Hejo!

Trochę pozmieniały mi się plany i kolejność, w jakiej miałam to wszystko publikować. Dziś będzie jeszcze jedna recenzja, a w następnym poście ostateczne podsumowanie ubiegłego roku. Śmiesznie się złożyło, bo właściwie ten wpis to również współpraca rozpoczęta w tamtym roku. A jednocześnie taki łącznik, bo premiera tegoroczna. Co więcej! Recenzja jest przedpremierowa. 

[Materiał reklamowy — współpraca z wydawnictwem Poradnia K; recenzja przedpremierowa]

Tytuł: Baśń o złamanym sercu 
Autorka: Stephanie Garber
Tłumaczka: Dorota Dziewońska
Liczba stron: 341
Data premiery: 25.01.2023 r.

Evangelina Fox jest szczęśliwie zakochana i nie może się doczekać dnia, w którym poślubi swojego ukochanego. Jednak ten nagle zmienia zdanie i decyduje się na ślub z jej przybraną siostrą. Dziewczyna ma złamane serce, ale to ono popychała ją, by odnaleźć kościół Księcia Serc. Planuje za wszelką cenę nie dopuścić do ślubu swojego ukochanego. Pozornie cena jest niewielka — trzy pocałunki. Jednak to umowa z Mojrem, co nigdy nie kończy się dobrze. 

Baśń o złamanym sercu miała nieco pecha. A może to ja miałam pecha, że tę książkę zaczęłam czytać w okresie, gdy mam lekki przesyt fantastyki? Mniejsza o to, kto miał gorzej. Liczy się fakt, że przez pierwszą połowę nie mogłam się wciągnąć w tę historię, ale żadnych zastrzeżeń do niej nie miałam. Później nie mogłam się już oderwać. 

Tytuł, który mówi wszystko 

Nie znam książki, której tytuł tak dobrze oddaje jej treść. Złamane serce rozpoczęło tę historię i złamane serce ją napędza. Nie ma tutaj miejsca nadmierne użalanie się nad swoim, główna bohaterka działa przez cały czas. Ma pomysł. Może nie najlepszy, ale jako pomysł na fabułę rewelacyjny. 
Fabularnie jestem zachwycona. Pomimo że początkowo czytanie mi nie szło i nie mogłam dać się porwać tej książce, ale podobało mi się. 
Pojawia się motyw przepowiedni, a co za tym idzie przeznaczenie. Wolałabym, aby ta przepowiednia była umieszczona na początku książki, jako prolog. Zaciekawiłoby mnie to jeszcze bardziej. Nie oznacza to, że prolog jest słaby — jest bardzo symboliczny i zaciekawia czytelnika, aby dowiedzieć się co to za kłopoty. 

Cudownie okrutny świat 

Stephanie Garber ma niezwykły talent do tworzenia cudownych, baśniowych światów, które są jednocześnie niebezpieczne i okrutne. Dalej jesteśmy w uniwersum Caravalu, lecz tym razem  opuszczamy Imperium Równikowe. Caravalu także już nie ma, chociaż pojawiają się siostry Dragna. 
Akcja toczy się na Cudownej Północy, w miejscu, gdzie baśnie są realne, a magia tej krainy dociera daleko poza jej granice. Niesamowite jest to, że magia tej krainy nie ogranicza się do jej położenia geograficznego, a rozprzestrzenia się na cały świat.
Historia tego świata ma znaczenie dla fabuły. W tej części był przedstawiony tylko jej zarys, ale mam nadzieję, że w kolejnych częściach Evangelina znacznie lepiej ją pozna. Jeśli połączy się to z funkcjonowaniem magii oraz obecnością Jacksa, to wyjdzie z tego coś naprawdę dobrego! 

Poznajcie Jacksa

Jacks, czyli Książę Serce, pojawił się już w Legendzie i był również bohaterem Finału, ale nie został bohaterem żadnej mojej recenji. To ważna postać w tamtej serii, ale niestety drugoplanowa. Nie zachwycił mnie na tyle, abym wspomniała o nim w recenzji. 

W Baśni o złamanym sercu nie dość, że jest głównym bohaterem, to jego kreacja jest wyśmienita. Wiemy, że to kłamca, który ma swoje dobre momenty. 
Ta postać miała szansę rozwinąć się w tej serii i autorka naprawdę wykorzystała jego potencjał. Im bliżej końca byłam, tym bardziej nie byłam pewna jego motywów. Ile z jego działań, to chęć pomocy Evangalinie? A ile to działanie we własnym interesie? Czy Evangelina choć trochę się liczy dla niego?
Jest to mój ulubiony typ złoczyńcy — niejasny, trudny do zaszufladkowania. Ciężko go nawet wepchnąć do ramy złoczyńca, bo ma ten pierwiastek dobra. 

Evangelina dostała się do grona moich ulubionych bohaterek. Jest inna niż siostry Dragna. Wydaje się delikatniejsza i bardziej samodzielna. Ma swój plan życie, który runął w jednej chwili, a ona zdecydowała się go ratować. Co prawda w najgorszy możliwy sposób, co nakręciło dalej fabułę, a ona całkiem nieźle odnalazła się w nowej roli. Starała się zachować swoją niezależność na tyle, na ile mogła. 

Cudowna Północ a Caraval 

Jeśli mam przyrównywać z trylogią Caraval, to ta seria ma większy potencjał. Przede wszystkim kreacja bohaterów jest ciekawsza. Evangelina to naprawdę silna bohaterka, która kocha całym sercem i nie boi się podejmować trudnych decyzji. Jest inna od sióstr Dragna, które były swoimi przeciwieństwami. Sam Caraval jest grą, która ma oddziaływać na bohaterów, co jest rozwiązaniem specyficznym i wyzwala w ludziach często to, co najgorsze. Cudowna Północ jako miejsce bardziej mi się podoba. Jest pewnie efekt tego, że to miejsce ma swoją historię, która Evangelina będzie musiała odkryć. W dodatku to miejsce również wpływa na ludzi, ale jest innego rodzaju magia. Ona w pewien sposób zamyka ludziom usta, pozwala zachować tajemnicę tego miejsca na dłużej. Dodaje to nutki tajemniczości do klimatu, ale też takiej baśniowości. 

Polecam przeczytać tę książki, jeśli szukacie czegoś baśniowego, ale nie infantylnego. Widziałam opinie, że można czytać ją bez znajomości Caravalu i nie wpływa to na odbiór. Jednak uważam, że lepiej czytać w kolejności powstania, ponieważ istotna dla Finału informacja jest tutaj od samego początku oczywista. Zaczynając od Baśni o złamanym sercu można sobie zepsuć niespodziankę.

2 komentarze:

  1. Myślałam, że to niezależna seria, a tu się okazuje, że warto znać inne książki autorki. Nie będę zrażać się początkiem.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o początek tej książki, to po prostu moje bardzo subiektywne odczucie. Myślę, że przy rereadzie będzie lepiej.

      Usuń

Podoba Ci się post? Daj znać w komentarzu!
Chcesz więcej? Zaobserwuj!
Bardzo dziękuję!