Podsumowanie #2 i nowe cele



Hej!
Uznałam, że nie będę się rozbijać na dwa posty z podsumowania tych dwóch miesięcy gładko przejdę do celów na kolejne. Ogólnie podsumowując to jestem z siebie całkiem zadowolona. Większość rzeczy szła mi nawet nieźle, ale zaraz do tego przejdę. Teraz chcę sobie podnieść poprzeczkę nieco wyżej, żeby wymagało to ode mnie więcej wysiłku. Także teraz zobaczcie jak mi poszło! :D

1. KSIĄŻKI

Pierwszy cel zaliczony. Drugie wyzwanie nie do końca. Tym razem nie będę iść na ilość przeczytanych książek, tylko chcę dokończyć kilka zaczętych, a porzuconych: "Szklany miecz", "Pani Jeziora" i "To". Do tego przeczytać coś ze "stosu hańby" - "Hobbit, tam i z powrotem" na pewno. Może coś jeszcze. Mój stos liczy sobie w tej chwili piętnaście książek. 

STAN: 1. Przeczytane 16/16
            2. Dni z czytaniem 51/61

Pozytywne efekty


Hejo!
Ostatnio u mnie dużo się dzieje i jednocześnie się nie dzieje. Robię wszystko i nie robię nic. Przychodzę do Was z pozytywną energią albo czymś. Po prostu lepszy humor mnie ogarnął, gdy zaczęłam tutaj pisać i usunęłam ten pierwszy, bardziej nostalgiczny wpis. Myślałam, że ten dzień będzie ciężki, że nic fajnego dziś nie napiszę, że nie będę mogła się skupić. Poranną herbatę wypiłam zdecydowanie za późno i ogólnie ciężko mi było się zebrać, żeby się ogarnąć. Potem szybko udało mi się posprzątać, że więc mogę powiedzieć, że nie jest źle. Gdy się wezmę w garść to coś idzie.

Ten tydzień jest naprawdę dobry. Poprzedni zresztą też. Jakaś nowa energia we mnie wstąpiła. Co prawda największą ochotę mam porobić zdjęcia, ale jest nieco za gorąco w tej chwili.
Cieszę się, że widzę efekty tego co robię. W tym tygodniu byłam złożyć papiery na studia. Niby początkowo chciałam iść na zupełnie inną uczelnię, ale nie żałuję, że wybrałam ten sam kierunek na Uniwersytecie Warszawskim. To był naprawdę dobry. Trochę bałam się składania tych dokumentów, ale niepotrzebnie. Na moim wydziale jest bardzo miła atmosfera. Bardzo sympatyczny pan ochroniarz, który zagadał i zachęcił do porozmawiania z dziewczyną z samorządu studenckiego.  Naprawdę myślę, że to dobry wybór.

"Kastor" Agnieszka Lingas-Łoniewska



Hej!
Na samym początku zapraszam na wywiad ze mną na blogu KEIRABOOKS.
Dziś przychodzę z kolejną książką zamówioną na czytampierwszy.pl. Na początku nie zwróciłam na nią uwagi, bo jakoś okładka mnie nie zachęciła, opis też tak średnio, ale natknęłam się na parę recenzji w sieci i się zainteresowałam. Co nie zmienia faktu, że podchodziłam to tej książki z pewną rezerwą, obawą. Na szczęście jestem pozytywnie zaskoczona. No dobra... Nie miałam wielkich wymagań, ale wywarła na mnie na prawdę duże wrażenie.


Tytuł: Kastor
Autor: Agnieszka Lingas - Łoniewska
Cykl: Bezlitosna siła
Data wydania: 5 czerwca 2019
Wydawnictwo: Burda Książki
Liczba stron: 300
Moja ocena: 7/10

Treść:
Konstanty Lombardzki jest prezesem bardzo dobrze prosperującej firmy. Wyzbyty uczuć i empatii prezes prowadzi podwójne życie. Co jakiś daje ujście swojej mrocznej, pełnej nienawiści stronie w nielegalnych walkach MMA w podziemiu klubu przyjaciela. Zyski z tego przeznacza na fundację FemiHelp. W jego firmie zatrudnia się Anita Sokołowska, którą chłopak kojarzy jako hostessę z podziemia. Dziewczyna pracuje w dwóch miejscach, gdyż musi spłacać nie swój dług. Te dwie skrzywdzone dusze zakochują się w sobie i razem walczą ze swoimi demonami. Czy to może się udać?


Jestem narcystyczna?!



Hejo!
Trochę więcej luźnych przemyśleń, bo w sumie czemu nie. Tak jak w tytule. Jestem narcystyczna? Trochę tak. Zwykle jest w żartach w stylu "zawsze będę piękna i młoda". Po prostu to są żarty, ale wiem, że nie każdy to załapie. Nie będę ukrywać, że mam wysoką samoocenę i mocne poczucie własnej wartości, ale wydaje mi się, że jest odpowiednia w stosunku do mojego wyglądu. W kwestii charakteru chyba też, znam swoje mocne strony, ale umiem podkreślić, że mam wady i nie z każdym typem człowieka mogę żyć dobrze. Chociaż będę się starać być kulturalna i miła w rozmowie, to nie znaczy się z kimś dogadam. Wracając do samooceny i poczucia własnej wartości, to mogę powiedzieć, że wypracowałam się sobie to i boję się mówić, że coś mi się udało i sama się sobie podobam.

