postacią dość płytką – przyjeżdża, mając swój cel, ale sposób jego realizacji jest po prostu płytki. Dobrze wykreowana, ale jej motywy są płytkie, mimo że stara się być odważna i waleczna. Same jej motywacje są w równym stopniu altruistyczne, co niezbyt głębokie. Nie nazwę ich „nieczystymi” czy „fałszywymi” samymi w sobie, bo Cordelia troszczy się o bliskich. Jej tok myślenia nie jest czymś, do czego jestem przyzwyczajona. Mimo tego polubiłam ją, bo zarysowała mi się jako postać, która jest w stanie dla bliskich wiele zrobić i jest sympatyczna. Jestem ciekawa, jak bardzo się rozwinie.
Jamesa Herondale mnie zaskoczył, ale nie jestem w stanie wiele o nim pisać. Jest inny niż Will, ale bardzo do niego podobny. Wydaje mi się, że brakuje mu tej pewności, którą ma Will. To ciekawa postać, szczególnie że został wplątany w trójkąt miłosny, który jest nietypowy (o tym w części spoilerowej). Mam wrażenie, że to tłumi jego postać. Jakby uczucia nie pozwalały mu się rozwinąć i to jest takie ciekawe!

Myślę, że Cordelia i 

Wątek Lucy Herondale jest jednym z najciekawszy i najbardziej zaskakujących. Zaczyna się, gdy dziewczynka w dzieciństwie poznaje chłopca, którego spotyka dopiero 6 lat później. Relacja z tym chłopcem ma dla niej ogromne znaczenie, pomaga jej odkryć dar, który odziedziczyła po demonicznym dziadku, a nie miała o nim pojęcia. Serio! To jeden z lepszych wątków w tej książce, głównie przez to, kim jest ten chłopiec. Jego rozwinięcie zapowiada się mocno i na pewno napędzi akcję. Nie mogę się doczekać!


„Łańcuch ze złota” po prostu pokochałam i polecam wszystkim fanom Clare. Wciągnęła mnie, nie mogłam się od niej oderwać i nie mogłam przestać o niej myśleć, a teraz, mając kolejny tom, nie byłam w stanie zacząć go czytać, bo wciąż nie wyszłam myślami z pierwszej części. Mam nadzieję, że ta recenzja pozwoli mi się w pełni rozliczyć i cieszyć się kontynuacją. Nie mogę się doczekać powrotu do Londynu Nocnych Łowców, kocham ten klimat i to połączenie.

Teraz część spoilerowa i pytanie, które najbardziej mnie nurtowało przez całą książkę.






Głównym pytaniem było „Kim naprawdę jest Grace Blackthorn”. To dla mnie na tyle intrygująca postać, że zasługuje na oddzielny akapit, jeśli chodzi o recenzję. Grace nie jest bohaterką, którą umiem określić cenzuralnymi słowami. Jednocześnie jest napisana bardzo dobrze, spójnie i intrygująco. Nie wydaje mi się, że ma czyste intencje, ale też ma momenty, w których nie wydaje się tak zła. Czytając czuć, że roztacza swój urok wśród ludzi, potrafi ich w moment zauroczyć swoją osobą, aby móc zrobić coś, czego nie chcą. Widać, że uczucia, którymi darzą ją inni, nie są prawdziwe.

Szczególnie ciekawa jest jej relacja z Jamesem Herondale, którego najpierw przyciąga, a potem odrzuca. Jego zainteresowanie nią nie jest naturalne, bo kiedy długo nie ma z nią kontaktu, zbliża się do Cordelii. Nie jest w pełni świadomy swoich uczuć do panny Carstairs, ale czytelnik z łatwością może je zauważyć. Jest jednocześnie bardzo honorowy i źle się czuje, z tym że nie dotrzymuje słowa danego Grace. Relacje pomiędzy tą trójką zapowiadają się bardzo ciekawie i nie mogę się doczekać, jaki jest za tym rzeczywisty motyw!




Komentarze

  1. Swoją rację na pewno zachęcisz wielu czytelników do osiągnięcia po tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno przeczytam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twórczość Casandry Clare. Pokochałam ją czytając dary anioła. Jednak mam też za sobą 1 część diabelskich maszyn tak wiem podobno to trochę nie pokolei. Jednak wiem mimo wszystko jak świat nocnych łowców potrafi mnie wciągnąć. Sądzę że jak skończę serię diabelskich maszyn ( a planuje to zrobić ) to sięgnę i po tą trylogię :D

    zpsemjestlepiej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie!
      Moim zdaniem można czytać "Dary Anioła" i "Diabelskie maszyny" w dowolnej kolejności. Jedynie radzę przed "Łańcuchem ze złota" zapoznać się ze zbiorami opowiadań. Wyjaśnią kilka kwestii.

      Usuń

Prześlij komentarz

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!