Hej!
Odkąd korzystam z Twittera, coraz więcej widziałam pytań „Kim jest Twój comfort character?” czy "Macie swoją comfort book?". Wchodziłam w odpowiedzi z ogromną nadzieją, że ktoś tam wyjaśni albo sama wywnioskuję z kontekstu, ale nie zrozumiałam nic poza tym, że to jakiś wyjątkowy bohater czy książka, coś, co ma być „moje”. Jednocześnie nie umiałam dalej tego określić i zrozumieć, o co w tym chodzi. Zrezygnowana myślałam, że jestem już stara i nie nadążam za tą młodzieżą. Te wszystkie skróty, slang i zapożyczenia, których za cholerę zrozumieć nie potrafię, a nawet Miejski.pl nie potrafi tego wyjaśnić. 
W końcu, nadrabiając wpisy, trafiłam do Kulturalnej Meduzy, która świetnie wyjaśniła, czym jest comfort culture. Określiła to jako kultura, która niesie pocieszenie i później z każdym słowem to uzupełniała. Bez problemu zrozumiałam, czym to jest, a nawet to poczułam, myśląc o dziełach, do których wracam, bo po prostu to jest moje, koi mnie i po prostu ma szczególne miejsce w moim sercu. Zainspirowana Meduzą postanowiłam się tym z Wami podzielić. 


Comfort Books

Tutaj wybór był dość prosty. Początkowo rozważałam, że dodam jeszcze jeden tytuł, ale po rozmowie z przyjaciółką, doszłam do wniosku, że zostawię to tak, jak jest.
"Diabelskie Maszyny” Cassandry Clare przeczytałam, gdy miałam 16 lat. Od tamtej pory czytałam trzy razy, a obecnie czytam po raz czwarty. Kocham wracać do tej historii. Za każdym razem wzbudza we mnie milion emocji, a nawet odczuwam ułamek tego, gdy o niej myślę. Wspominając jej czytanie, bohaterów czy jakieś sceny, odczuwam takie ciepło i wzruszenie. Bardzo lubię cały świat Nocnych Łowców, ale to „Diabelskie maszyny” mają szczególnie miejsce w moim serduszku. Od tej serii zaczęła się moja przygoda z tym uniwersum, tak "na próbę” czy w ogóle ten świat mi przypadnie do gustu. I przepadłam... Pokochałam tę historię, pokochałam bohaterów. Bardzo lubię to, jak zostali wykreowani - odważni, uczuciowi, pomysłowi... Niby mogę o każdym to samo powiedzieć, ale każdy jest inny. Szczególnie doceniam relacje między nimi, bo pomimo wad, są idealne i idealnie pasują do ich charakterów. 


Comfort Character

Zdecydowanie bohaterowie z Trylogii Czasu. Wiedziałam, że ta seria musi się tutaj pojawić, bo często do niej wracam, ale początkowo miałam ją dać jako drugą comfort book. Czytając ją na wiosnę, znowu zachwyciłam się bohaterami. Po tylu latach dochodzę do wniosku, że faktycznie postaci są infantylne, ale to jest tak urocze, że czytam o ich rozterkach z uśmiechem na twarzy. Szczególnie gdy chodzi o postaci drugoplanowe - patrz Cynthia, która nie jest moją ulubienicą, ale jej postać jest zabawna i nadaje oryginalnego charakteru książce. Tak samo niezbyt dojrzałe i głupkowate komentarze Gwen są dla mnie bardzo zabawne czy specyficzne poczucie humoru Xemeriusa. To są rzeczy, dla których wracam do tej historii i za które uwielbiam wszystkich bohaterów (poza Charlottą i Glendą, bo nie lubię tych pustrowanych czarownic). No właśnie! Postać Charlotty też robi robotę, bo przecież trzeba się na kogoś wkurzać, no nie? :D

Comfort Film

Tutaj w końcu pada Harry Potter. Do książek nie wracam tak chętnie jak do filmów, chyba tylko dlatego, że boję, że zobaczę w nich więcej wad, ale jeszcze się to nie zdarzyło. Książki pochłaniam, kocham cały sercem i cenię, ale jednak filmy mają taki cudowny klimat!
Ogólnie te filmy to są filmy, do których najchętniej wracam. Zawsze mnie wciąga, zachwyca mnie tam wszystko. Sceneria, gra aktorska, efekty specjalne, montaż... Wszystko po prostu tam mi się podoba, a przypominam, że nie jestem wielką miłośniczką filmów, bo trudno mi się skupić, a tutaj wracam co najmniej raz na dwa lata!

Comfort Series

Serial, który niesie mi pocieszenie, rozśmiesza mnie za każdym razem to stara, dobra "Niania". Tutaj jest faktyczny powrót do mojego dzieciństwa, kiedy oglądałam nowe odcinki oparta o tapczan. Powróciłam do niego, gdy dochodziłam do siebie po usunięciu migdałków, a później jakoś na początku pandemii. Uwielbiam historię bohaterów, podoba mi się to, jak przetłumaczono dialogi i żarty. Z wiekiem udało mi się docenić, jak udało się wpasować ten serial w polską kulturę oraz ówczesne realia. Serial jest lekki, idealny do oglądania podczas odpoczynku czy sprzątania. Mogę słyszeć te żarty sto razy i wciąż będę się śmiać jak głupia. 


