Hej!
Przyznam się, że walczę ze sobą o to, czy pisać o tej książce czy nie. Rozsądek mówi "nie pisz
szkoda czasu, poświęć go na pisanie o czymś bardziej wartościowym", a serce i sumienie "napisz, może kogoś uchronisz". W poprzednich ulubieńcach wspomniałam, że ta książka mi się nie podobała, a teraz wyjaśnię dlaczego.

Tytuł: PS Kocham Cię
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 509
Data wydania: 08 lipca 2015

Treść:
Holly jest młodą wdową. Nie może dojść do siebie po śmierci męża, całe dnie spędza w domu, nie utrzymuje z nikim bliższych kontaktów. W końcu się to zmienia. Zaczyna wychodzić, to na zakupy, to do fryzjerów i do rodziców, gdzie czeka na nią przesyłka. Są to listy od jej zmarłego małżonka. Każdy na inny miesiąc, każdy z innym z zadaniem, każdy zakończony słowami "PS Kocham Cię", każdy pomagający jej pogodzić się z nową rzeczywistością. 



Moja opinia:
Nie mogę powiedzieć, że to był jakiś wielki zawód. Jakie mogłam mieć oczekiwania co do książki, którą kupiłam przez przypadek?  Jest za to niesmak. Duuuży niesmak, że wydałam pieniądze na coś tak słabego. Jakieś dwa czy trzy dni po jej przeczytaniu chodziłam i przeżywałam, że to jest tak słabe, ale myślałam, że to będzie dobre. Tyle pozytywnych opinii, a tu co?
Owszem są w niej naprawdę dobre momenty, które wzruszają czy skłaniają do myślenia, ale są też takie, które mnie śmieszyły, bo po były po prostu bezsensowne, a nawet najzwyklej w świecie głupie.

Sam pomysł na książkę jest naprawdę bardzo dobry. Ciekawy sposób na okazanie siły miłości dwóch osób. Nie podoba mi się jednak, że bohaterka była uzależniona od zdania swojego męża nawet po jego śmierci. Te listy za bardzo rządziły jej życiem. One wyznaczały jej rytm życia po tej tragedii, a nie do chodziła do tego sama własnym tempem. List - pstryk! Holly już idzie na zakupy, bo mąż jej każe. Pstryk! Holly znajduje pracę, bo jej mąż napisał, że to jest na pewno dobry moment.

Bohaterowie są dla mnie jednowymiarowi, nie mają głębszej osobowości. Najlepiej widać to po rodzinie główniej bohaterki.  Richard jest określany jako "sztywny", Declan to "marzyciel", a Ciara jest szalona i odważna. Przyjaciółki głównej bohaterki są ukazane w procesie dojrzewania do pewnych rzeczy, przez co zmienia się ich system wartości. Są momenty, kiedy autorka pokazuje, że wyłamują się z ustalonych ram.
Daniel jest bohaterem, którego rolę można przewidzieć przy pierwszym pojawieniu się. Oczywiście, nie może to być takie przewidywalnie, więc mamy kilka scen, które tylko odwlekają nieuniknione oraz zwrot akcji dziesięć stron przed końcem powieści, żeby nie było to aż tak przewidywalne. Ten wątek moim zdaniem mógł zostać pominięty.

I teraz moment, na który najbardziej czekałam pisząc to, czyli "MOMENTY, KTÓRE CAŁKOWICIE PRZEKREŚLIŁY TĘ KSIĄŻKĘ W MOICH OCZACH". Są to dwie najsłabsze sytuacje z tej książki.


Czytałam ten fragment kilka razy, nawet z poprzednią strona, bo mogłam coś przegapić, nie zrozumieć... I wiecie co? Dalej to jest bezsensu. Holly przeczytała trzeci list od Gerry'ego i zaczyna z nim rozmawiać. ROZMAWIA ZE ZMARŁYM MĘŻEM!!! ON JEJ ODPOWIADA!!! Nigdzie nie słów "wyobraziła sobie", "przyśniło jej się" czy czegoś, co by bardziej sugerowało, że to jej wyobraźnia ewentualnie jakieś wspomnienie. Jest tylko "poczuła", jakby stał w pobliżu, ŻYŁ i się na nią patrzył. Rozumiem, że to ma ukazać siłę ich miłości, ale powinno być podkreślone, że ona przewiduje jego reakcję, co by zrobił, jakby żył czy też toczyła monolog zwracając się do niego, a to jest zwykły dialog, jak z każdym innym bohaterem. 

Dialogi bywają dość infantylne oraz sztuczne, niekiedy dość "cukierkowe i łatwe do przewidzenia. W tym wszystkim najbardziej zakuła mnie w oczy kłótnia Denise i Holly, a następnie pogodzenia się. Najpierw nawrzucały sobie, że są egoistkami, że jedna drugą powinna rozumieć, ta tą wspierać, a ta razem z tamtą się cieszyć. Bla, bla, bla... I zanim napiszę, jak wyglądało ich godzenia się, to muszę podkreślić, że obie bohaterki mają ponad trzydzieści lat.

Denise: Przepraszam, masz prawo być smutna, bo Ci mąż zmarł.
Holly: Przepraszam, a Ty masz prawo być podekscytowana, bo [SPOILER] bierzesz ślub.

W głowie miałam tylko "Serio? No serio? Ale to tak na serio?". Tak, rozmowa naprawdę przebiegała w taki sposób. Wydaje mi się można było to załatwić albo bardziej dojrzale, albo emocjonująco, kiedy przykładowo Holly bardziej by się otworzyła przy przyjaciółce.

Nie rozumiem tego fenomenu. Potencjał tej książki został po prostu zmarnowany. Raczej nie sięgnę po inne utwory tej autorki.

8 komentarzy:

  1. O książce słyszałam, ale nie czytałam.
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tę książkę czytałam jakiś miesiąc temu i wydaje mi się bardzo dobrym pomysłem, ale napisanym w prosty, w ogóle nie zbudowany sposób. Czyta się szybko, a sama postać Holly robi wrażenie małego dziecka, które właśnie jest uzależnione od swojego męża. Wprawdzie wiecznie nie można odmawiać, lecz...? Właśnie przez brak głębi w tej książce, ta powieść mnie nie powaliła.
    Pozdrawiam serdecznie z życzeniami lepszych oraz wartościowych lektur :)
    Emma ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Prosta, mogłaby być dwa razy krótsza i też wielkiej straty by nie było.

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że to naprawdę dobra recenzja! Sam pomysł na fabułę ciekawy, aczkolwiek dialogi, które tu zaprezentowałaś, rzeczywiście infantylne. Szkoda również, że postacie pozbawieni są głębszej osobowości, gdyż według mnie to ważny element porządnej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Miło to słyszeć, wiem, że idę w dobrym kierunku.

      Usuń
  5. A ja mimo wszystko dałabym szansę tej książce, chociażby dla tych wartych uwagi momentów. Tytuł chodzi już za mną od jakiegoś czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie, niestety, ginęły przy tych wadach i słabościach. Może Ciebie niektóre rzeczy nie będą aż tak razić.

      Usuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!