"Nieodgadniony" Maureen Johnson



Hejo!
Dziś przychodzę z na wpół spontaniczną recenzją. Nie planowałam pisać o tej książce, ale gdzieś w połowie poczułam, jakby krzyknęła do mnie "NAPISZ O MNIE!". I co mogłam na to poradzić? Wzięłam mój zeszyt i zaczęłam pisać punkty, a później moje wrażenia. I tak. Przeczytałam "Nieodgadnionego"  w niedzielę, recenzję piszę w poniedziałek, a dodaję we wtorek. Szybka akcja. Powiedzmy.
Do tej pory czytałam kilka opowiadań Maureen Johnson w różnych zbiorach - "W śnieżną noc", "Opowieści z Akademii Nocnych Łowców" oraz "Kroniki Bane'a". Jest to pierwsza powieść jej autorstwa, z którą mam styczność i szczerze mówiąc jestem zachwycona! Czytajcie dalej, żebyście wiedzieli co mnie tak zachwyciło.


Tytuł: Nieodgadniony
Autor: Maureen Johnson
Wydawnictwo: Poradnia K
Liczba stron: 447
Data wydania: 23 maja 2018
Moja ocena: 9/10


Treść:
Stevie Bell zgłosiła się do Akademii Ellinghama, prywatnej szkoły, gdzie zgodnie z zamysłem założyciela Alberta Ellinghama uczęszczają wybitnie uzdolnione dzieci i mogą pobierać naukę za darmo. Nie myślała, że może jej się to udać, a jednak dostała się i ma możliwość rozwiązania tajemnicy tego miejsca, która ją przyciągnęła. Co może być lepszym miejscem dla takie pasjonata kryminalnych spraw jak Stevie niż szkoła, gdzie 1936 roku zamordowano uczennicę i porwano żonę i córkę właściciela, a sprawca nigdy nie został tak naprawdę poznany? Jedynym tropem w tej sprawie jest wierszowany list-zagadka, którego oryginał zaginął w trakcie śledztwa. Dla Stevie to nie problem, ma jego kopię oraz inne akta sprawy. Jednak nie może całkiem oddać się rozwiązywaniu tej starej sprawy, gdyż musi odnaleźć się w nowej szkole oraz dochodzi do niespodziewanej śmierci jednego z uczniów, co wzbudza wątpliwości dziewczyny.

TOP 7: Książki, które złamały mi serce



Hejo!
To trzeci post, który zaczynałam, aby go dzisiaj dodać. Do pierwszego potrzebuję więcej czasu na przemyślenie tematu i zaplanowanie, bo zaczynało mi wychodzić masło maślanie i w kółko pisałabym to samo, a chciałabym, żeby to miało ręce i nogi. Kolejny jest planem awaryjnym, gdy już całkiem nie będę miała pojęcia o czym pisać, ale wolałabym go dodać na Walentynki w przyszłym. Tak, tak... Odległe plany, ale serio bardzo pasuje, żeby to wtedy dodać. Innej topki nawet nie zaczynałam, bo przed jej napisaniem muszę przeczytać na pewno jeszcze jedną książkę, bo być może wpasuje się w ten temat. I w końcu wpadłam na to! Książki, z których zakończeniem się nie zgadzam i złamało mi moje serce.
W sumie dość aktualnie, bo po skończeniu "Diabelskich maszyn" znowu się popłakałam i nawet nie umiałam wygrać z tym uczuciem. Nie wiem, jak to jest, że jedna historia, a po raz kolejny mnie doprowadza do takiego stanu. Później pomyślałam o innych książkach, z których końcem nie mogę się pogodzić i dlatego powstał ten post. Nie jestem fanką happy endów, ale te trzy z tych książek powinny się zakończyć inaczej.

W obiektywie #6


Hejo!
Co zrobiłam, gdy była ładna pogoda i nie umierałam przez upały? Oczywiście, że wzięłam aparat i poszłam na spacer. Przy okazji mój się ze mną przeszedł. Wyszedł dość długi spacer, bo zrobiłam z nim siedem kilometrów, ale jacy byliśmy zadowoleni! Szczególnie jestem zadowolona ze zdjęć. Podoba mi się efekt, który wyszedł. :D Były fajne nawet przed obróbką, a z części obróbka wydobyła coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.
Ogólnie te zdjęcia mają już jakieś półtora tygodnia, ale cały tamten tydzień byłam niesamowicie zalatana. Cały czas się coś działo, ale było bardzo fajnie! :D Bardzo miło spędziłam ten czas ze znajomymi i z rodziną. Dzisiaj czuję, że mam bardziej twórczy nastrój, więc może zacznę już pisać następny post albo coś innego.


Cele - podsumowanie #1


Hejo!
Dzisiaj przychodzę z aktualizacją moich celów. Czyli po prostu pokażę Wam, jak mi idzie ich wypełnianie. Początkowo robiłam to w formie podsumowania czerwca, ale w sumie lepiej będzie po prostu podawać stan na dzień dzisiejszy.
Swoją drogą dopiero trzeci dzień lipca, a ja jest totalnie zarobiona i nie mam nawet pojęcia czym takim. Tu coś zrobię, tam coś zrobię i jakieś efekty widać, ale żeby siąść do komputera i napisać coś na bloga to już czasu nie starcza albo jakoś nie mam siły. Mam nadzieję, że już dalej nie będzie tak źle, a przynajmniej uda mi się to wszystko ogarnąć i pogodzić. Serio, nie spodziewałam się, że mogę mieć tak zalatane dni, nawet nie wychodząc z domu.

Tak przy okazji wspomnę o maturach, bo dwie godziny temu sprawdziłam wyniki i jestem zadowolona. 92% z matematyki i 65% z chemii mnie ucieszyło tak bardzo, że nie przejmuję tym, że nie przejmuję się tymi innymi, bo na tych mi najbardziej zależało. Reszta zdana, ale tymi dwoma czuję potrzebę, żeby się pochwalić. :D