Comfort Cartoon 

Nie mogło zabraknąć tutaj moich dwóch ukochanych kreskówek. Kocham (prawie) wszystkie sezony Scooby Doo oraz filmy o nim. Równie mocno uwielbiam "W.I.T.C.H. Czarodziejki". Do tej pory, a mam już 21 lat, jak tylko widzę je w telewizji, to siadam i nic nie może mnie oderwać, a jak ktoś chce mi przełączyć, to się kłócę. Mniej więcej tak jak małe dziecko. I w tym momencie jestem w stanie tylko myśleć o tym, jak dawno nie oglądałam Scooby'ego i znowu bym go obejrzała. Chyba to wyjaśnia, jak uwielbiam tę bajkę pomimo upływu lat!


A Wy jakie macie comfort things?



17 komentarzy:

  1. Bawi mnie ten comfort. Od pewnego czasu wszędzie przewijał się comfort food, a teraz padło na kulturę. I chociaż ma to nas w jakiś sposób utulić w tym wielkim świecie, ogrzać serduszka i przenieść w czasy dzieciństwa czy bezpieczenstwa, to jest jednocześnie zamykającą bańką. Wszystko musimy mieć skatalogowane, zdeklarowane. Dziś uspakaja nas film X, herbatka w żółtym kubku i krówki, ale za 3 tygodnie bardziej poprawiłby nam się humor przy drinku, popcornie i filmie Y. Albo po prostu jestem marudna i lubię chodzić pod prąd 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, co masz na myśli, jednak nie o to chodzi. :D Z comfort food masz rację - od tego się zaczęło, a potem się rozrosło. Kwestia "katalogowania" to kwestie bardziej psychologiczne i w uproszczeniu pozwalają mózgowi na mniejszy wysiłek, aby coś skojarzyć. Łatwiej jest coś odnaleźć w podpisanej szufladzie (co bywa szkodliwe w przypadku stereotypów).
      I właśnie nie chodzi o coś, co w danym momencie uspokaja i koi, tylko o coś, co jest bardziej stałe i jest z nami dłuższej, budzi właśnie te ciepłe wspomnienia. Trudno wyjaśnić to uczucie, ale ja czytając wpis Meduzy to zrozumiałam. :D

      Usuń
  2. A ja muszę pochwalić Twoją bluzkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O ciekawy temat poruszyłaś. U mnie to na pewno będzie Poirot i Harry Potter zarówno w wersji papierowej jak i filmowej, z seriali to CSI: Las Vegas, a z kreskówek to Sailor Moon. Poza tym taką duża comfort thing są dla mnie filmiki z kategorii ASMR na Youtubie :) Po prostu uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie byłoby to na pewno anime i Harry Potter! Kocham zarówno jedno i drugie od dziecka :) Witch i Scooby-Doo miło wspominam, chętnie przyłączam się do młodszego brata podczas oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anime nie oglądam. :D Nie dziwię się, to takie bajki, do których się wraca.

      Usuń
  5. U mnie jest tego całkiem sporo, ale jeśli chodzi o książki to chyba na pierwszym miejscu stoi seria Janet Evanovich :)

    OdpowiedzUsuń
  6. myślę że HP to klasyk naszych czasów, bez którego wiele osób nie wyobraża sobie współczesnej literatury dla młodzieży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Dla wielu osób jest to pierwsza książka, która zapoczątkowała miłość do czytania. Jest w pewien sposób wyjątkowa.

      Usuń
  7. Tak czytam i zastanawiam się, dlaczego mamy tyle zapożyczeń z języka angielskiego... Rozumiem, że żyjemy w świecie totalnej globalizacji i granice się zacierają. Rozumiem, że język angielski szczególnie dla młodzieży jest czymś oczywistym. Ale... mamy tyle pięknych słów w naszym języku ojczystym i z pewnością można jakoś nazwać to zjawisko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie zawsze polskie słowa w pełni oddają sens angielskich. Tutaj postawiłam na brzmienie, bo po prostu lepiej dla mnie brzmiał "comfort book" niż cały zwrot "książka, niosąca pocieszenie" lub "pocieszna książka".
      Zapożyczenia były, są i będą - to element każdego języka. Mnie to irytuje w przypadku, gdy są idealne tłumaczenia, a nie zawsze one są.

      Usuń
  8. Nianię i Scobby Doo też uwielbiam :D Mega t-shirt ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze jest mieć takie książki, filmy, seriale czy muzykę, które działają na naszą psychikę nieco jak plaster. Moim zdaniem każdy powinien mieć taki swój zestaw ratunkowy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy temat! Chociaż już od dawna przewijał się w mediach społecznościowych, nigdy nie zastanawiałam się czym tak właściwie jest. Każdy ma swoje rzeczy, do których wraca i mają dla niego wyjątkowe znaczenie niezależnie od wieku. Czasami zaczynamy dostrzegać ich wady, a czasem doceniamy je jeszcze bardziej, patrząc z innej perspektywy ^^
    Magdoszopedia

    OdpowiedzUsuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!